Strony

18 sie 2018

Od Nivana CD Antoniego

Kurwa studia, lata ślęczenia nad jebanymi klawiszami, pustym wzrokiem gapiąc się na te pieprzone ciągi cyfr, liczb, znaków niezrozumiałych dla pierwszego lepszego Kowalskiego, a wszystko po to, żeby skończyć, pomagając pani Zenobii przy komputerze, bo coś kliknęła i literki jej się powiększyły, kobieto zardzewiała, kurwa jego mać, miałem robić w NASA, miałem podbijać świat, miałem być drugim Cukierbergiem i co? I wielka, olbrzymia kupa gówna. Kurwa jego mać, tyle pracy, tyle nauki i wszystko jak krew w piach, tyle wam powiem, nic mi dobrego z tego w życiu nie wyszło, było dalej siedzieć w przemyśle mniej lub bardziej szemranym, przynajmniej miałbym co do gara włożyć, co z tego, że najpewniej nie miałbym już połowy zębów i przynajmniej jednej kończyny.
I co zrobić, gdy człowiek dochodzi do takich wniosków, a jest zbyt wielkim frajerem, żeby odważyć się zrzucić z jakiegoś wieżowca po lewej od twojego bloku? No oczywiście, że iść i się napierdolić, gorzej jak Rusek, czy inna cholera. Napiłbym się w sumie z jakimś Ruskiem, odpadłbym po dwóch kolejkach jego zbawiennego napoju, ale przynajmniej jako tako bym się wziął i odkorował, odleciał gdzieś hen, hen.
A gdzie znajdę Ruska? No oczywiście, że w najbardziej zapuszczonym barze w okolicy. Hipsterskie puby były już nadwyraz oklepane i nudziły człowieka do granic możliwości.
Dlatego przysiadłem się przy blaciku, rzuciłem coś tam o piwie, może whiskey, sam do końca nie pamiętam, wiem tylko, że dostałem złoty napój we względnie czystej szklance i odwróciłem się na taboreciku, byle mieć jakiś pogląd na sytuację w pomieszczeniu, skończenie z nożem w plecach naprawdę średnio mi się w tym wszystkim widziało.
I właśnie wtedy w tłumie błysnęły błękitne oczyska. Znajome, błękitne oczyska.
I przysięgam, nie wiem jakim cudem znalazłem się po chwili tuż za ich posiadaczem, lampiąc się na niego, jak drapieżnik na swoją nowiusieńką ofiarę, z wytrzeszczem oczu i niepewnym wyrazem twarzy, jakby miał mi zaraz zniknąć tuż sprzed oczu. Jeszcze nie piłem, cholera, dodać mi czego też nie mieli jak.
I przysięgam, nie wiem jakim cudem moja dłoń stuknęła go w ramię, delikatnie, z wyczuciem.
— Tak? — Niebieskie oczy, zmrużone oczy.
Znane mi oczy.
I przysięgam, nie wiem, jakim cudem na moją twarz w tym momencie wtargnął firmowy uśmiech numer trzydzieści cztery, skoro do tej pory pewien byłem, że zareaguję jedynie przerażeniem.
— Można się dosiąść?
Och, jak pięknie wydoroślałeś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz