— Raczej nie zabić... Tylko wygonić. Do tego nie ''my'' tylko ja, bo Gared stał zwinięty w kłębek na stołku, a ja ledwo przytomna wymachiwałam miotłą po całym mieszkaniu. Niby jest dość odważnym człowiekiem, ale kiedy zauważy, choć małego gryzonia, od razu zamienia się w babę. Eh... to w sumie brzmi, jakbym obrażała siebie, ale to powiedzenie jest już standardem.
Skrzywiłem się nieznacznie, uciekając gdzieś wzrokiem, bo wypowiedź zmierzała raczej w kierunku, którego za bardzo obierać nie chciałem i liczyłem bardziej na...
Sam do końca nie wiem co.
— Może doprecyzuj ten twój „zespół”. Nie znam żadnych szczegółów — rzuciłem w pewnym momencie, możliwe, że dość zbywająco i tym razem, wyjątkowo, z wymuszonym uśmiechem.
Nie wiem, czego oczekiwałem od dziewczyny. Niby w jej wieku byłem identyczny i...
O losie, nie zazdroszczę nikomu, kto mógł mnie wtedy poznać.
— Zespół nazywa się Lord Of The Lost. Śpiewam i gram na perkusji. — Mimo tego, jak bardzo bym nie chciał, powróciłem do niej wzrokiem. Możliwe nawet, że granatowa tęczówka błysnęła szelmowsko, zupełnie z tą samą werwą, co kiedyś. — Ta Victoria, którą poznałeś teraz, jest zupełnie inna na koncertach i trasach. Można powiedzieć, że jeszcze głupsza i bardziej denerwująca. Wracając... W zespole jest nas siódemka. Ja, czyli Victoria Chuptyś, Bo Six, można powiedzieć, że to taki twardziel, ale głos ma wyższy od mojego. Kolejny to Chris Harms, jest głównym wokalistą, uważa, że jest hetero, ale lizanie się z Garedem i Bo na każdym koncercie, to chyba już świadczy o czymś innym. Gareda już znasz... Kolejny to Class. Taki delikatnie... król imprez. Najczęstszy bywalec striptizerskich klubów. Pi to tak zwany „Nowy”. Dołączył do nas niedawno, taki jeszcze trochę dzieciak, chociaż jest starszy ode mnie. Ostatni to Nick, mój zmiennik. Także gra na perkusji, wydaję mi się, z jest najnormalniejszy z nas wszystkich. Uf... rozgadałam się trochę. Ale teraz wiesz już wszystko.
Naprawdę cisnęło mi się na usta krótkie, dość szczeniackie zdanie. Bo czy ja ją pytałem o cholerną biografię? Wystarczyłoby samo zapoznanie z gatunkiem muzycznym i nazwą.
Tymczasem musiałem pozostać z niesmakiem, bo jak bardzo sam lekkich obyczajów bym nie był, tak słuchanie o tym, kto z kim, jak, kiedy i czy ktoś lubuje się w łażeniu po klubach o zabarwieniu stricte erotycznym, po prostu nie należało do moich, powiedzmy, ulubionych zajęć.
Może dlatego jak najszybciej dopiłem kawę, stukając rytmicznie palcami o dość ładny i nawet czysty blat.
— Co powiesz na krótki spacer? Nie spacerowałam z nikim od 6 roku życia. Więc jak?
Zmarszczyłem brwi, odkładając filiżankę. Nie spacerować? Z nikim?
Właściwie przeciętny człowiek robi to codziennie, przemieszczając się z punktu A do punktu B. Westchnąłem, możliwe, że odnotowując w głowie kolejną mało ważną informację, by następnie kiwnąć leniwie głową.
— Nie ma sprawy — odpowiedziałem, siląc się przy okazji na uśmiech, a już chwilę później wciągając na siebie swój, ostatnio dość lubiany, płaszcz.
Victorio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz