Strony

28 lut 2019

Od Odette C.D Adam

     Kolejny dzień w pracy niczym nie różnił się od poprzednich. Następne twarze, które starałam się zapamiętać, ale graniczyło to z cudem, następne zamówienia, które trzeba było zbierać. Adam przyjmował nowe oferty pracy, lecz większość wychodziła ze skwaszoną miną, dlatego część wolnego czasu spędzałam na motywacyjnej rozmowie i pocieszaniu poległych. Nasz właściciel musiał być więc znacznie surowszy niż zwykle, choć nigdy nie odnotowałam u niego takich zapędów. Gdy sprzątałam blaty, przez lokal przeszła wysoka kobieta na szpilkach, której włosy związane były w wysokiego kucyka. Przez chwilę nawet wpatrywałam się w nią, gdy tak stała zalana totalną konsternacją. Oszczędziłam jej więcej tego niekomfortowego uczucia i spokojnym krokiem, tak, by się nie wystraszyła, podeszłam do niej. I stwierdziłam jedno. Z twarzy wydawała się niezwykle miłą osobą — a w tym przekonaniu ugruntował mnie jej uśmiech i przyjaźń skryta w oczach. Może zbyt szybko ją oceniam, ale taka już byłam, że zawczasu dostrzegam w ludziach dobro.
     - Dzień dobry, przepraszam, ale wiesz może, gdzie jest tutaj biuro szefa? Przyszłam z ogłoszeniem w sprawie posady kelnerki. — Ubiegła mnie. Zerknęłam szybko na kartkę z ogłoszeniem, jaką zaciskała w dłoni i powróciłam na poziom jej oczu. 
     - Jest tuż za tobą. — Nie powstrzymałam sympatycznego chichotu. — Ostatnio sporo osób wyszło stamtąd z grobowymi minami, ale miejmy nadzieję, że tobie się uda. 
     - To oznacza większe szanse dla mnie. — Uniosła brwi w lekko wyzywającym spojrzeniu. Jej pewność siebie mogła jednak przynieść oczekiwane skutki.
     - Jasne, trzymam kciuki. — Zaczęłam odprowadzać ją swoim ciekawskim spojrzeniem, ale nie ciągnęło się to zbyt długo, bo za chwilę powróciłam do swoich obowiązków.
     Moja wiara była ogromna. Co jakiś czas zerkałam na drzwi, potem na przemijające w nieskończoność minuty na zegarze, aż drzwi rozchyliły się, a z nich wydobył się Adam z tą dziewczyną — oboje szeroko uśmiechnięci. Adamowi można zarzucić ulgę, bo jakby nie było poszukiwał tej dobrej osoby od wyczerpujących paru godzin. Kobieta, zresztą niezbyt wyższa ode mnie, z długimi, rudymi włosami, rozmawiała jeszcze z właścicielem parę minut, w przeciągu których wymieniali się uśmiechami i śmiechami. Naprawdę się dogadywali. Na koniec mężczyzna ucisnął jej dłoń i odprowadził wzrokiem do wyjścia. Potem błękitny wzrok odnalazł mnie.
     - Wow, musiało nieźle pójść. — Posłałam blondynowi uśmiech. Skinął głową w odpowiedzi. 
     - W końcu godna kandydatka. Szczerze mam nadzieję, że jej się uda przejść okres próbny. — Oparł się o blat lady i objął wzrokiem dalej kręcący się biznes. 

     - Jak ma na imię? — Ścisnęłam notatnik w skrzyżowanych rękach i nie oszczędziłam mężczyźnie ciekawskiego spojrzenia. 
     - Holly Madison. Albo Hailee… nigdy nie miałem dobrej pamięci do imion. — Machnął na to ręką i rzucił mi szybki wzrok. — A co, zazdrosna? — Cmoknął powietrze, na co reakcją było spore rozbawienie, które szybko opanowałam.
     - Noo, chciałbyś. 
     - No pewnie, że jesteś.
     - Nie jestem. — Jeszcze raz mu zaprotestowałam, tym razem z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. — Jesteśmy… tylko przyjaciółmi, tak? — Mój ton starał się sprawić wrażenie, jakby ten fakt był oczywisty.
     Objął mnie lekko ramieniem i wyszeptał do ucha.
     - Przyjaciółmi, którzy lubią czasem nagiąć przyjacielską przestrzeń. — Wręcz zamruczał, mogąc już obserwować dorodną czerwień rozciągającą się na mojej twarzy. Nim ktokolwiek zdążył to zauważyć, z łatwością wyszłam z jego cienia i nie odważając się spojrzeć w jego stronę drugi raz, powróciłam do należytego wykonywania moich obowiązków.
     Nazajutrz, zresztą jak mówiła większość wyznaczonych godzin pracy, przybyłam punkt ósma. Restauracja została świeżo zasilona nowymi zasobami, kilku dostawców kręciło się jeszcze od ciężarówek do wejścia, a wewnątrz wielkiego lokalu biegała tylko jedna osoba. Nie wiedziałam, kim była. Słyszałam tylko stukot szpilek — i był to dźwięk, za którym weszłam wgłąb budynku. To, co ujrzałam, znacznie przerosło  moje oczekiwania. Niejaka Holly, bądź Hailee, jako jedyna pracowała o tej porze, a ponadto właśnie podwędzała mi obowiązki, przenosząc towary do spiżarni. Podeszłam do niej w okamgnieniu, zakładając na twarz lekko zdziwiony uśmiech.
     - Heej… — zawiesiłam głos, bo dopiero zdążyłam spojrzeć na jej platkietkę — Holly! Co tak wcześnie? Pracownicy z okresu próbnego nie przychodzą na godzinę dziesiąta?
     W pierwszej chwili jej zakłopotany wzrok kazał mi myśleć, że rudowłosa nawet nie ma pojęcia, jak udzielić odpowiedzi. Poza tym kelnerki nie zajmują się wykładaniem towarów, z tego co mi wiadomo. Cóż, było mi niezwykle miło, że zostałam wyręczona, jednak czekało mnie także niesympatyczne spotkanie z własnym sumieniem, które mi powie, że pracowałam za mało.
     - W sumie to tak, ale… przepraszam, jeśli to nie w porządku. Po prostu chciałam pokazać się od dobrej strony. — Albo podlizać się szefowi? Boże, czy ja stawałam się zazdrosna? Dziewczyna może robi co tylko może, by zdobyć pracę, a mnie powinno być wstyd, bo ją o coś oskarżam. Głupia, głupia, głupia.
     - Dobrze, nic się nie stało. Znajdę sobie zajęcie, rób co masz robić. — Posłałam jej ciepły uśmiech, miałam się już odwracać, ale znów doszedł do mnie jej dziewczęcy, lekko wysoki głos.
     - Och, naczynia też już włożyłam do zmywarki.
     - Ale pewnie nie wyszorowałaś… 
     - To też.
     - ... blatów. — Moje słowa zwieńczyła uśmiechem.
     Postawiłam oczy. To niepokojące. 

***

     Niemal wybuchała we mnie mieszkanka negatywnych i pozytywnych odczuć, z którymi przyszłam do biura mojego pracodawcy. Zapukałam cicho, chcąc zachować w sobie resztki kultury, a nie usłyszawszy żadnych protestów, weszłam wgłąb pomieszczenia. Adam, dzień jak co dzień, przeglądał nadchodzące rachunki i rozliczał się z naszymi dostawcami, jednak wbrew temu uniósł wzrok.
  - Dzień dobry. — Przywitał się uśmiechem. Wcale nie dziwiło mnie jego zadowolenie, ale nie wiedziałam, czy był świadom tego, iż nowa zagarnia sobie całą moją robotę.
  - Dzień dobry — odparłam spokojnie, a że spokojnie, to mógł już zauważyć, że coś jest nie tak. Emocje wyrysowane na twarzy bywały uciążliwe. — Coś taki uśmiechnięty? Nowa kelnerka sprawuje się świetnie? — Musiałam udawać, że o tym nie wiem, a zastanowienie podkreśliły uniesione brwi. 
  - Zadowolony, bo idzie dzisiaj zaskakująco gładko. — Wstał z fotela i zgarbił się nad biurkiem, wbijając wzrok w stos dokumentów. — I owszem, Holly jest świetna. Dawno nie było tak zaangażowanej pracownicy.
  A ja?
  Mój wzrok krył teraz głęboko ukryte zdziwienie. Boże, oby wyglądało na ukryte. Otrząsnęłam się zaraz, pozbywając się z twarzy wszelkich emocji.
  - Nie da się ukryć, że jest zaangażowana. W moją pracę też. — Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
  - Jak to w twoją? — Odpowiedział mi w końcu tym zmieszaniem, jakiego oczekiwałam. O tak.
  - Przyszłam na swoją zmianę, miałam ogarnąć kuchnię i przeprowadzić towar do spiżarni, a tu co? Wszystko pozałatwiane dokładnie tak, jakby przyszła tu jakieś dwie godziny temu. — Patrzyłam na Adama wyczekująco, zastanawiając się nad jego reakcją.


Adam?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz