28 lut 2019

Od Charlie cd. Ophelii

     — Nie wiem. — Wzruszam ramionami. — Naprawdę nie mam pojęcia. Może… kilkadziesiąt minut, żeby chociaż zobaczyć, czy Mel da radę sama. Ach, jakbyś się zastanawiała, dlaczego siedzimy właśnie tak, to już wyjaśniam. Aiden, ten chłopak, kiedy obróci się, zobaczy twój przód, a mój tył. Wtedy mnie nie rozpozna, proste, prawda? — mówię zgodnie z prawdą. — Co do twojego pierwszego pytania, mogłam wziąć Theo, ale oboje spostrzegliby go natchmiastowo, już nie mówiąc o tym, iż moja misja jest tajna.
     Podchodzi do nas uśmiechnięta rudowłosa kelnerka i pyta, czy coś podać. Zamawiam zwykły sok i kawałek orzechowego ciasta, a kobieta odchodzi. Dyskretnie odwracam się w stronę przyjaciółki, która mimiką oznajmia mi, że wszystko jest dobrze. Po chwili wybucha szczerym śmiechem, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że radzi sobie świetnie. Ta sama klientka spisuje ich zamówienie, a w oczach Melanii zauważalny jest ten charakterystyczny błysk ekscytacji. Spojrzeniem wracam do Ophelii, która, podobnie jak ja, spogląda na nich z odległości.
     — Theo? — pyta nieco ciszej.
     Kiwam głową, a kiedy kelner podaje moje zamówienie, szybko pociągam łyk soku pomarańczowego.
     — Theo to mój wieloletni przyjaciel. Aidena i Mel zresztą też — wyjaśniam. — Znamy się na wylot, a przyszły chłopak Melanii rozpozna go wszędzie, więc wolę nie ryzykować. Przepraszam, że cię w to wciągam, ale wydajesz się być najodpowiedniejszą osobą. I tak, doskonale wiem, że zapewne masz milion innych zajęć, ale…
     — Nie, spokojnie — przerywa mi. — Jedyne, co zrobiłam od momentu powrotu do domu, to wysypanie ryżu i wysprzątanie kuchni po tej katastrofie.
     Parskam pod nosem i zaczynam dziabać ciasto. Okazuje się, iż jest naprawdę dobre i po chwili talerzyk pustoszeje, podobnie zresztą, jak szklanka po soku.
     — Czy ona… — Oph wskazuje na siedzącą za nami parę. — Charlie, twoja koleżanka jest chyba bardzo szybka.
     Nim w ogóle zdążam się obrócić, już kątem oka dostrzegam, jak Mel wpija się w usta Aidena, o ile takie określenie jest dobre. Oboje są strasznie pewni siebie, co widać, kiedy łączą się w pocałunku. Przybijam sobie m e n t a l n e g o face palma, a Ophelia chichocze cicho, kiedy nieświadomie przykładam sobie rękę do czoła. Oczy Melanii uchylają się delikatnie — zauważam, jak puszcza mi oczko, lecz po chwili całą swoją uwagę skupia na chłopaku, za którym szalała od najmłodszej klasy. Niesamowicie cieszę się jej szczęściem.
     — Misję uważam za zakończoną powodzeniem — zwracam się do Oph, gdy spuszam ze wzroku przyjaciół. — Idziemy na spacer, bo zaraz zwymiotuję ze słodyczy.
     Niepostrzeżenie wychodzimy na zewnątrz, wpierw opłacając nasz rachunek. Kierujemy się w stronę jeziorka Aequor, gdzie miałyśmy okazję poznać się jeszcze kilka godzin temu.
     — W ramach przeprosin za to, że zaburzyłam twój spokój i wyciągnęłam cię do nudnej kawiarenki w celu własnym, oferuję ci jakąkolwiek rozrywkę. Jakieś życzenia? — stawiam ją pod ścianą prostego wyboru.

OPHELIA?
totalnie nie mam pomysłu XDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz