8 lut 2019

Od Odeyi C.D Samuel

    Wsunęłam dłoń do swojej kieszeni, gdzie natrafiłam na mały kawałek papieru. Zmarszczyłam brwi zdziwiona tym, że pojawiło się tak zupełnie nagle. Nawet nie wiedziałam, że mężczyzna mógł coś przy moich kieszeniach majstrować. Domyśliłam się jednak, że na tym pozornie wyglądającej karteczce widnieje mój numer. Mimo wszystko nie wydawało mi się, że to w jakiś sposób mogło powstrzymać Tobiasa. Nadal będzie dla mnie taki sam, jak zawsze. W końcu nie ma co się dziwić - jestem jego własnością.
     - Z nim byłaś? - spytał na wstępie mroźnym jak lód głosem. Wyglądał na opanowanego, jednak po jego oczach mogłam wyraźnie zobaczyć zdenerwowanie. Na pewno nie będzie kolorowo.
     - Tak. ty też się szlajasz z różnymi kobietami, a ja nie mogę? - Uniosłam jedną brew do góry, krzyżując ręce na piersi. Rozsądek ciągle mi podpowiadał, krzyczał wręcz, żebym w żaden sposób się nie wychylała i nie narażała niepotrzebnie na jego gniew. Jednak moja duma nie chciała jej w ogóle słuchać i to ona w tym momencie przejęła kontrolę.
     - Jestem męż…
     - I to jest powód, żebym była traktowana przez ciebie w taki sposób? - przerwałam mu, zanim ten zdążył skończyć zdanie.
     - Traktuję cie tak, jak na to zasłużyłaś niewdzięczna suko - warknął, podchodząc do mnie bliżej. - Rodzice nie nauczyli cię posłuszeństwa wobec męża?
     - Nie jesteś moim mężem! - Pod wpływem emocji, zupełnie nie myśląc, splunęłam mu na twarz. Chyba za bardzo nie poniosło.
    Tobias zamilkł. Z obrzydzeniem na twarzy wytarł moją ślinę z policzka, by po chwili złapać mnie mocno za nadgarstek i pociągnąć w swoją stronę, przez co mimowolnie wpadłam mu w ramiona. Palce wolnej dłoni zacisnął na moim biodrze, momentami sprawiając mi tym ból.
     - I ja mam ciebie dobrze traktować? Spójrz na siebie. Ubierasz się jak jakaś dziwka, zachowujesz jak skończona gówniara i chcesz, bym cię dobrze traktował?! - warknął głośniej, wyraźnie zdenerwowany. Na podniesiony ton tego głosu zareagowałam drżeniem, jednak nie dałam po sobie poznać tego, że znowu zaczęłam się go bać. - Co najwyżej mogę ci znowu dać w pysk i zatkać twoją głupią gębę kutasem.
    Przełknęłam ślinę. Nie chciałam tego, tak bardzo nie chciałam. Bałam się, że to zaraz może nastąpić. Może i nawet w tej chwili, albo za parę minut. Nie mogę już nawet zliczyć, ile razy byłam zmuszana do bycia jego seksualną zabawką. Nie pamiętam, ile nocy nie przespałam naga u jego boku. Nie pamiętam też ile łez przez niego wylałam. Już dawno wyczerpałam wszystkie ich zapasy.
     - I co mała suko? - syknął. - Boisz się mnie? Dobrze. Bo powinnaś. Mogłem się nie zgadzać na ten ślub. Taka głupia pizda jak ty nie powinna brać ślubu, a tym bardziej mieć dzieci. - Gdy to powiedział, w końcu mnie puścił. Nie zwracał już na mnie uwagi, jednak ja zamilkłam. Nie wiedziałam, co mogłam mu odpowiedzieć. Jego ostre jak noże słowa całkiem rozcięły moją pewność siebie. Najgorsze jednak było to, że wydawało mi się, iż mówi prawdę. Przez całe życie czułam się najgorsza, wszyscy mi to powtarzali, aż nie zaczęłam w to wierzyć. Mimo że teraz próbuję coś zmienić, to wiem, że niewiele mogę tym zdziałać. Jednak nadzieja umiera ostatnia, nieprawdaż?
    Patrzyłam na Tobiasa, starając się zachować kamienny wyraz twarzy. Widziałam jak bez słowa odszedł do samochodu, wsiadł i jak gdyby nigdy nic odjechał. Byłam wtedy na samej krawędzi załamania, bliska płaczu i całkiem roztrzęsiona. Jednak mimo wszystko nie uroniłam ani jednej łzy. Jego słowa mnie zraniły i zdołały zniszczyć kolejny fragment mojego umysłu, lecz ja nadal się trzymałam. Nic nie zmieni jednak tego, jaka jestem słaba.
    Gdy weszłam do domu, w salonie powitał mnie mój ojciec. Matka pewnie niezainteresowana tym, gdzie jej córka szlajała się w nocy, a babka prawdopodobnie udaje, że się interesuje historią w muzeum. Kiedy charakterystyczny odgłos obcasów rozniósł się po pomieszczeniu, mężczyzna podniósł na mnie wzrok znad gazety.
     - Odeya, gdzie byłaś? - spytał spokojnym głosem. Mogłam nawet dostrzec delikatny uśmiech na jego twarzy.
     - Gdzieś - powiedziałam zdawkowo i już chciałam ruszyć na górę, gdy zatrzymał mnie jego głos.
     - Stój, musimy porozmawiać. - Wstał z kanapy i podszedł do mnie za plecami. Odwróciłam się do niego po chwili przodem i delikatnie zadarłam głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.
     - Słucham.
    Ojciec, słysząc mój zimny ton głosu, zaczął się cicho podśmiewać.
     - Tylko czekałem, aż znowu coś zrobisz, buntowniku - parsknął cicho. - Widziałem na nagraniach to, co się wczoraj stało. Dlatego też nie martwiłem się o ciebie, gdy zobaczyłem, z kim wyszłaś. - Odstawił gazetę na bok. - Westonowie chcą nawiązać z nami współpracę, więc raczej nie będą napastować mojej córki, prawda? - Uniósł jedną brew do góry. - W każdym razie, mam do ciebie sprawę. Jesteś wykształcona. Słyszałem od twoich nauczycieli, że mówisz w pięciu językach i jesteś bardzo inteligentna. W końcu będziesz miała szansę to wykorzystać. - Wyciągnął z kieszeni cygaro i je zapalił. Mówił do mnie w ten sam sposób, jak do swoich podwładnych w firmie. Traktował mnie tak, jakbym wcale nie była jego córką. Już chciałam coś zacząć mówić, gdy on mi przerwał: - Mam w planach przekazać firmę w twoje ręce, a nie w Tobiasa.
    Przez chwilę stałam jak wryta, nie rozumiejąc tego, co ten do mnie mówił.
     - Mam być prezesem…?
     - I właścicielem - kiwnął głową. - Jane też jest inteligentna, ale ona ma prowadzić firmę ojca swojego narzeczonego razem z nim. Ty będziesz mogła przejąć stery po mnie, ale będę musiał ciebie nauczyć paru rzeczy. Dlatego jutro wieczorem widzę cię na kolacji. Punkt siódma, strój stosowny do okazji. Nie musi być sukienka, mogą być spodnie. Kobiety w tym biznesie lepiej się postrzega, gdy je noszą zamiast spódnic. - Uśmiechnął się do mnie, kładąc mi rękę na ramieniu. - Mimo tego, że próbujesz nam dogryźć prawie na każdym kroku, ufam ci. Nie spieprz tego, jutro zaczniesz się rozwijać zawodowo pod moimi skrzydłami, a teraz wybacz - spojrzał na zegarek. - Jestem umówiony z Amber.
    Skrzywiłam się. Wiedziałam doskonale, kim była ta kobieta. Asystentką mojego ojca oraz jej długoterminową kochanką. Spotykał się z nią w hotelach niemal co drugi dzień, a do domu wracał późno w nocy. Ja nigdy nie rozumiałam, jak moja matka może coś takiego wytrzymywać. Doszłam też do wniosku, że albo jest głupia i tego nie widzi, albo milczy, żeby nie narobić i sobie i jemu problemów, oraz zachować dumę i majątek. W pewnym sensie to rozumiem, ale ja nie chciałabym żyć w takim związku.

▼▲▼

    Dzień później, dokładnie wieczorem stałam przed lustrem, ubrana w białą, schludną koszulę z niewielkim dekoltem i długimi rękawami i czarne, eleganckie spodnie. Rude włosy upięłam w koka, popuszcząjąc niektóre kosmyki grzywki po bokach mojej twarzy, na której widniał delikatny makijaż z mocno kontrastującą z nim ciemną szminką. Poprawiłam lekko fryzurę i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Całe popołudnie spędziłam z ojcem na słuchaniu i zapisywaniu jego uwag oraz bardzo ważnych nauk, które wypływały z jego ust. Wyjaśnił mi dokładnie na czym dokładnie ma polegać ta umowa i pokazał wszystkie jej punkty. Mówił jak mam się zachowywać. Można powiedzieć, że czułam się trochę jak na lekcjach etykiety z moją babką. Jednak nauki jej i mojego ojca bardzo się różnią - ojciec nie krzyczał na mnie i nie wyzywał od najgorszych. Czułam się całkiem… spokojnie.
    Wzięłam torebkę z notatnikiem i długopisem w środku. Wrzuciłam tam jeszcze telefon, z wpisanym już do kontaktów numerem Sama i ostatecznie byłam gotowa zejść na dół.


< Samłel? Nie sprawdzałam, ale chyba może być xD >

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz