3 maj 2019

Od Trace'a do Noelii

Dzień wolny w jego przypadku zawsze był skrupulatnie zaplanowany. Najmniejszy błąd wprowadzany przez osoby trzecie, które powodowały wybicie z rytmu doprowadzały jego nerwy do szewskiej pasji. Nie prosił o wiele. Od tak dowiedział się od szefa, że musi uspokoić swoje nerwy, a dobiegające końca sprawy oddał pod brodę innych współpracowników. Tego dnia jak gdyby nic wstał rano, aby w mgnieniu oka zniknąć w odmętach swojego warsztatu. Na wejściu zastał nienaruszonego trupa, specjalnie przyprowadzonego dla jego osoby. Ze szmata wetkniętą za kawałek spodni i latarką w ręku podszedł do starego cuda techniki. Podśpiewując pod nosem tekst piosenki lecącej z oddali głośnika, pochylał się nad silnikiem samochodu. Zepsułeś się, czy mam grzebać w tobie dla frajdy, pomyślał. Jednak szybko musiał zaprzestać dalszych czynności. Rozmasowując bolące miejsce na głowie, sięgnął po sprawcę całego zajścia. Widząc dobrze znajomy kontakt na ekranie telefonu komórkowego, zdołał soczyście przeklinać pod nosem. Koniec odpoczynku na dzisiaj.
- Naprawdę muszę przejść na emeryturę… Albo nie! Od razu pierdolnę sobie strzała w głowę! - mężczyzna chodził stałą trasą od bliska dziesięciu minut. Tym samym nie zwracał większej uwagi na swojego partnera, który wypruwał swoje flaki na światło dzienne. - Jakim cudem dostałeś się do policji, Morty? Japierdole… Stać się pośmiewiskiem komisariatu przez głąba, który zwymiotował na zmasakrowane zwłoki…
- Jestem Monty… - wydukał nienaturalnie blady chłopak, opierając się ostatkiem sił o pobliskie drzewo. Ewidentnie wymioty pozbawiły go ostatnich sił. Widząc nerwowe uniesienie zawodowego partnera, usilnie próbował poskładać zdania, aby nie doprowadzić do wybuchy. - Nie miałem pojęcia...Że to będzie wyglądało… Znaczy “on”...


- Wracaj na komisariat, Morty. Dzisiejszego dnia na nic się przydasz, dlatego znajdziesz mi wszystko o denacie. Masz dwie godziny. - mruknął, wystrzeliwując niedopałek używki i zarośla. Bawiąc się ciągłym otwieraniem metalowej zapalniczki, przeszedł bez większego problemu pod taśmą policyjną. Klęknął przy zwłokach z naturalną obojętnością, skanując wzrokiem bladego trupa. Musiał przyznać, że widok niespecjalnie cieszył oko. - Nieszczęśnika podpinamy pod jedną sprawę. Sposób zabójstwa podobny do poprzednich.

~     *      ~

Siedząc na fotelu biurowym, Trace wbijał wzrok po raz kolejny tego poranka na dwie tablice. Na obu zaczynało brakować miejsca na kolejne linki, czy zdjecia z nowymi dowodami. A wszystko oklejone dookoła kartki z wielkim znakiem zapytania, wrysowanego czerwonym markerem. Młody policjant przejął sprawę zaraz po podpisaniu umowy o przeniesieniu do wydziału. Ciągnąc od kilku miesięcy jedną, rozwiązywał na boku kolejne. Nim zdołał znaleźć odpowiedź na jedno z wielu pytań, pojawiały się kolejne dowody. Najczęściej w postaci nie żywych świadków. Jedyną podpowiedzią zdawała się być okolica, w której nie mieli od dłuższego czasu podobnych spraw.
Mocniej zacisnął dłoń na oparciu fotela, kiedy zegar wskazał godzinę siódmą nad ranem. Normalni ludzie i stworzenia teraz śpią, nabywając energię na kolejny, szary dzień. Dlaczego nie on? Dla mężczyzny było to normalne - kiedy obejmie coś za cel, stara się szybko znaleźć odpowiedź. Wypijając do końca alkohol z szklanego naczynia, chwilowo wpatrywał się w nie. Czuł nostalgie.
- Pan już tutaj? - usłyszał za sobą zdziwiony głos. Odwrócił się na fotelu niczym szef, bacznie przyglądając się niezapowiedzianemu gościowi. Widząc jednak znanego chuderlaka z trzaskiem odłożył szklankę  blat wielkiego, zaśmieconego dokumentami i aktami biurka. - Idę na śniadanie do pobliskiego baru, więc masz czas na przeczytanie moich przemyśleń. Później odwiedzimy pewną rezydencję w okolicy spoczynku denata.

< Noelia? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz