Wzruszyłem ramionami i
podszedłem do sztang kilka kroków dalej. Tak naprawdę, nie było one dla mnie
wyzwaniem, ćwiczyłem często i tak naprawdę nudziłem się tu, nie było żadnego
wyzwania. Przypatrywałem się chłopakom, dziś robiłem tu za… można powiedzieć,
za trenera nowych nabytków. Przechodziłem wokół nich, i cały czas poprawiałem.
Jakoś w połowie ich pierwszego ćwiczenia, do siłowni wpadła reszta. Przywitałem
się z każdym, nie zbyt przejmując się ćwiczącą tu dziewczyną, zacząłem rozmawiać
o dostawach. Spóźniała się już dwa dni.
- Samuel, daj mi jeszcze dzień.
Mam małe problemy i…
- Jaki jeden dzień stary. Towar
miałem dostarczyć tym małolatą już dwa dni temu, naprawdę myślisz, że będą tyle
czekać? Nie chcę, aby zmienili dostawcę.
Czułem na sobie wzrok Victorii,
najwyraźniej nie była zadowolona z tego, czego się dowiedziała. Ale tak
naprawdę dużo mnie to nie obchodziło. Załatwiałem swoje interesy, a to było
ważniejsze. Poza tym, właściciel tego miejsca i tak miał wyjebane na to, co
robię.
Siedziałem tam jeszcze pół
godziny po czym wyszedłem i ruszyłem do rodzinnego domu. Byłem zaproszony na
kolację do rodziców, co jak dla mnie było stratą czasu. Jednak, cieszyłem się
na spotkanie z Evangeline i Jacobem, z ojcem trochę mniej po ostatniej kłótni.
Jednak, spędziłem tam dokładnie cały wieczór, oraz całą noc, bo jak zwykle,
kolacja w moim domu nie mogła skończyć się inaczej niż piciem wódki z własnym
ojcem.
Victoria?
Wybacz, że takie krótkie :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz