Woda. Wody, chciałem tylko wody, a gdy ją dostałem, to chciałem już tylko i wyłącznie świętego spokoju, ciszy i chwili dla siebie na odsapnięcie, bo migrena skutecznie dawała mi o sobie się we znaki i nie pozwalała odpocząć.
Marszczyłem czoło, ściągałem brwi, zaciskając przy okazji palce na butelce jakiejś pierwszej lepszej, znalezionej mineralnej. Na moje szczęście nie była gazowana. Zwykła, prosta, normalna, która ani trochę nie drapała w gardło i nie smakowała, jak coś z nadmiarem soli, czy czego innego, co wcale mi się nie podobało.
Usiadłem na kanapie, wciskając zdecydowanie zbyt brudne okulary na nos i za chwilę rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu telefonu, gdy nastolatka zaczęła rozmawiać z kimś przez własną komórkę.
Rozładowany.
Norma jak zawsze.
Wcisnąłem czarną cegiełkę do kieszeni i ponownie przytknąłem butelkę do ust, licząc tylko na szybkie dokończenie wszystkiego i względnie zwinną ewakuację, bo dalej miałem ochotę jedynie na położenie się w norze i odpłynięcie, licząc, że zostawią mnie w spokoju.
Wystarczało już tych głupot, jak na jeden wieczór było ich zdecydowanie zbyt wiele, co wcale mi się nie podobało.
A gdy głowa wylądowała na moim ramieniu, miarka się przebrała. Mogłem jedynie posłać jej groźne spojrzenie i nie licząc się z faktem, że dziewczyna po prostu ryczała, odepchnąć ją od siebie jednym, szybkim ruchem.
— Nie pozwalasz sobie na zbyt dużo? — spytałem, może syknąłem, pochylając się do przodu i łypiąc na nią, powiedzmy sobie szczerze, mało przychylnym wzrokiem.
Zbyt słabo zaznaczałem granicę, a powinienem był zrobić to już na samym początku.
Gdy ta pierdolona dłoń musnęła moją, naruszając przestrzeń osobistą.
— Znamy się dzień, o ile w ogóle. Poszliśmy na kawę, ok, no ale kurwa, błagam.
Nerwowo wydmuchałem powietrze nosem.
Czasem miałem po prostu dość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz