Podchodzi do nas uśmiechnięta rudowłosa kelnerka i pyta, czy coś podać. Zamawiam zwykły sok i kawałek orzechowego ciasta, a kobieta odchodzi. Dyskretnie odwracam się w stronę przyjaciółki, która mimiką oznajmia mi, że wszystko jest dobrze. Po chwili wybucha szczerym śmiechem, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że radzi sobie świetnie. Ta sama klientka spisuje ich zamówienie, a w oczach Melanii zauważalny jest ten charakterystyczny błysk ekscytacji. Spojrzeniem wracam do Ophelii, która, podobnie jak ja, spogląda na nich z odległości.
— Theo? — pyta nieco ciszej.
Kiwam głową, a kiedy kelner podaje moje zamówienie, szybko pociągam łyk soku pomarańczowego.
— Theo to mój wieloletni przyjaciel. Aidena i Mel zresztą też — wyjaśniam. — Znamy się na wylot, a przyszły chłopak Melanii rozpozna go wszędzie, więc wolę nie ryzykować. Przepraszam, że cię w to wciągam, ale wydajesz się być najodpowiedniejszą osobą. I tak, doskonale wiem, że zapewne masz milion innych zajęć, ale…
— Nie, spokojnie — przerywa mi. — Jedyne, co zrobiłam od momentu powrotu do domu, to wysypanie ryżu i wysprzątanie kuchni po tej katastrofie.
Parskam pod nosem i zaczynam dziabać ciasto. Okazuje się, iż jest naprawdę dobre i po chwili talerzyk pustoszeje, podobnie zresztą, jak szklanka po soku.
— Czy ona… — Oph wskazuje na siedzącą za nami parę. — Charlie, twoja koleżanka jest chyba bardzo szybka.
Nim w ogóle zdążam się obrócić, już kątem oka dostrzegam, jak Mel wpija się w usta Aidena, o ile takie określenie jest dobre. Oboje są strasznie pewni siebie, co widać, kiedy łączą się w pocałunku. Przybijam sobie m e n t a l n e g o face palma, a Ophelia chichocze cicho, kiedy nieświadomie przykładam sobie rękę do czoła. Oczy Melanii uchylają się delikatnie — zauważam, jak puszcza mi oczko, lecz po chwili całą swoją uwagę skupia na chłopaku, za którym szalała od najmłodszej klasy. Niesamowicie cieszę się jej szczęściem.
— Misję uważam za zakończoną powodzeniem — zwracam się do Oph, gdy spuszam ze wzroku przyjaciół. — Idziemy na spacer, bo zaraz zwymiotuję ze słodyczy.
Niepostrzeżenie wychodzimy na zewnątrz, wpierw opłacając nasz rachunek. Kierujemy się w stronę jeziorka Aequor, gdzie miałyśmy okazję poznać się jeszcze kilka godzin temu.
— W ramach przeprosin za to, że zaburzyłam twój spokój i wyciągnęłam cię do nudnej kawiarenki w celu własnym, oferuję ci jakąkolwiek rozrywkę. Jakieś życzenia? — stawiam ją pod ścianą prostego wyboru.
OPHELIA?
totalnie nie mam pomysłu XDD
totalnie nie mam pomysłu XDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz