Al, ty nie wiesz, co robisz, przestań. Odezwał się cichy głos zagłuszony podnieceniem. Dziwna siła wyrwała moją duszę z ciała i kazała bezradnie patrzeć na to, jak poddaje się ono kolejnym fazom rozkoszy, brnie w to jeszcze głębiej i głębiej. Moja dłoń w końcu ujęła męskość Bella, a jego pytanie zaplątało się gdzieś między milionem wykluczających się myśli. Widziałam tylko jeden obiekt. Jeden, który mnie interesował. Bez żadnej kontroli przekręciłam mężczyznę na plecy i wdrapałam się na jego biodra. Czułam pod sobą wyraźne ciepło, dużą twardość, która tylko czekała, żeby się wedrzeć.
Nie możesz tego zrobić. Znów ten głos.
Panowanie nad moim ciałem zostało mi zwyczajnie odebrane. Zmysły szarpało działanie leków. Nadal tak samo uparcie toczyłam z nimi walkę, jakby zachowując cząstkę siebie, ale powoli także oddalałam się w tę cudowną nieświadomość, w której cokolwiek bym nie zrobiła, poczuję się zajebiście.
- To co, mogę liczyć na coś miłego w zamian? ― Znów wymruczał mi do ucha, powodując, że po moich plecach przepełzł najczystszy prąd podniecenia.
- A jak myślisz? ― Moja ręka posuwała się wolno wzdłuż męskości. W górę i w dół. Twardniał jeszcze bardziej pod moimi palcami, które obejmowały go w mocniejszym uścisku. Zsunęłam swoje ciało niżej, nachyliłam głowę i czubkiem języka sięgnęłam główki przyrodzenia, nie odrywając dłoni. Bellami cicho stęknął w wyrazie przyjemności, a jego klatka unosiła się w szybszych oddechach.
Co ty robisz, dziwko.
Syknęłam na myśl, że moje dłonie nie mogły nawet drgnąć. Oddalić się. Nie przerywały swoich pieszczot, które równocześnie sprowadzały na mnie dziwnego rodzaju uczucie, że po prostu muszę. Żadnych pozytywnych odczuć. Żadnych negatywnych. Istna, nieuzasadniona zdrowymi zmysłami pustka, polegająca wyłącznie na zaspokojeniu potrzeb mężczyzny.
Reszta moich uczuć została zesłana w otchłań niebytu. Usta przeszły do pracy, nawilżyły męskość, przez co cała niemal zalśniła w marnym świetle. Schowałam go w ustach, głębiej, jeszcze głębiej. Poruszałam głową, mój język spokojnie i z dozą czułości sunął po całej długości. Dłonie nadal starały się nie przerywać żadnych działań, a je wyłącznie spotęgować, czego efektem były cichutkie jęki unoszące się w powietrzu. W końcu po niespełna paru minutach mężczyzna wplótł palce w moje włosy, nieco je zacisnął i głośniej stęknął, sięgając cudownej chwili spełnienia wprost w moich ustach. Przełknęłam wszystko, krzywiąc się z wyrazu lekkiego obrzydzenia.
Stało się.
Nie wiedziałam co, ale stało się.
- Niech to zostanie między nami ― wymamrotałam cicho, zdając już sobie sprawę z sytuacji. ― Najlepiej zapomnij.
- Oj, uwierz, że ciężko będzie mi zapomnieć. ― Uśmiechnął się znacząco.
Byłam tego samego zdania.
Szybko obtarłam usta ręką. Żadne z nas nie zrobiło już nic więcej, wyczuwając prawdopodobnie granicę, której przekroczyć nie można było, mimo iż podniecenie nadal rozprowadzało po moim ciele wyjątkowo przyjemne uczucie. Starając się ugasić wrzące we mnie gorąco, wspięłam się po ciele mężczyzny i jedyne, co zrobiłam, to spokojnie ułożyłam się obok jego klatki. Do uszu, pośród niewyraźnych szumów zaćmionego wciąż umysłu, dobiegło do mnie jeszcze nieco przyspieszone kołatanie serca zamkniętego w piersi. W jego rytmie zwyczajnie odpłynęłam we śnie, nie bacząc już na to, co się stało czy ma zamiar się stać.
Nie możesz tego zrobić. Znów ten głos.
Panowanie nad moim ciałem zostało mi zwyczajnie odebrane. Zmysły szarpało działanie leków. Nadal tak samo uparcie toczyłam z nimi walkę, jakby zachowując cząstkę siebie, ale powoli także oddalałam się w tę cudowną nieświadomość, w której cokolwiek bym nie zrobiła, poczuję się zajebiście.
- To co, mogę liczyć na coś miłego w zamian? ― Znów wymruczał mi do ucha, powodując, że po moich plecach przepełzł najczystszy prąd podniecenia.
- A jak myślisz? ― Moja ręka posuwała się wolno wzdłuż męskości. W górę i w dół. Twardniał jeszcze bardziej pod moimi palcami, które obejmowały go w mocniejszym uścisku. Zsunęłam swoje ciało niżej, nachyliłam głowę i czubkiem języka sięgnęłam główki przyrodzenia, nie odrywając dłoni. Bellami cicho stęknął w wyrazie przyjemności, a jego klatka unosiła się w szybszych oddechach.
Co ty robisz, dziwko.
Syknęłam na myśl, że moje dłonie nie mogły nawet drgnąć. Oddalić się. Nie przerywały swoich pieszczot, które równocześnie sprowadzały na mnie dziwnego rodzaju uczucie, że po prostu muszę. Żadnych pozytywnych odczuć. Żadnych negatywnych. Istna, nieuzasadniona zdrowymi zmysłami pustka, polegająca wyłącznie na zaspokojeniu potrzeb mężczyzny.
Reszta moich uczuć została zesłana w otchłań niebytu. Usta przeszły do pracy, nawilżyły męskość, przez co cała niemal zalśniła w marnym świetle. Schowałam go w ustach, głębiej, jeszcze głębiej. Poruszałam głową, mój język spokojnie i z dozą czułości sunął po całej długości. Dłonie nadal starały się nie przerywać żadnych działań, a je wyłącznie spotęgować, czego efektem były cichutkie jęki unoszące się w powietrzu. W końcu po niespełna paru minutach mężczyzna wplótł palce w moje włosy, nieco je zacisnął i głośniej stęknął, sięgając cudownej chwili spełnienia wprost w moich ustach. Przełknęłam wszystko, krzywiąc się z wyrazu lekkiego obrzydzenia.
Stało się.
Nie wiedziałam co, ale stało się.
- Niech to zostanie między nami ― wymamrotałam cicho, zdając już sobie sprawę z sytuacji. ― Najlepiej zapomnij.
- Oj, uwierz, że ciężko będzie mi zapomnieć. ― Uśmiechnął się znacząco.
Byłam tego samego zdania.
Szybko obtarłam usta ręką. Żadne z nas nie zrobiło już nic więcej, wyczuwając prawdopodobnie granicę, której przekroczyć nie można było, mimo iż podniecenie nadal rozprowadzało po moim ciele wyjątkowo przyjemne uczucie. Starając się ugasić wrzące we mnie gorąco, wspięłam się po ciele mężczyzny i jedyne, co zrobiłam, to spokojnie ułożyłam się obok jego klatki. Do uszu, pośród niewyraźnych szumów zaćmionego wciąż umysłu, dobiegło do mnie jeszcze nieco przyspieszone kołatanie serca zamkniętego w piersi. W jego rytmie zwyczajnie odpłynęłam we śnie, nie bacząc już na to, co się stało czy ma zamiar się stać.
***
Potworny ból głowy zalał mnie od środka. Cała czaszka dosłownie pulsowała okropnym cierpieniem, nie dając mi nawet unieść ciężkich powiek. Światło, jakie wpadało przez szparę w żaluzji, kłuło mnie w oczy niczym jaskrawy blask. Wszystko wywoływało ból i dziwną, niespotkaną dotąd konsternacje. Ale najbardziej niepokoił brak spójnych całości w umyśle. Nagość, którą wyczułam pod kołdrą.
Byłam naga.
Dobra, dobra, bez paniki.
Zbadałam wzrokiem pomieszczenie, w jakim przyszło mi spać. Nie poznawałam żadnego szczegółu tej sypialni. Nie poznawałam niczego. Pozostała ogromna pustka, która zajmowała całą powierzchnię skołowanego umysłu. Wstałam leniwie, wręcz z ostrożnością, i owinęłam ciało jedynym, co miałam ― kołdrą, starając się oczywiście nie rozpłakać na dobre. Nieświadomość rosła i rosła, a łzy stanęły w kącikach moich oczu zupełnie bez mojej zgody gotowe, by wypłynąć.
Opuściłam pomieszczenie. Korytarz poprowadził mnie wprost do schodów, z których szybko skorzystałam, chcąc znaleźć się na dole. I z każdym metrem migało mi w głowie coraz więcej świeżych myśli. Stanęłam u progu salonu. Dostrzegłam terrarium, parę nowoczesnych mebli i pozasłaniane żaluzje, które blokowały promienie światła. Przecież wiedziałam, czyj to dom. Wiedziałam to, ale ciężko mi było to przyznać.
Dopiero gdy mój zamglony łzami wzrok odnalazł Bellamiego w kuchni, bariera trzymająca wszystkie emocje na wodzy połamała się do reszty i zwyczajnie wybuchłam desperackim płaczem. Byłam naga. Bez wspomnień. W jego domu.
- B-bell? ― wydukałam, jeszcze bardziej obejmując się kołdrą, która za nic nie pozwoliła mi drżeć z zimna. ― C-co się w-wydarzyło? ― Dalej szlochałam, dokładając wszelkich starań, by przynajmniej płaczem zagłuszyć drwiące głosy w głowie. Wszystkie mówiły tylko jedno.
Dziwka.
Byłam naga.
Dobra, dobra, bez paniki.
Zbadałam wzrokiem pomieszczenie, w jakim przyszło mi spać. Nie poznawałam żadnego szczegółu tej sypialni. Nie poznawałam niczego. Pozostała ogromna pustka, która zajmowała całą powierzchnię skołowanego umysłu. Wstałam leniwie, wręcz z ostrożnością, i owinęłam ciało jedynym, co miałam ― kołdrą, starając się oczywiście nie rozpłakać na dobre. Nieświadomość rosła i rosła, a łzy stanęły w kącikach moich oczu zupełnie bez mojej zgody gotowe, by wypłynąć.
Opuściłam pomieszczenie. Korytarz poprowadził mnie wprost do schodów, z których szybko skorzystałam, chcąc znaleźć się na dole. I z każdym metrem migało mi w głowie coraz więcej świeżych myśli. Stanęłam u progu salonu. Dostrzegłam terrarium, parę nowoczesnych mebli i pozasłaniane żaluzje, które blokowały promienie światła. Przecież wiedziałam, czyj to dom. Wiedziałam to, ale ciężko mi było to przyznać.
Dopiero gdy mój zamglony łzami wzrok odnalazł Bellamiego w kuchni, bariera trzymająca wszystkie emocje na wodzy połamała się do reszty i zwyczajnie wybuchłam desperackim płaczem. Byłam naga. Bez wspomnień. W jego domu.
- B-bell? ― wydukałam, jeszcze bardziej obejmując się kołdrą, która za nic nie pozwoliła mi drżeć z zimna. ― C-co się w-wydarzyło? ― Dalej szlochałam, dokładając wszelkich starań, by przynajmniej płaczem zagłuszyć drwiące głosy w głowie. Wszystkie mówiły tylko jedno.
Dziwka.
Bellami?
Musiały się pojawić małe wyrzuty sumienia xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz