Analizuję jego milczenie i grymasy niezadowolenia na twarzy, lecz sama nie wiem, czy są one skutkiem tego pytania czy towarzyszą mężczyźnie już od dawna. Wydaje mi się nieco niechętny do rozmowy — ba, może nawet, gdyby nie miał szacunku do klienta, już znajdowałabym się za drzwiami. Próbuję dojść do tego, na ile mogę sobie pozwolić, ale ostatecznie rzucam spojrzenie używanemu samochodowi i milczę. Uspokojona myślami, że to nie moja sprawa ani nic, co mnie obchodzi, podchodzę bliżej ściany i opieram się o nią, ostatecznie zbywając głębszy temat, a zahaczając o płytki.
- Może to i dobrze, że nie jesteś jak ten z Brown Inc. — Wydaje się, że mówię do siebie. Noah z niemiłym dla ucha piskiem metalu otwiera maskę nieco starszego samochodu. — Wydajesz się mniejszym snobem, ale mogę się mylić.
Cały czas ganiany był moim wzrokiem. Nie wiem, skąd moja ciekawość względem niego, ale mam to do siebie, że lubię się dowiadywać czegoś o kimś. Ale nigdy, przenigdy nie spieszę się ze zdradzaniem swoich danych. Nie fair? Może.
Noah reaguje na moją wypowiedź dyskretnie. Było to zaledwie spojrzenie kątem oka, które może mówić mi o wielu różnych emocjach, jakie ujawnił, a równocześnie chciał trzymać w sobie.
- Jak udało ci się na to wpaść? — Słyszę wyraźny sarkazm, ale jego głos staje się mniej markotny.
- To nic trudnego.
Ciemnowłosy zaczyna grzebać pod maską samochodu, ale nie robi tego zbyt długo, bo jego telefon ukryty w kieszeni roboczego ubrania wibruje głośno. Natychmiast go sięga i odbiera z westchnieniem, ale już odwrócony do ściany, a raczej półki z narzędziami umazanej czarnym smarem. Staram się nie podsłuchiwać, ale jak nie usłyszeć chociaż słowa, gdy dzielą nas zaledwie metry, a ton, jakim się posługuje, nie jest cichy. Szybko wnioskuję, że to jego dziewczyna, co w sumie jest nielada zdziwieniem, biorąc pod uwagę temperament. Przy okazji do mojego ucha wpada wzmianka o walentynkach. Cholera, walentynki. Uproszczona przez wszystkich okazja na wyznawanie sobie miłości, dokładnie tak, jakby nie było do tego każdego dnia. To święto miłości wszelkiego rodzaju i od stuleci nie zmienia swojego znaczenia, co potwierdza, że tego dnia każdy zasługuje na małe zasmakowanie pięknego uczucia. Nigdy nie popierałam jednak tego, że uczucia wyznaje się odświętnie, ale cóż poradzić? Walentego można potraktować jako pretekst. Ważne, by dać się poczuć wyjątkowo tej osobie, która na to zasługuje. A ton Noah nie doceniał tej dziewczyny w telefonie, co pozwala mi łatwo stwierdzić, że walentynek nie uznaje za warte zachodu święto.
- Druga połówka dzwoniła? — mamroczę, nie umiejąc powstrzymać tego pytania. Bardziej z żałości wobec jego dziewczyny. Współczuję jej.
Mężczyzna spogląda na mnie tak, jakby wcale nie chciał usłyszeć tego pytania od nieznajomej.
- Tylko ona wierzy w tak płytkie święto.
- Ja też wierzę — odpowiadam. — Choć drugiej połówki nie mam.
- Wspaniale — rzuca mi obojętnie. Ciężki przypadek.
- Więc twój ton jest tak samo obojętny jak twoje uczucie względem tej dziewczyny? — Krzyżuję ręce na klatce piersiowej. Noah mierzy mnie surowym spojrzeniem, zmuszając mnie do myślenia, że teraz, właśnie w tym miejscu popełniłam duży błąd. Przestaje grzebać pod maską auta.
- Chyba nie tobie to oceniać. — Parska arogancko. — Walentynki to kiepski żart, bo ludzie nie mieli czym zająć miejsca w kalendarzu. Budzą się, by zadowalać swoją drugą połówkę, i co w tym prawdziwego? Zwykła pokazówka, ot co.
- Trafny argument. — Odbijam się od ściany. Kontynuuję tę rozmowę tylko z tego powodu, że budzi się we mnie nieokreślone współczucie. — Nie chcę się wtrącać, ale codziennie myśli się o romantycznej kolacji? Codziennie myśli się o zaręczynach? Walentynki to może szajs dla niektórych, ale dla tej wyjątkowej osoby, której na tym zależy, cóż, można zmienić nieco kąt.
Zerkam na Noah. Patrzy w maskę samochodu, ale wiem, że mnie słucha.
- Mów z sensem, bo mi uszy więdną.
Zaciskam na te słowa palce w pięść, powstrzymując w ten sposób emocje.
- Mówię o tym, że walentynki to może być po prostu okazja dla was. Tak jak urodziny. Tak jak rocznica. Nie powiesz każdego dnia „wszystkiego najlepszego”, tak jak nie zabierzesz nikogo na kolację bez powodu. Powodem jest nawet poprawienie relacji. Walentynki to okazja dla wyrażenia uczuć, a związek składa się z dwóch jednostek, z tego, co mi wiadomo. Spójrz też na... dziewczynę z telefonu, jakkolwiek ma na imię. Doceni to, że się dla niej starasz. — Kończę, czekając na jego reakcję, a jednocześnie myśląc, czy nie ruszyłam za daleko.
- I co w związku z tym? Mam do niej przyjść i wręczyć jej bukiet róż, które i tak zwiędną, a na koniec uraczyć kiczowatym balonikiem z napisem „Kocham Cię”, jakbym nie mógł powiedzieć jej tego prosto w twarz? — Niespodziewanie wplątuję się w nim w nieoczekiwaną dyskusję.
- A potrafisz? — pytam ciszej. — Kiedyś myślałam, że dla drugiej połówki można zrobić wszystko, ale tak jak te święto traci na prawdziwej wartości, tak związki wiszą na włosku przez własne ego.
Mężczyzna marszczy brwi z poirytowaniem i już otwiera usta, ale nie mówi niczego. Wgapiam się w niego przez dłuższy czas w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź, która nie nadchodzi. Zamiast tego Noah ze sporą dozą niechęci wypuszcza z ust westchnienie.
- Dobra, wygrałaś — burka ponuro i się prostuje nad maską samochodu.
Uśmiecham się dyskretnie i chwycę się pod boki.
- Świetnie — mamroczę. — Ile przegląd może trwać? — Zmieniam temat, sądząc, że to najlepszy moment, by dać mu spokój.
Mechanik patrzy na mnie tak, jakby właśnie usłyszał coś nienormalnego. Nie dziwię mu się.
- Godzinę.
- Zostawiam pieniądze i do zobaczenia.
Mężczyzna kiwa nieznacznie głową, nie interesując się jednak zbytnio tym, co właśnie powiedziałam. Nie chcąc pozostać tu ani chwili dłużej, odwracam się na pięcie i tyle co widziałam się z nowo poznanym Noah.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz