Strony

28 gru 2018

Od Thomasa cd. Oliego

Zakrztusiłem się, miałem coraz więcej powodów, by wybuchnąć śmiechem, chociaż w tej chwili przejąłem się winem na swojej bluzce.
- Masz opryszczkę na dupie? - tym razem nie wytrzymałem i słysząc, co właśnie powiedziałem, wybuchnąłem śmiechem, a Oli mi zawtórował. To zbudziło jego zwierzaki, które zirytowane hałasem, wyszły z pokoju.
- Na ustach idioto! - poprawił mnie, mimo wszystko się uśmiechając. Przez chwilę mieliśmy problem z nabraniem powietrza, co pewnie było wynikiem alkoholu. Gdy w końcu przestaliśmy, spojrzeliśmy się na siebie, a głupie uśmiechy nie chciały nam zejść z twarzy.
- Mnie rodzice nie wywalili, raczej sam musiałem ich opuścić – powiedziałem, a gdy zdałem sobie sprawę, że staje się otwarty i mogę powiedzieć coś za dużo, szybko zamknąłem usta.
- Dlaczego? - zapytał Oli. Odwróciłem wzrok, patrząc na wino w kieliszku. Dokończyłem je, postanawiając sobie, że nic mu nie powiem.
- A tak jakoś wyszło – stwierdziłem i nalałem sobie ostatnią porcję wina. Potem podszedłem do chłopaka i wylałem resztkę do jego naczynia.
- Ej no, ja ci tu opowiadam o swojej rodzinie, więc ty też coś powiedz – nakazał. Spojrzałem na niego ukradkiem i się zaśmiałem. Wyglądał jak naćpany, a wątpiłem, by miał czas coś wziąć.
- A co chcesz wiedzieć? - zapytałem opierając głowę na dłoni, której łokieć postawiłem na stole.
- Gdzie twoja rodzina? - otworzyłem szerzej oczy, czując, że jeśli tak dalej pójdzie, źle się to dla mnie skończy.
- W innym miejscu. Brałeś coś dzisiaj? - od razu zmieniłem temat, a chłopak, który wyglądał na niego zmęczonego, nie próbował wracać do poprzedniego. Pokręcił przecząco głową, ale po chwili zaczął przytakiwać.
- Tego gościa, którego widziałeś – stwierdził.
- Myślałem, że coś gorszego.
- Byli lepsi – po tych słowach na jego twarzy pojawił się niezadowolony grymas, a po chwili na jego łóżko wskoczyła świnka morska. Wziął ją na ręce. - Idę je wsadzić do klatki – oznajmił i wyszedł do kuchni. Podczas tych paru sekund widziałem, jak idzie dość… dziwnie. Jakby go uda bolały, albo… dalej miał tego kutasa w tyłku. Gdy wrócił, ponownie usiadł na łóżku, zabierając ze stołu swój kieliszek.
- Może chcesz, bym go zawołał? Chyba przydałby ci się masaż – stwierdziłem lekko się uśmiechając. Chciał się bzykać i ma.

<Oli?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz