Strony

6 wrz 2019

Od Hangagoga CD. Hyolyn

Kierowałem się w stronę samochodu by zacząć weekend. Czułem się... średnio. Mój humor nie był najlepszy ale i nie był najgorszy. Chciałem dziś spędzić dzień w samotności. Oglądając seriale, płacząc, że zginęło zwierzątko i zajadać się pizzą by później stanąć na wadze i zacząć beczeć. Tak, dokładnie to nie jest do mnie podobne. Oczywiście, że moje plany były inne. Zdecydowanie inne. Chciałem dziś poćwiczyć i oczywiście iść na coś ciekawego do kina ze znajomymi. Może do klubu? A może na hazard. Chuj go wie. Zobaczy się z czasem. Wsiadłem wreszcie do samochodu i wyjechałem spod swojego studia. Zegar wskazywał 16.48. W piątki nigdy nie zostaje dłużej. Zwykle wykorzystuje Chrisa by ten siedział do czasu zamknięcia studia. Czyli do 18. Ruszyłem w stronę domu. Zamówiłem oczywiście po drodze jedzenie z dostawą by zjeść coś dobrego w domu. Kiedy jechałem już drogą wiodącą do mojej posiadłości zauważyłem jadący za mną samochód. Niemożliwe. Gość? Nie. Moje jedzenie. Idealnie. Cudownie. Kiedy wjechałem do siebie na podwórko kierowca samochodu za mną zatrzymał się. Wyszedłem ze swojego auta i skierowałem się w jego stronę z lekkim uśmiechem. Co innego może tak uszczęśliwić? Nic. Jedzenie to szczęście i miłość.
- Dzień dobry. Widzę, że wymierzyłem czas idealnie - powiedział chłopak wysiadając ze swojego samochodu z moim jedzeniem.
- Albo ja idealnie złożyłem zamówienie - odpowiedziałem, chłopak przez chwilę zamyślił się, a po chwili skinął głową.
- Możliwe - rzekł, a ja uśmiechnąłem się i wyjąłem portfel z tylnej kieszeni spodni. - Ile płacę - dodałem, a on spojrzał na paragon przypięty do reklamówki i podał mi cenę. Dałem mu pieniądze, a on skinął głową.
- Zatrzymaj resztę - powiedziałem, a on podał mi moje jedzenie.

- Dziękuje, życzę smacznego i miłego dnia - rzek i wsiadł do samochodu, który zaraz odpalił. Ruszyłem w stronę domu zadowolony ze swojej zdobyczy. Wszedłem do domu, powitały mnie od razu psy, pogłaskałem je po głowie i zdjąłem buty. Usiadłem w jadalni i rozpakowałem moje chińskie jedzonko. Zacząłem jeść i rozkoszować się słodko-ostrym jedzeniem. Verona podeszła do mnie i położyła swój pysk na moich kolanach licząc na kawałek mięsa.
- Może jak coś zostanie kochana to ci dam - powiedziałem, a ona położyła uszy po sobie z nadzieją.
- Ben was wypuścił? - zapytałem, a ja dalej patrzyła na mnie wzrokiem: daj trochę.
- Dobrze, dziękuje za odpowiedź - rzekłem jedząc dalej, suczka trwała przy mnie dopóki nie wstałem i nie dałem im trochę pozostawionego jedzenia. Oczywiście we dwoje zjedli zadowoleni. Poszedłem na górę by tam przebrać się w strój jeździecki. Założyłem swoje bryczesy i bluzkę na krótki rękaw. Buty były na dole by je założyć zszedłem na dół. Kiedy już wszystko zrobiłem wziąłem jedno jabłko i skierowałem się w stronę stajni. Oczywiście psy skorzystały z okazji i wyszły na dwór by pobiegać i pobawić się trochę. Versus przyniósł mi patyk, a ja rzuciłem mu go w stronę karuzeli. Dwójka psów ruszyła w pogoń za kawałkiem drewna, a ja wszedłem do stajni. Moim pierwszym celem był Hades. Lipican był ogierem i miał już 9 lat. Jest ułożonym i pięknym koniem. Wyprowadziłem go z boksu.
- Bierzesz go na ujeżdżalnie? - usłyszałem pytanie Bena, czyli mojego stajennego.
- Nie, pojadę z nim w teren. Może się ze mną przejedziesz? - zapytałem, kiedy ujrzałem go przy zadzie konia pokręcił głową.
- Mam jeszcze sporo pracy. Następnym razem - powiedział, a ja skinąłem głową. Ben oddalił się ode mnie w stronę ujeżdżalni, a ja zacząłem czyścić konia. Kiedy już był w miarę możliwości czysty, a kopyta także były ogarnięte założyłem mu siodło i zająłem się ogłowiem. Koń po chwili stał gotowy do jazdy. Wyprowadziłem go z boksu i zapiąłem mu mocniej popręg. Wsiadłem na konia i poprawiłem sobie strzemiona. Ruszyłem stępem w stronę bramy, którą otworzyłem.
- Verona, Versus - zawołałem psy, a te już były za ogrodzeniem. Hades prychnął na nie, a ja poklepałem go po szyi. Wyjechaliśmy zza bramę, która zaraz się zamknęła i ruszyliśmy stępem w stronę lasu i pobliskiej żwirowni. Psy biegały od krzaka do krzaka by znów oznaczyć swój teren. Kiedy ruszyłem wolnym kłusem wyminęły nas chcąc się gonić. Za wcześnie jeszcze jednak na to było. Hades spojrzał na lewo gdzie znajdował się nowy słup. Trochę zszedł z trasy jednak szybko się ogarnął i skupił się na drodze. Kiedy znów przeszliśmy do stępa psy chciały więcej i biegły dalej. Wiedziałem, że się nie zgubią. Znają te tereny i wiedzą jak wrócić do domu, zresztą cały czas zmierzamy przed siebie. A przecież te dwa psiaki zaraz się zmęczą i będą ledwo nadążały za nami. Wyjąłem jabłko z nerki i zacząłem jeść. Zostawiłem kawałek Hadesowi, schyliłem się, a ten zatrzymał się i wyciągnął szyje w stronę jabłka. Zaczął jeść zadowolony i ruszył znów stępem. Kiedy koń zjadł swoją zdobycz ruszyliśmy kłusem by zaraz przejść do galopu i dogonić już trochę zmęczone psy. Uśmiechnąłem się na tą myśl i pogoniłem lekko Hadesa dając mu łydki. Koń przyśpieszył i już zostawiliśmy psy za sobą.

~~~~~**~~~~

- Dzień dobry w czym mogę pomóc? - zapytałem patrząc się na nieznajomą. Było to dla mnie trochę dziwne, że osoba nieznajoma mnie odwiedza.
- Dzień dobry, jestem Hyolyn, szukam pana Hangagog’a Jacka Blacka… - zaczęła ale przerwała patrząc na mnie. - I Wydaje mi się, że go znalazłam – dodała, uśmiechnęła się pełna przyjaźni. Książę jak to Książę zaczął smyrać i podgryzać dziewczynę. Hyolyn go pogłaskała. 
- Owszem, a w czym mogę pomóc? – zapytałem po raz drugi.
- Wpadłam tu w sumie po części z czystej ciekawości, wiele razy słyszałam pana imię i nazwisko na turniejach, ale też przyszłam w drugiej sprawie. Przy okazji chciałam się umówić na tatuaż - powiedziała, a ja pokręciłem z niedowierzania głową.
- W takim razie zapraszam do odwiedzenia studia i zapisania się - rzekłem, jej mina lekko zbrzydła jednak dalej głaskała Księcia, który cały czas ją pchał pyskiem.
- Ja... - powiedziała, jednak ja podniosłem dłoń śmiejąc się.
- Nie ważne, zapraszam Panią, jeśli jesteś taka ciekawa - rzekłem i zacząłem iść w stronę stajni by wyprowadzić resztę koni na padok.
- Pomożesz mi od razu z końmi - rzekłem z lekkim uśmiechem. Dziewczyna podbiegła do mnie z lekkim uśmiechem. Weszliśmy do stajni, a ona zaczęła się rozglądać.
- Wszystkie są twoje? - zapytała, a ja skinąłem głową.
- Planuje dokupić jeszcze kilka. Mam wolne boksy, a mało osób chce je wynajmować z powodu iż wolą znaleźć coś bliżej siebie - powiedziałem i wzruszyłem ramionami - Konie są głównie do jazdy jednak znajdą się i ładne sztuki do sportu - dodałem i wskazałem Hadesa.

Hyolyn? Wybacz, że tak długo

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz