2 mar 2019

Od Nivana cd Antoniego

Te chwile bez słów. Bez zbędnego zabijania czasu niepotrzebną paplaniną, która skutecznie niszczyła efekt.
Te chwile lubiłem chyba najbardziej ze wszystkich. Pozwalające nacieszyć się drugą osobą w całej jej okazałości, wsłuchując się jedynie w rytm jej oddechu, szelestu ubrań. Czasem również bicia serca, jeśli pozwolono ci na więcej. Na przytulenie się do piersi i zaznania dotyku w tak błogim momencie.
Na Watsona lampić mogłem się, tak na oko, w nieskończoność, nie nudząc się ani trochę, a wręcz przeciwnie. Wyciągając z tego przywileju coraz więcej frajdy. Rozpływając się nad błyskiem błękitnych oczu. Topiąc się w nich.
Przypominając sobie, jak zupełnie inaczej wyglądały tamtego dnia, gdy postanowił po prostu zasłonić mi dostęp do światła, prężąc się niczym dumny, rasowy kocur.
Możliwe było, że już wtedy...
Czułem, że będzie dla mnie kimś więcej, niż tylko kolejnym szarym chłopakiem ze szkoły?
Bo Antoni miał w sobie coś, czego inni mogli mu tylko pozazdrościć. Jakąś iskrę, płonącą żywym ogniem charyzmę. Wmontowany jebany magnes na pedałów mojego pokroju.
Którzy uginali się pod ciężarem uroku i wspomnień, jak ja, gdy mężczyzna bez uprzedzenia nachylił się nade mną. Byle przyciągnąć, byle zagarnąć, mocno, do siebie i dla siebie.
Cicho sapnąłem, zerkając na niego w lekkim szoku. Czując dobrze znaną dłoń na boku. Ponownie widząc ten spokojny wzrok, który mimo wszystko dawał radę mienić się jak ocean w mocnym słońcu.
Jak dobrze znałem to spojrzenie i jak bardzo za nim przepadałem, wiedziałem tylko ja i on.
I tak samo wiedziałem, że żeby nie oddać tej rundy, musiałem działać ostrożnie. Bo Watson buzował, powoli, leniwie, ale już dawało się wyczuć tę nutkę podirytowania. Bo czasem wystarczyły dwa, źle wycelowane słowa, a bańka szybko pękała.
Może dlatego zebrałem się jedynie na leniwe manewry przy twarzy mężczyzny. Na leniwe trącenie nosem policzka.
Na ciepły, nie, gorący oddech opuszczony z cichym westchnięciem prosto na usta mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz