O dziwo moje wyjście na klatkę schodową okazało się być kolejnym... ym... błędem? Zauważyłam Antoniego, który zdecydowanie nie był zadowolony z mojego przybycia. Już wtedy zrozumiałam, że nie ma zamiaru iść tam, gdzie mu zaproponowałam. Okej. Niczego nie narzucam. Zerknęłam tylko na niego, potrząsnęłam ramionami i zaszłam w dół klatki schodowej. Otworzyłam dość ciężkie drzwi wyjściowe i ruszyłam w stronę celu. Kawiarnia była jakieś półtora kilometra od mojego domu. No niestety, ja w domu ekspresu nie mam, a Gared robi za gorzką kawę. Chociaż teraz to wątpię czy cokolwiek zrobiłby dobrze, ze względu na jego stan trzeźwości. Nie zamierzałam się odwrócić. Dobrze wiedziałam, że facet idzie za mną. Telefon zaczął dzwonić. Odebrałam dość szybko, gdyż akurat trzymałam go w kieszeni. Usłyszałam tylko ciche ,,Za ostatnią walkę jesteś skończona.'' To wszystko. Zupełnie wszystko. Zastrzeżony numer. Ciekawe... Z kim ja ostatnio walczyłam. Chyba z Miliyową. Taka typowa, wielka, ruska baba. Lekko ją przechytrzyłam i padła na matę. Tylko to nie był jej głos. To był zdecydowanie głos faceta. Jakiś dziwny, przytłumiony. Zatrzymałam się i schowałam telefon do kieszeni. Znów zestresowana. Nie wiem co te rosyjskie komuchy chcą mi zrobić, ale zaczynam się lekko obawiać. Zauważyłam, że Antoniego już gdzieś dawno zostawiłam w tyle. Nie widziałam go nigdzie. Może wszedł w jakąś uliczkę za rogiem. A może wrócił do budynku, bo czegoś zapomniał? Nie wiem. W każdym razie schowałam się za murek i wyjęłam z torebki paczkę papierosów. Zdecydowanie za dużo palę. Powinnam na trochę przestać. Jakże duże było moje zdziwienie, kiedy w pudełku nie było ani trochę zbawiennego tytoniu. Zgniotłam przedmiot w dłoni i wrzuciłam do kosza. Pierwszy spożywczak na rogu. Na szczęście jeszcze otwarty. Wbiegłam do środka i oprócz Marlboro wzięłam jeszcze setkę Soplicy, która w jakikolwiek sposób miała mnie uspokoić. Do sklepu, kiedy byłam już przy kasie, weszło kilku typków. Każdy ubrany na czarno. Czapki na głowach. Zapłaciłam szybko.
- Reszty nie trzeba. - powiedziałam i szybko wyszłam ze sklepu. Od razu coś mnie zaniepokoiło. Antoniego nadal nigdzie nie widziałam. Nagle podejrzani ludzie wybiegli ze sklepu i zaczęli biec w moją stronę. Nie miałam innego wyboru. Tylko ucieczka. Nienawidzę obcasów. Nigdy więcej. Gdyby nie ona wszystko byłoby w porządku. Noga nagle mimowolnie przekręciła się w złym kierunku, a w moją szyję wbiła się jakaś igła. Mroczki przed oczami. I ciemność.
Antoni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz