Strony

23 lis 2019

Od Iris cd. Jonathana


                Moje nocne spacery były normalką. Można było powiedzieć, że elementem mojej rutyny. Nie raz wybierałam się na przejażdżkę samochodem, a czasem zaś na pieszy spacer w towarzystwie kilu ochroniarzy, który za nic nie chcieli puścić mnie samej gdziekolwiek. Tej nocy, szłam po centrum. Ludzi nie było wielu, czasem przewijał się jakiś Alvaro który próbował do mnie zagadać, czasem jakaś zagubiona kobieta, a innym razem – para zakochanych w jakiejś ciemnej uliczce przy jednym z licznych barów, klubów czy pubów.
                - Daj spokój Nicolasie, nic mi nie grozi! Jestem tu incognito, sam zmusiłeś mnie do założenia tej peruki. Która z resztą niezbyt mi pasuje. – Zdjęłam ową perukę i rzuciłam w ręce mojego ochroniarza, który tylko westchnął i wywrócił ramionami. Nagle, spiął się a ja sama odruchowo zaczęłam się rozglądać. Szybko wiec dostrzegłam mężczyznę, opierającego się o ścianę i oddychającego ciężko. Zupełnie ignorując dłoń Nicolasa na moim ramieniu, rzuciłam się w stronę obcego. Coś mówiło mi, że potrzebuje pomocy.
                Mimo wielkiej chęci pomocy, zachowałam ostrożność. Powoli zbliżyłam się do mężczyzny, szybko dostrzegłam krwawiącą ranę na jego głowie. Mężczyzna siedział na chodniku, opierając się o ścianę. Jego ciemne włosy były zlepione od krwi, a jego dłonie miały na sobie równie szkarłatne ślady. Oddychał ciężko, miał przymknięte oczy i widocznie, był na skraju.
                - Hej, w porządku? – Mój głos, mimo że starałam się mówić najciszej jak umiałam, przerwał ciszę. Mężczyzna spojrzał na mnie, a ja mogłam przez chwilę dostrzec błękitne oczy. Ten tylko wzruszył ramionami, ja zaś spojrzałam na Nicolasa i Briana. Chwilę potem, usłyszałam jak ciało osuwa się na ziemię trąc o ścianę. – Chłopaki, łapcie go!
                Nicolas od razu podbiegł i złapał nieznajomego. Brian przeszukał go szybko, po czym widocznie stwierdzili, że nie jest zagrożeniem, bo powoli podnieśli go jednocześnie dzwoniąc na numer alarmowy. Stałam z boku, wpatrzona z nie małym przerażeniem na nieprzytomnego mężczyznę. Nicolas zaczął przeszukiwać jego kieszenie jeszcze raz.
                - Przestań! Nie można tak! – Podeszłam do mężczyzny, który nic jednak nie zrobił sobie z moich słów. Po chwili, trzymał dokumenty znalezionego przez nas człowieka – Kto to?
                - Jonathan Christopher Herondale. Dwadzieścia jeden lat, mieszka w Avenley. Tutejszy. Musimy odstawić go do szpitala, rana na głowie nie wygląda dobrze. Brian, zabierz Iris do mieszkania, ja zaprowadzę chłopaka.             
                - Nie ma opcji! To ja go zauważyłam, musze iść z tobą! – Nicolas spojrzał na mnie wilkiem, ja zaś, zachowałam się kompletnie jak dziecko. Przy moich osobistych ochroniarzach, nie musiałam udawać i ukrywać emocji. Brian złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć w inną stronę – Hej! Nicolasie Brownie, masz powiedzieć mu jutro w którym szpitalu znajduje się ten chłopak!
                Kiedy znalazłam się w mieszkaniu, domownicy już spali. Powoli przeszłam do sypialni gdzie zrzuciłam z siebie koszulkę, skórzaną kurtkę oraz spodnie na rzecz delikatnej koszuli nocnej. Rozpuściłam włosy, po czym ruszyłam do łazienki aby zmyć makijaż i wziąć prysznic. Długo stałam pod strumieniem gorącej wody. Myślałam o moim jutrzejszym koncercie oraz o stanie zdrowia tego chłopaka. Musiała go odwiedzić. Musiałam wiedzieć co się z nim dzieje. Wiedziałam, że Nicolas będzie uważał, że jestem zbyt emocjonalna, jednak ja nie umiałam poradzić sobie z ludzką krzywdą tak mocno jak Nicolas lub Brian, którym często muszę przypominać, że jestem tylko zwykłą, dość słabą kobietą. Mimo to, od pewnego czasu chłopcy szkolili mnie abym umiała się sama obronić, gdyby ich nie było w pobliżu. Czułam, że bym nie zasnęła, gdybym nie wiedziała, że to Nicolas odprowadził nieznajomego do szpitala.
***
                Kolejnego dnia, wstałam bardzo wcześnie jak na mnie. Przebrałam się w strój sportowy, wzięłam słuchawki i wyszłam aby pobiegać. Lubiłam to robić, odprężałam się i nie myślałam zupełnie o moich problemach, czy to prywatnych czy to zawodowych. Kiedy tak biegłam koło parku już któryś raz, zadzwonił mój telefon, a raczej dostałam SMS-a od Nicolasa, żebym jak najszybciej wracała, jeśli chcę odwiedzić chłopaka, którego wczoraj znaleźliśmy. Szybko wiec znalazłam się w mieszkaniu, gdzie przebrałam się w jeansy, koszulę a na to zarzuciłam większą jeansową kurtkę. Gotowa, wsiadłam do samochodu z chłopakami a potem szybko ruszyliśmy w kierunku szpitala. Musiałam się streszczać, niedługo miałam próbę.
                Kobieta na recepcji nic nie powiedziała. Wskazała nam tylko salę chłopaka. Znalazłam się tak stosunkowo szybko, jednak zanim weszłam, zapukałam po czym delikatnie zajrzałam do środka. Widziałam, że chłopak nie śpi.
                - Hej, można?
Jonathan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz