Całe to spotkanie uświadomiło mi, że moje więzi z Laurene tak naprawdę nigdy nie zostały zerwane, a nasze rozstanie było tylko kwestią chwilowej rozłąki, gdyż po latach wszystko powróciło z dwukrotnie większym rozmachem. Wszelakie próby zapomnienia, wyrzucenia z pamięci, zostały udaremnione wtedy, kiedy dziewczyna ponownie pojawiła się w moim życiu, wywracając je do góry nogami. Kto by się spodziewał, że akurat teraz, gdy byłem wręcz pewien, że się ustatkowałem, wszystko diametralnie się zmieniło i postawiło wiele spraw pod znakiem zapytania.
Każdy kolejny dzień przynosił mi cudowne chwile spędzone z Laurene, ale i wiele rozmyślań, nocnych analiz, strachu, który ukazywał tylko, że nie jestem w stanie dłużej funkcjonować ukrywając coś i zarazem oszukując.
Robiłem wiele rzeczy wbrew sobie, łamiąc swoją własną moralną blokadę i coraz bardziej raniąc samego siebie. Nie można darzyć uczuciem dwóch kobiet jednocześnie. Musiałem wybrać tę jedną, której mógłbym oddać całe swoje serce, bez nawet cienia obawy.
Problem jest w tym, że obie są mi wyjątkowo bliskie.
Tygodnie mijają, a ja ciągle wzbraniam się odpowiedzi na to jedno, przeszywające mnie pytanie.
Która z nich?
Wiem, że przyjdzie czas. Nie można odkładać wyboru w nieskończoność. Będę musiał stanąć w prawdzie z samym sobą i podjąć tę decyzję.
Ale jeszcze nie teraz.
* * *
Położyłem dłoń na policzku kobiety, po czym cicho westchnąłem, ciągle nie mogąc pojąć, że to się dzieje naprawdę. Ciągle miałem wrażenie, jakby całe to spotkanie było tylko snem, który pryśnie niczym bańka mydlana.
— Za spotkanie. — stuknęliśmy się kieliszkami i obdarowaliśmy się ciepłymi, życzliwymi uśmiechami.
Spojrzałem w niebo, było już ciemno, widniała gęstwina gwiazd i piękny księżyc w pełni, którego blask rozjaśniał twarz Laurene i jej czerwone, pełne usta.
Odsunąłem kieliszki na brzeg koca, po czym położyłem się, podkładając ręce pod głowę.
— Pooglądasz ze mną gwiazdy? — obróciłem głowę w jej kierunku i patrzyłem, jak powoli kładzie się tuż przy mnie.
— Jasne.
Leżeliśmy, oglądając piękne, rozgwieżdżone niebo. Przynajmniej Laurene. Ja nie mogłem się skupić. Mój wzrok ciągle uciekał w jej kierunku.
Niespodziewanie przypomniałem sobie jedną, ważną rzecz. Wróciłem do pozycji siedzącej i sięgnąłem dłonią do kieszeni spodni, po chwili wyciągając z niej drobne, beżowe pudełeczko.
— Co to jest Jacob? — usiadła i uniosła brew.
— Mam tu coś dla ciebie. — otworzyłem i wyjąłem srebrny łańcuszek z wyszlifowanym na kształt serca diamentem.
— Zaraz, z jakiej to okazji?
— Bez żadnej okazji, gdy go zobaczyłem, po prostu musiałem go kupić. Pasował idealnie do ciebie. — na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. — A teraz proszę się odwrócić.
Dziewczyna obróciła się do mnie plecami, zawiesiłem łańcuszek, a mój wzrok momentalnie skierował się na jej szyję, na której po chwili złożyłem kilka pocałunków.
Lau?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz