Strony

2 gru 2018

Od Parkera cd. Katfrin

( z racji tego że wcześniej nie było wspomniane imię dilera, pragnę ci go przedstawić , nazywa się Matt xD )

Kiedy już miałem wsiadać do samochodu a dziewczyna siedziała zamknięta w bagażniku usłyszałem:
- A i prawie zapomniałem, uważaj na nią Parker, pracuje w wojsku!
Popatrzyłem na niego jak na idiotę, i powolnym krokiem wróciłem do niego.
- Że ku*wa co? - zapytałem gdy byłem już wystarczająco blisko.
Ten zdziwiony że w ogóle zainteresowałem się jego słowami.
- A co to dla ciebie za różnica.
Byłem pewny że dostanę jakąś pierwszą lepszą dziewuchę, z patologicznego domu, bo  takich klientów, z takiego otoczenia ma właśnie ten głupi spaślak. Takimi rzadko kto  się interesuje.
Złapałem go  za kołnierz kurtki i walnąłem jego ciałem o najbliższą ścianę kamienicy, która przy okazji pokruszyła się jeszcze bardziej, dalej go nie puszczając.
- Takie rzeczy dogaduje się wcześniej nie sądzisz? - zapytałem, bez spokoju który towarzyszył mi jeszcze jakieś 5 minut temu . Byłem gotowy rozszarpać go tu na miejscu, a dziewczyną zając się i tak dla rozrywki później.
- Chyba zapominasz kto w tej grze rozdaje karty. - odpowiedział mi  uśmiechając się szyderczo. I już widziałem obok siebie jego goryla z którym przyjechał, gotowego aby służyć temu zasrańcowi jak jebany pies.
Odrzuciłem więc spaślaka na bok i zmierzyłem się wzrokiem z jego przyjacielem. Ten jednak szybko uderzył mnie z pięści w twarz, co zmusiło mnie do cofnięcia się o dwa kroki. Jak zwykle dostałem w oko. Uśmiechnąłem się tylko i splunąłem na Spaślaka który dalej nie podniósł się po tym jak go przewróciłem, aby jeszcze bardziej sprowokować swojego przeciwnika. Ten ruszył na mnie. Był większy i szerszy ode mnie ale nie wyższy, swoją posturę zawdzięczał warstwom tłuszczu i mięśni, ja mogłem polegać tylko na mięśniach. Zareagowałem w ostatnim momencie, wbijając mój łokieć w jego brzuch. Proste aczkolwiek bardzo efektowne. Przeciwnik starał się nie kulić aby nie dawać mi przewagi, mimo wolnie jednak to zrobił, ja przez ten czas zdążyłem odskoczyć o krok, i korzystając z jego postury kopnąłem go w bok głowy najmocniej jak umiałem, tak że się zachwiał i  stracił na parę sekund orientację, co również wykorzystałem waląc go pięścią tym razem  pod brodę. Wiedział ze musi w końcu położyć kres tym niekorzystnym dla niego ruchom, dlatego zniżył się do poziomu dziecka 3 klasy albo napastowanej panienki, nadepnął mi na buta chcąc mnie unieruchomić i próbował mi włożyć palce w oczy. Był jednak za wolny , śmiejąc się pod nosem ominąłem jego żałosny ruch i zniżyłem się do poziomu jaki on reprezentował, czyli najzwyklejsze kopnięcie poniżej pasa. Gdy ten się kulił zakończyłem wszystko walnięciem go znów łokciem tym razem jednaka w  kręgosłup, przez co się przewrócił. Leżał skulony, kucnąłem przy nim i powiedziałem:
- Po raz pierwszy spotykam psa który nie umie uchronić swojego Pana.
Wróciłem do  Matta, który tylko patrzył na wszystko, i dalej nie stracił swojej pewności siebie.
- To co teraz mnie zabijesz? Dobrze wiesz  że...
- Stul pysk. Nie chciałem cię zabić. Bez różnicy kim jest ta dziewczyna, po prostu dogaduj takie rzeczy ze mną wcześniej. - powiedziałem klepiąc go po policzku. - A swoją robotę i tak wykonam, tylko oczywiście za wyższą cenę, za ten cały niepotrzebny teatrzyk.
- Odpuściłem ci wszystkie długi i jeszcze dałem nową działkę, żartujesz sobie ze mnie? - zapytał wku*wiony.
- O nie nie nie. nie śmiał bym, ale mam jakieś dziwne wrażenie. - powiedziałem poprawiając mu kurtkę. - Że to ty robisz sobie żarty ze mnie, a przecież dobrze wiesz że, nie znam się zbytnio na żartach.
- Wcześniej nie wiedziałem że ona... - zaczął tłumaczyć się jak przedszkolak. Co rozbawiło mnie równie mocno jak zagranie jego goryla podczas walki.
- Słuchaj Matt, jeśli chcesz bawić się w takie rzeczy razem ze swoim przerośniętym niedotrenowanym kumplem, to skończcie chociaż podstawówkę. Bo od początku mam wrażenie że pracuje z dziećmi.
Ten poczuł się wyraźnie urażony.
- Dobrze wiesz że mam za sobą najważniejszych ludzi na tym rynku, i że w całym Avenley nie znajdziesz lepszego towaru.
- I to jest właśnie to, co trzyma  cię przy życiu. - poklepałem go po policzku jak troskliwa mama.
Teraz na reszcie zapadła cisza, chyba wszystko nareszcie zostało wyjaśnione.
- Super także jesteśmy umówieni, gdy wykonam swoja robotę dostanę działkę ekstra. - podsumowałem.
Cisza Matta była dla mnie potwierdzeniem.
- Interesy z wami to przyjemność. - powiedziałem odchodząc.
Wróciłem do swojego samochodu, z bagażnika było słychać stłumione krzyki dziewczyny. 
- Wybacz że tle to trwało, ale nie martw sie w domu poświęcę ci wystarczającą ilość czasu. - powiedziałem odpalając szluga i ruszając czym prędzej do domu. Walka nieco poprawiła mi humor, i ból przestał mi aż tak dokuczać. Ale i tak miałem ogromną ochotę aby zrobić już z otrzymanym towarem porządek, jednak uznałem ze poczekam do domu aby nie było jakiejś dziwnej wpadki podczas jazdy.
W ciągu 10 minut byliśmy już na mojej posesji, podczas drogi nie szczędziłem dziewczynie dołów i ostrych zakrętów.
Otworzyłem bagażnik i zawiązałem jej oczy aby nie zobaczyła okolicy. Wziąłem ją z powrotem na ramię i zaniosłem do piwnicy. Była prawie całkowicie pusta. Betonowa podłoga była pobrudzona krwią a w niektórych miejscach czymś innym. Pomieszczenie oświecała tylko uboga migająca żarówka  zwisająca z sufitu, i jedyne co tu się znajdowało oprócz niej to metalowe krzesło, metalowy stolik na którym leżały różne rzeczy i brudny materac gdzieś z boku z wystającymi w niektórych miejscach sprężynami. . Posadziłem dziewczynę na krzesło.. Schyliłem się aby już i tak jej skrępowane nogi przywiązać do krzesła ta jednak kopnęła mnie w twarz.
- Ach tak? - skomentowałem po czym szybkim ruchem zdjąłem jej opaskę  z oczu. -  nie lubisz siedzieć ? Spokojnie księżniczko zaraz coś na to zaradzimy. - powiedziałem wywalając na podłogę krzesło razem z nią. Sięgnąłem po gruby sznur który leżał na stole i przewiesiłem go na hak na suficie. Podniosłem dziewczynę za włosy na nogi  i założyłem jej sznur na szyje. Po czym naciągnąłem go tak aby dotykała stopami do ziemi i mogła oddychać ale z zauważalnym utrudnieniem.
- Na początku chciałem wyjąc ci ta szmatę z buzi, ale chyba aż tak ci nie przeszkadza. Przecież byś mi powiedziała. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej lekko.
- No dobra to ty się tutaj rozgość, a ja pójdę na górę zająć się moją nagrodą. Ale spokojnie. - odgarnąłem jej włosy z twarzy. - Na ciebie też przyjdzie czas. - po czym puściłem jej oczko i wyszedłem, zgaszając do tego światło, i zamykając piwnice na 4 spusty. Nareszcie mam chwilę tylko dla siebie.

Katfrin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz