6 kwi 2019

Od Gareda cd. Victorii

Nie czuję się przy niej dobrze. Ręce mi drętwieją, a mózg nagle sobie idzie. Zostawia mnie samego na pożarcie tej bestii. Potrafi poprzewracać w głowie i to bardzo. Ze zwykłej rozmowy potrafi się dowiedzieć co myślę, czuję. Taka głupia to ona jednak nie jest. Siedziałem na tej pieprzonej, zimnej ławce i myślałem tylko o powrocie do ciepłego mieszkania. Wyjście na papierosa to był bardzo zły pomysł. A mogłeś debilu siedzieć na dupie i się nie ruszać. Nagle przeszedł mnie mocny dreszcz, można powiedzieć, że nawet lekko przestraszyłem się, kiedy dziewczyna niespodziewanie położyła mi swoją głowę na ramieniu. Chciałem już powoli zaprzeczyć i przenieść swoją dłonią jej głowę na poprzednie miejsce, ale niech będzie. Nagle jednak sama podniosła głowę. Zaczynam się obawiać, że czyta mi w myślach. Nie chciałaby zajrzeć do tak złego umysłu jak mój. Miałaby traumę do końca życia. Chociaż to twarda baba i myślę, że wszystko by miała po prostu w dupie. No chyba, że znalazłaby moje dziwne fantazje. Ale one są ukryte głęboko z tyłu głowy.
- Zimno Ci? - zapytała. Ja tylko przytaknąłem głową i objąłem ramiona dłońmi. Victoria ma coś chyba z głową. Czasem naprawdę czuję się przy niej jak kobieta. Zdjęła swój płaszcz i okryła mnie nim. Chciałem jej go oddać, ale jej najwidoczniej zupełnie nie było zimno, bo siedziała bez ani jednego drgania. Gorącokrwista wariatka. Objąłem ją tępym spojrzeniem. Jej płaszcz dał radę zakryć tylko połowę moich pleców. Mała, gorącokrwista wariatka. Tego określenia już nigdy nie wypowiem na głos. Raz kiedy to zrobiłem oberwałem butelką. A potem sama szyła mi łeb. Syndrom sztokholmski to jej drugie imię. Każda kobieta jest na swój sposób masochistką. Facet sprawia jej ból, a ona nie dość, że to lubi, to jeszcze chce więcej. No chyba, że jest aseksualna. Podejrzewałem kiedyś o to Victorię. Chyba niepotrzebnie, bo za każdym pójściem do klubu podrywa jakąś nową laskę, albo faceta.
- Mam dziś za dużo energii. - wymsknęło mi się.
- Nie dziwię się. W końcu moje Whiskey było dobre co? - zakrztusiłem się dymem. Właśnie. Jak ta cholera szybko pali. Zgasiła kiepa jakieś kilka minut wcześniej, a ja jeszcze męczyłem się z drugą połową tytoniu. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza jakieś małe pudełeczko. Okazała się być to tabaka. Wysypała sobie dość dużo krechę na dłoni i wciągnęła wszystko za jednym razem. Skrzywiłem się mocno. Poczułem w nosie te pieczenie, mimo że nie wciągnąłem tego ustrojstwa. W momencie oczy zrobiły jej się czerwone. Spojrzała się na mnie i wybuchnęła śmiechem, kiedy zobaczyła moją krzywą minę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz