Strony

26 lis 2018

Od Odette C.D Adam

     Oczy dawno zaszły mi mgłą. Wydarzenia, które rozgrywały się dookoła, dostrzegałam zupełnie niewyraźnie. Mieszały się one z wszechobecnym mrokiem, mącone jeszcze wirującym bólem głowy. Wszelkie odgłosy zanikające w szumie tłumiła jakby inna rzeczywistość. Nie wiedziałam, co się dzieje, a obecny stan umysłu nawet nie pozwalał mi się nad tym zastanawiać. Oczy Andree parę razy rozbłysnęły w ciemności pożądaniem. Jego ręce stopniowo ogałacały mnie z części garderoby, obdarowując nagą skórę gorącym oddechem.
     Zdawało mi się, że mój umysł dryfował zupełnie gdzie indziej i że nawet nie jestem w stanie zaprotestować.
     Czy w ogóle chciałam?
     Byłam w stanie wydusić z siebie tylko ciche sapnięcia, które były odpowiedzią na powolne pieszczoty. Uniósł w końcu moje biodra, chcąc dobrać się do spodni, lecz w następnej chwili drzwi rozwarły się z gwałtownym szarpnięciem. Mój wzrok dopiero pobudzony bladym światłem z zewnątrz był w stanie gdziekolwiek powędrować. Skupił się na zacienionej sylwetce Adama, jaka nieustannie falowała mi w głowie i kręciła się, przyprawiając mnie o jeszcze większy ból głowy, przez który chciałam wręcz jęknąć.
     - Złaź z niej ― warknął głucho. ― W tym momencie!
    W okamgnieniu zniknął ze mnie ciężar i te podniecające ciepło, jakim okrywało mnie męskie ciało. Podniosłam się do siadu, dokładając wszelkich starań, by utrzymać równowagę. Dźwięki, włącznie z moim głosem, nadal rozbrzmiewały niczym za żelazną ścianą, a umysł wypierał wszelkie myśli oraz wyrzuty.
     - C-co ty tu r-robisz? ― mruknęłam cicho. ― Jes-stem dorosła. ― Rozdygotane spojrzenie zlustrowało go z wyższością.
     Alkohol dalej przetaczał się w moich żyłach nieznośnie, jednak pod naciskiem poważnego oraz twardego głosu mężczyzny zdawał się wyparowywać szybciej, niż mi się wydawało. Ustabilizowałam obcas i cudem stanęłam prosto na nogach. Bez ochoty nałożyłam na siebie bluzkę, a słowa, jakie Adam wręcz wykrzykiwał, odbiły się ode mnie niczym od tarczy. Były tak niewyraźne i ulotne, że nawet nie starałam się ich złapać. Gdy już górna część garderoby znalazła się na mnie, poczułam, jak silna dłoń ujmuje mój nadgarstek i ciągnie mnie pospiesznie do drzwi.
     - Wychodzimy.
     - Jeszcze moment, a upadnę! ― Najpierw zachwiałam się na nogach, a potem jeden but zsunął mi się ze stopy, lądując głucho na podłodze. Z drugim zrobiłam to samo, przez co pomknęłam dalej na boso.
     - Trzeba było tyle nie pić ― wysapał zdenerwowany, trzymając mnie już bliżej siebie, bylebym nie wyrżnęła orła. Jego uścisk wywołał jednak większe gorąco niż miał to w zwyczaju robić alkohol. Poczułam przyjemne mrowienie wewnątrz.
     Poczułam podniecenie. 
     Cholera, dlaczego Adam był tak cholernie seksowny? 
     Cichutkim głosem odezwały się nagle słowa protestu, które znacznie szybciej zdusiła nieogarnieta żądza. Droga do domu Adama i spotkanie nagich stóp z nieprzyjemnym żwirem oraz kamykami były niczym piekło. Stękałam pod nosem z bólu, sprawiając, że Adam wykrzywiał twarz w kompletnym niezrozumieniu, i dopiero, kiedy wszedł ze mną do domu, zapalił światło.
     - Odette, gdzie ty masz buty? ― mruknął, na chwilę zawieszając głowę.
     Zdążył ją zaledwie podnieść, a w ogniu totalnego szaleństwa ujęłam jego twarz i przyciągnęłam go do siebie w żarliwym pocałunku. Moje wargi nieustępliwie pokrywały ciepłe usta, nie bacząc na protesty mężczyzny, ukazywane niewyraźnie przez subtelne odepchnięcia. Plecy blondyna z głuchym dźwiękiem zetknęły się ze ścianą. Naparłam na niego jeszcze bardziej. Wzdychał głośno i poruszał się z niepokojem.
     - Odette, wiesz, że ― przerwałam mu kolejnym pocałunkiem ― nie mogę…
     - Dlaczego nie możemy? ― Wymruczałam cicho, kompletnie nie zwracając uwagi na słowa, które wyciekały z moich ust. Nie obchodziło mnie to w tej chwili; alkohol zmył wszelkie wyrzuty sumienia czy ślady wahania. ― Przecież widzę, jak codziennie na mnie patrzysz tym swoim głodnym spojrzeniem. Suniesz wzrokiem po moim ciele. Ja już wiem, jak twoja wyobraźnia pracuje i mogę pomóc ci to urzeczywistnić. ― Zachichotałam, ujmując jego dłoń i wkładając ją pod swoją bluzkę. Poczułam, jak palce delikatnie wędrują po mojej skórze, jakby nieśmiało ją poznając, lecz równie szybko z tego zrezygnowały.
     - N-nie mogę ― powtórzył.
     - To ja mogę. ― Sięgnęłam jego ucha, zagryzając je z subtelnością, czego nie można było powiedzieć o ruchu mojej dłoni, która gwałtownie wdarła się do spodni mężczyzny. Napotkałam podniecającą twardość, od której biło wielkie gorąco. Adam wręcz wybuchł zduszonym w gardle stęknięciem, kiedy moje palce ujęły zdecydowanie jego skarb skryty za materiałem bokserek.
     Podniecenie rosło.
     Wszelkie bariery ustępowały.
     Zmysły rozdzierały trzeźwe myślenie na milion postrzępionych kawałków, a alkohol tylko podsycał drzemiącą we mnie energię.
     - Wydajesz się chętny… ― szepnęłam mu do ucha z dźwięcznym chichotem. Wówczas mężczyzna stanowczo wydostał moją rękę zza spodni i uwolnił się spod mojego ciężaru. Zaczął rozdzielać nas metr uzupełniony głośnym, zmęczonym oddechem Adama.
     - Stop, Odette, stop ― syknął, wyraźnie już zakłopotany przez moje działania, którym musiał się opierać. Nie musiał. Chciałam, by wziął mnie w obroty. 
     - Zmarnowałeś okazję ― mruknęłam, czując się co najmniej głupio. Jak gdyby nigdy nic, chwiejnym krokiem, pozostawiając za sobą zakrwawione ślady stóp, ruszyłam w górę schodów. Pamiętam tylko, że ogarnął mnie mrok, przez co ostatnim wspomnieniem stał się dotyk miękkiego materaca, na jakim spoczęłam.

***

     Nazajutrz ze snu wyrwał mnie monstrualny ból głowy. Zmarszczyłam czoło z przymusu, próbując się z tym uporać i jednocześnie siląc się na przypomnienie jakichkolwiek wczorajszych wydarzeń, które docierały do mnie jak przez mgłę. W ubraniach, z ogromną trudnością, zwlekłam się z łóżka. Niemal natychmiast ruszyłam do łazienki, gdzie wczorajszy alkohol znalazł ujście. Czułam się gorzej niż okropnie. Mój umysł był kompletnie poszarpany cierpieniem i dotkliwym pulsowaniem, co utrudniało mi dosłownie wszystko. Nawet głupie umycie zębów. Patrzenie w lustro, gdy z góry padał na mnie słup ostrego światła.
     Obawy stwarzało też zejście ze schodów. Mdłości ogarniały mnie bez przerwy, uzupełniając każdą chwilę wrażeniem, że za moment będę musiała powrócić do łazienki. Udało się jednak dotrzeć do końca schodów. Oparłam się leniwie o wyspę kuchenną i rozpoczęłam codzienny rytuał parzenia kawy. Jej zapach minimalnie ukoił nerwy oraz świadomość, że cokolwiek wczoraj robiłam, nie należało do dobrych. Pamiętałam, że Andree próbował zaciągnąć mnie do łóżka, a potem do pomieszczenia wparował Adam. Wróciłam z nim do domu, gdzie film się totalnie urwał. Tyle.
     Ogarnęła mnie totalna dezorientacja.
     Ledwo woda zaczęła się gotować, a przeciągłe ziewnięcie przykuło moją uwagę.

[Adam?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz