Moje
nocne spacery były normalką. Można było powiedzieć, że elementem mojej rutyny.
Nie raz wybierałam się na przejażdżkę samochodem, a czasem zaś na pieszy spacer
w towarzystwie kilu ochroniarzy, który za nic nie chcieli puścić mnie samej
gdziekolwiek. Tej nocy, szłam po centrum. Ludzi nie było wielu, czasem
przewijał się jakiś Alvaro który próbował do mnie zagadać, czasem jakaś
zagubiona kobieta, a innym razem – para zakochanych w jakiejś ciemnej uliczce
przy jednym z licznych barów, klubów czy pubów.
- Daj
spokój Nicolasie, nic mi nie grozi! Jestem tu incognito, sam zmusiłeś mnie do
założenia tej peruki. Która z resztą niezbyt mi pasuje. – Zdjęłam ową perukę i
rzuciłam w ręce mojego ochroniarza, który tylko westchnął i wywrócił ramionami.
Nagle, spiął się a ja sama odruchowo zaczęłam się rozglądać. Szybko wiec
dostrzegłam mężczyznę, opierającego się o ścianę i oddychającego ciężko. Zupełnie
ignorując dłoń Nicolasa na moim ramieniu, rzuciłam się w stronę obcego. Coś
mówiło mi, że potrzebuje pomocy.
Mimo
wielkiej chęci pomocy, zachowałam ostrożność. Powoli zbliżyłam się do
mężczyzny, szybko dostrzegłam krwawiącą ranę na jego głowie. Mężczyzna siedział
na chodniku, opierając się o ścianę. Jego ciemne włosy były zlepione od krwi, a
jego dłonie miały na sobie równie szkarłatne ślady. Oddychał ciężko, miał przymknięte
oczy i widocznie, był na skraju.
- Hej,
w porządku? – Mój głos, mimo że starałam się mówić najciszej jak umiałam,
przerwał ciszę. Mężczyzna spojrzał na mnie, a ja mogłam przez chwilę dostrzec
błękitne oczy. Ten tylko wzruszył ramionami, ja zaś spojrzałam na Nicolasa i
Briana. Chwilę potem, usłyszałam jak ciało osuwa się na ziemię trąc o ścianę. –
Chłopaki, łapcie go!
Nicolas
od razu podbiegł i złapał nieznajomego. Brian przeszukał go szybko, po czym
widocznie stwierdzili, że nie jest zagrożeniem, bo powoli podnieśli go
jednocześnie dzwoniąc na numer alarmowy. Stałam z boku, wpatrzona z nie małym
przerażeniem na nieprzytomnego mężczyznę. Nicolas zaczął przeszukiwać jego
kieszenie jeszcze raz.
-
Przestań! Nie można tak! – Podeszłam do mężczyzny, który nic jednak nie zrobił
sobie z moich słów. Po chwili, trzymał dokumenty znalezionego przez nas
człowieka – Kto to?
-
Jonathan Christopher Herondale. Dwadzieścia jeden lat, mieszka w Avenley.
Tutejszy. Musimy odstawić go do szpitala, rana na głowie nie wygląda dobrze.
Brian, zabierz Iris do mieszkania, ja zaprowadzę chłopaka.
- Nie
ma opcji! To ja go zauważyłam, musze iść z tobą! – Nicolas spojrzał na mnie
wilkiem, ja zaś, zachowałam się kompletnie jak dziecko. Przy moich osobistych ochroniarzach,
nie musiałam udawać i ukrywać emocji. Brian złapał mnie za ramię i zaczął
ciągnąć w inną stronę – Hej! Nicolasie Brownie, masz powiedzieć mu jutro w którym
szpitalu znajduje się ten chłopak!
Kiedy
znalazłam się w mieszkaniu, domownicy już spali. Powoli przeszłam do sypialni
gdzie zrzuciłam z siebie koszulkę, skórzaną kurtkę oraz spodnie na rzecz
delikatnej koszuli nocnej. Rozpuściłam włosy, po czym ruszyłam do łazienki aby
zmyć makijaż i wziąć prysznic. Długo stałam pod strumieniem gorącej wody.
Myślałam o moim jutrzejszym koncercie oraz o stanie zdrowia tego chłopaka.
Musiała go odwiedzić. Musiałam wiedzieć co się z nim dzieje. Wiedziałam, że
Nicolas będzie uważał, że jestem zbyt emocjonalna, jednak ja nie umiałam
poradzić sobie z ludzką krzywdą tak mocno jak Nicolas lub Brian, którym często
muszę przypominać, że jestem tylko zwykłą, dość słabą kobietą. Mimo to, od
pewnego czasu chłopcy szkolili mnie abym umiała się sama obronić, gdyby ich nie
było w pobliżu. Czułam, że bym nie zasnęła, gdybym nie wiedziała, że to Nicolas
odprowadził nieznajomego do szpitala.
***
Kolejnego
dnia, wstałam bardzo wcześnie jak na mnie. Przebrałam się w strój sportowy,
wzięłam słuchawki i wyszłam aby pobiegać. Lubiłam to robić, odprężałam się i
nie myślałam zupełnie o moich problemach, czy to prywatnych czy to zawodowych.
Kiedy tak biegłam koło parku już któryś raz, zadzwonił mój telefon, a raczej
dostałam SMS-a od Nicolasa, żebym jak najszybciej wracała, jeśli chcę odwiedzić
chłopaka, którego wczoraj znaleźliśmy. Szybko wiec znalazłam się w mieszkaniu,
gdzie przebrałam się w jeansy, koszulę a na to zarzuciłam większą jeansową
kurtkę. Gotowa, wsiadłam do samochodu z chłopakami a potem szybko ruszyliśmy w
kierunku szpitala. Musiałam się streszczać, niedługo miałam próbę.
Kobieta
na recepcji nic nie powiedziała. Wskazała nam tylko salę chłopaka. Znalazłam
się tak stosunkowo szybko, jednak zanim weszłam, zapukałam po czym delikatnie
zajrzałam do środka. Widziałam, że chłopak nie śpi.
- Hej,
można?
Jonathan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz