-No już, już mały. - Mruknąłem do niego z nutą żalu w głosie. - Zaraz pójdziesz na spacer.
Podłączyłem swój telefon i wziąłem smycz, do której od razu przybiegł szczeniak. Wyszliśmy i chociaż było już dość późno, spacerowałem z psiakiem jakąś godzinę, o ile nie dłużej. Kiedy wróciłem zerknąłem jeszcze na telefon, przy którym migała zielona diodka. Dostałem sms'a. Ciekawe od kogo? To Koyori jeszcze raz mi dziękowała. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta sytuacja z zaciętą windą była bardzo ciekawa. Odpisałem jej krótkie "Nie ma sprawy. Dobranoc." i poszedłem się umyć, a następnie położyłem się spać.
***
Umówiłem się dzisiaj ze znajomymi na tor, żeby pościgać się na motorach. Niedługo zamierzałem brać udział w trochę nielegalnych wyścigach, które odbywały się nocą. Dlaczego to robiłem? Dla zabawy, dla adrenaliny i może trochę dla pieniędzy. Wcześniej zawiozłem Lokiego do dziadka, żeby się wybiegał i nie tęsknił za bardzo za moim towarzystwem. Następnie udałem się na obrzeże miasta, gdzie znajdował się tor wyścigowy, który można było sobie wynająć.
-Siemka Craze. - Przywitał mnie jasnowłosy Tom.
-Hej, gdzie reszta? - Rozejrzałem się dookoła za pozostałą dwójką, z którą się umówiliśmy.
-Cate zaraz będzie, a Paul poszedł już dogadać szczegóły z obsługą. - Kolega zsiadł ze swojej yamahy.
-Jak tam życie? Dawno się nie widzieliśmy. - Ściągnąłem kask.
-Praca, praca i czasami trafi się jakieś fajne wydarzenie. - Westchnął. - A co u ciebie? Grasz w jakimś filmie teraz?
-Aktualnie mi wstrzymali jedną produkcję, ale rozglądam się za czymś na chwilę. - Przeczesałem włosy.
-Też nie masz za ciekawie. - Uśmiechnął się pod nosem.
-Nie jest najgorzej. Bywałem w gorszej sytuacji. - Machnąłem ręką i spojrzałem na kolejny motocykl, który zaraz do nas dołączył. Spod kasku wyłoniła się burza kruczoczarnych włosów.
-Cate! Kopę lat! - Podszedłem do starej znajomej i uścisnąłem ją na przywitanie.
-Craze! Jak zwykle uroczy. - Obdarzyła mnie szczerym uśmiechem.
- Oto cały ja. - Parsknąłem i wzruszyłem ramionami.
-Hej Tom. - Przywitała się z blondynem. - To co? Możemy zaczynać?
-Czekamy na Paula, aż wszystko ogarnie. - Wyjaśniłem. Tuż po moich słowach, pojawił się rudy kolega, który pomachał do nas.
-Zapraszam na tor! Wszystko gotowe! - Krzyknął do nas. Wsiedliśmy z powrotem na nasze stalowe rumaki i podjechaliśmy na tor.
-Jak się ścigamy? Okrążenie, dwa, czy więcej? - Zerknęła na nas jedyna kobieta w towarzystwie.
-Niech będą trzy okrążenia. - Paul zarządził.
-Kto przegrywa ten odpada z dalszych wyścigów. - Dodałem i wyszczerzyłem zęby. Rywalizacja musi być dobrze umotywowana.
-Niech tak będzie. - Przytaknął Tom. Ustawiliśmy się na linii startu, wcześniej ustawiając odpowiednio sprzęt, który miał nam dać znak do ruszenia. Kiedy ruszyliśmy, w moich żyłach od razu szybciej zaczęła krążyć krew. Czułem podniecenie spowodowane szybkością i rywalizacją. Uniosłem przednie koło do góry i przez chwilę jechałem na tylnym. Jednak trwało to sekundy, ponieważ potrzebowałem maksimum prędkości. Wróciłem do normalnej pozycji i prawie się kładąc pokonałem pierwszy zakręt. Wiatr szumiał mi niemiłosiernie w uszach. Zanim się obejrzałem pokonałem pierwsze, potem drugie i trzecie okrążenie. Byłem pierwszy. Ostatni na metę przyjechał Tom.
-To się dzisiaj najeździłem. - Zaśmiał się. - Powodzenia!
Ruszyła druga runda. Tą wygrała Cate, natomiast przegrał Paul. Ja byłem drugi.
-Czyli została tylko nasza dwójka słodziaku. - Uśmiechnęła się do mnie.
-Wygra najlepszy. - Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. - Wybacz, jeśli nie będę ten jeden raz dżentelmenem i nie dam ci pierwszeństwa jako damie.
-Może jakoś to przeżyję, ale myślę, że sama sobie wywalczę to pierwszeństwo. - Prychnęła.
-Zobaczymy. - Mrugnąłem i zasunąłem szybkę od kasku. Ruszyliśmy. Od początku szliśmy łeb w łeb. Jednak na końcówce mocno wyprzedziłem koleżankę i wygrałem.
-Tak to się robi! - Rzuciłem triumfujące spojrzenie do znajomych.
-Ładnie, ładnie Charles. - Pokiwała z uznaniem Cate. - Dzięki za dzisiaj muszę się zmywać.
-Do zobaczenia wkrótce mam nadzieję. - Pożegnaliśmy czarnowłosą i pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym stwierdziliśmy, że skoczymy na piwko. Kiedy zasiedliśmy przy barze, usłyszałem dźwięk wiadomości. Sprawdziłem. Sms od Koyori, który mówił o tym, że dziewczyna zaprasza mnie do siebie, bo Shane potrzebuje wprowadzić jakieś poprawki w projekcie. Odpisałem, że następnego dnia mógłbym wpaść. Po chwili otrzymałem odpowiedź zwrotną, że zaprasza po południu.Cieszyłem się, że nie potrzebuje mojej pomocy z innych powodów, np. utknięcia w windzie. Była bezpieczna. Wypiliśmy kilka kolejek z chłopakami i wróciłem do swojego studio. Przypomniałem sobie, że Loki nadal jest dziadkiem. Zadzwoniłem do swojego opiekuna.
-Cześć dziadku! Jak tam Loki? - Zapytałem.
-Wszystko u niego dobrze, zasnął bo cały dzień biegał za mną. - Odparł zadowolony mężczyzna.
-Mogę odebrać go jutro wieczorem? - Przeczesałem włosy dłonią. - Nie będzie to dla ciebie problem?
-Może być u mnie ile tylko chcesz. - Westchnął. - Jego towarzystwo umila mi czas.
-Dziękuję dziadku, kochany jesteś. - Mruknąłem. Pożegnaliśmy się i poszedłem sobie naszykować kolację.
***
Następnego dnia wsiadłem na swoje ducati i pojechałem w odwiedziny do Koko i jej współlokatora. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta dziewczyna.
-Hej, dzięki, że przyjechałeś. - Zaprosiła mnie gestem dłoni.
-Skoro jestem potrzebny. - Mrugnąłem do niej, jednak twarz ciemnowłosej przeciął dziwny grymas. - Coś nie tak?
-Nie, nie. Wszystko w porządku. - Zaprzeczyła ruchem głowy. - Zrobić ci coś do picia? Shane zaraz powinien wrócić.
-Z chęcią napiję się herbaty. - Rozejrzałem się po pokoju. Nagle zobaczyłem jak ze schodów zbiega mała suczka. Przybiegła do mnie i zaczęła uważnie węszyć podstawioną przeze mnie dłoń, którą następnie zaczęła lizać.
-Czarna, zielona czy czerwona? - Koko zerknęła na mnie zza wyspy kuchennej.
-Czarna będzie w porządku. - Odparłem. Nie przepadałem za innymi rodzajami herbat. Jeśli o to chodzi byłem mało skomplikowany w obsłudze.
-Chyba cię polubiła. - Szatynka uśmiechnęła się na widok Acony, która nadal lgnęła do mnie.
-Jest naprawdę sympatyczna, pomimo tego, że wszędzie jej pełno i nie da o sobie zapomnieć. - Zaśmiałem się. Po chwili pieszczot, którymi obdarzyłem psiaka, wstałem z klęczek i usiadłem przy stole, gdzie czekała na mnie już parująca, gorąca herbata.
-Jak tam studia? - Zagaiłem. Dziewczyna wbiła we mnie spojrzenie, które nieśmiało przebijało się przez szkło okularów.
-Całkiem dobrze. Zapisałam na dodatkowe warsztaty z prawidłowego prowadzenia śledztwa.
-Lubisz takie dodatkowe zajęcia, prawda? - Uśmiechnąłem się.
-Tak, daje mi to możliwość poznania i nauczenia się nowych rzeczy, które mogą mi się później przydać w zawodzie. - Pokiwała głową. Usłyszeliśmy jak otwierają się drzwi. Do mieszkania wtargnął osobliwy jak zwykle Shane.
-Charles, jak dobrze cię widzieć! - Machnął w moją stronę na przywitanie.
-Hej Shane. Znowu potrzebujesz moich wymiarów? - Zaśmiałem się.
-Muszę na tobie dokonać parę poprawek. - Westchnął. - Zapraszam do mojej pracowni.
-Już idę. - Odparłem. - Dzięki za herbatę.
-Powodzenia. - Koyori pokazała mi zaciśnięte kciuki.
-Chyba nie będzie tak źle, prawda? - Wzruszyłem ramionami i udałem się za jasnowłosym. Ustawił mnie po środku pokoju i kazał zdjąć koszulkę. Zrobiłem to o co poprosił.
-Wow, ale masz mięśnie. - Spojrzał z dziwnym błyskiem w oku na mój brzuch.
-Cóż, ryzyko zawodowe. - Zaśmiałem się. Podszedł do mnie i podał coś co było nakryciem górnej części ciała, ale nie nazwałbym tego zwykłą koszulką ani bluzą. W moim słowniku zabrakło odpowiednich określeń. Założyłem ubranie na siebie. Chłopak do mnie podszedł i zaczął zbierać tu i tam materiał, po czym spinał go agrafką. W międzyczasie jego opuszki jakby specjalnie dotykały mojego ciała. Nagle dotarło do mnie coś istotnego. Te specyficzne ruchy, momentami dziwne zachowanie... Styl ubierania. Shane był gejem. I chyba mu się spodobałem. Ta świadomość nagle mnie zakłopotała. No przecież nie zapytam go o to wprost.
-Hmm... - Odchrząknąłem. - Mógłbym wyjść na chwilę do toalety?
-Co? - Spojrzał na mnie rozkojarzony. Był tak skupiony na tym, co robi, że nie dotarło do niego co mówię za pierwszym razem. - Jasne.
Wyszedłem z pracowni i podszedłem do Koko, która krzątała się w kuchni.
-Koyori...Mam takie mało dyskretne pytanie. - Nachyliłem się do niej.
-O co chodzi? - Jej mina wyrażała zaskoczenie.
-Ee... Cz-czy Shane jest gejem? - Zerknąłem na nią poważnie. - Czy tylko odbieram mylne wrażenie?
[Koyori? :D]
+10PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz