Zanim do Jacoba zdążyło dotrzeć
co mówię, do gabinetu weszło dwóch policjantów, jeden z nich spojrzał na
Jacoba, położyłam mu rękę na ramieniu, unikając wzroku obecnych w środku. Do
gabinetu wszedł też Sean, oraz Nora. Dziewczyna podeszła do mnie i poklepała
mnie po ramieniu uśmiechając się delikatnie.
Jacob go puścił. Olivier niemal
natychmiast zaczął wyrywać się do ucieczki, ale widać było, że policja zna jego
sztuczki. Skuli go, po czym postawili w pokoju.
- O co chodzi panowie? To ja
powinienem was zawiadomić! Ten mężczyzna, wtargnął do mojego gabinetu i mi
groził! – Olivier tłumaczył się, starając przekonać policjantów.
- Daj już spokój, dobrze wiemy
jak to było. Ten mężczyzna, przyszedł tu porozmawiać o znęcaniu się nad
pracownicami, kiedy jedna z twoich dziewczyn nie chciała mu powiedzieć,
przyszedł tutaj. A kobieta zadzwoniła po nas, abyśmy nie dopuścili do
nieszczęścia. Dobrze wiemy co zrobiłeś Olivier, że zabiłeś Veronickę Harris, i
zakopałeś w parku. Wiem, że zmuszałeś kobiety do spania z mężczyznami za
pieniądze. A ta kobieta – Tutaj funkcjonariusz wskazał na mnie – Oraz inne to
tylko potwierdziły. Nie wywiniesz się tak łatwo. Zabierz go stąd, nie mogę na
niego patrzeć.
Funkcjonariusz przejechał dłonią
po twarzy, po czym spojrzał na mnie. Dotknął mojego ramienia, machinalnie drgnęłam.
- Ten mężczyzna nie skrzywdzi
już ani pani, ani innych. Dopilnuję, aby nie wyszedł z więzienia przed długie
lata. Gdyby potrzebowała pani pomocy….
- Nie. – Przerwałam mu szybko,
na co policjant zię skrzywił – Znaczy, dziękuję za propozycję, ale nie
skorzystam. Dam sobie radę. Teraz chciałabym wrócić tylko do domu. To wszystko.
– Policjant nic nie powiedział, jednak zbliżył się do Jacoba, starał mówić się
tak, żebym nie słyszała.
- Niech się pan nią opiekuje. To
wielka trauma dla każdej kobiety.
Po czym wyszedł, zabierając Norę
ze sobą. Miałam dość. Tego było za dużo, nie wytrzymałam a po moich policzkach
popłynęły łzy. Jacob bez słowa objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego.
Nie mogłam się uspokoić przez dłuższą chwilę, ale kiedy już byłam gotowa wyjść,
wyszłam z nim ramię w ramię. Sean tylko patrzył z odległości, nie podszedł do
mnie. Dziękuję Sean. Milczałam kiedy
szłam w kierunku swojego motoru, zdałam sobie też sprawę, że dalej byłam obejmowana
przez Jacoba, więc uśmiechnęłam się i odsunęłam się od niego. Stanęliśmy koło
jego samochodu.
- Dziękuję. Za wszystko –
Uśmiechnęłam się, jednak szybko posmutniałam – Muszę znaleźć sobie jakieś
zajęcie, przynajmniej dopóki to wszystko nie ucichnie. – Kiedy zobaczyłam minę
Jacoba, odwróciłam wzrok – Spokojnie, nie wrócę już do tego zajęcia. Chcę
zapomnieć o tym wszystkim. Trudno będzie mi znów się przestawić.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Myślałem, że mi ufasz – Zapytał, podchodząc bliżej i odgarniając moje włosy za
ucho. Drgnęłam, kiedy położył dłoń na moim policzku.
- Ufam. Ale bałam się. Olivier
by mnie zabił rozumiesz? Już nie raz mi groził, a ja cały czas mu się
sprzeciwiałam. A jeśli chodziło o te pieniądze… To było wtedy, kiedy upiłeś się
u nas w barze. To za to – dotknęłam delikatnie swojej twarzy. Staliśmy tam
chwilę, kiedy w pewnym momencie spojrzałam mu w oczy i coś we mnie drgnęło.
Zrobiłam pół kroku do przodu, jednocześnie kładąc Jacobowi dłonie na piersi,
ale również łącząc nasze usta w pocałunku. Po chwili, odsunęłam się od niego z
uśmiechem – Jeszcze raz, dziękuję. Pozdrów swoją dziewczynę. Prawdziwa z niej szczęściara.
W tamtym momencie, podeszłam do
swojej maszyny, która stała tuż obok samochodu, założyłam kask, po czym
odpalając mocno motor, ruszyłam z piskiem. Brawo
Lau, krok do przodu. Eh, zamknij się wreszcie.
Kiedy wróć łam do domu,
zadzwoniła do mnie Cath, pytając jak u mnie. Uśmiechnęłam się. Udawałam, że
jest okej. Opowiadała mi o tym, gdzie była z Leonem. A potem, że już za dwa dni
się zobaczymy. Pogadałam z nią chwilę, po czym odłożyłam telefon. Kiedy już miałam
kłaść się spać, dostałam esemesa.
A Jacob: Dobranoc. Jesteś pewna, że wszystko w porządku?
A Ja: Dobranoc, Jacob. Tak, jest okej. Choć, dziwnie się czuję po tym
wszystkim w pustym mieszkaniu, muszę przyznać, że to trochę straszne.
AJacob: Musi być Lau. Uważaj na siebie.
Uśmiechnęłam się, czytając
ostatnią wiadomość. Jacob był słodki tak się o mnie martwiąc. Położyłam się na
łóżku, wtulając w poduszkę. Jednak, mimo zmęczenia nie dałam rady zasnąć. Była
dopiero północ, a ja, twierdząc, że i tak nie zasnę wstałam po czym wzięłam z lodówki
coś do picia. Oczywiście, nie mogło zabraknąć procentów. Stwierdziłam, że skoro
tak, raz się żyje.
Po jakichś dwóch godzinach, może
trochę więcej, zaczęłam wariować. Dzwoniłam do ludzi, oraz pisałam esemesy
pozbawione sensu. Nie mogło zabraknąć też Jacoba, jednak stwierdziłam, że
fajnie będzie zadzwonić.
- Haaaalo! – Zaśmiałam się do
telefonu, kiedy mężczyzna odebrał.
- Laurene? Co jest? – Zapytał,
widocznie zdezorientowany – Czemu nie śpisz?
- Aaaa, stwierdziłam, że fajnie
będzie się napić. Piję już chyba od dwóch godzin! I, tak jakoś samotna się
poczułam. Muszę zapomnieć o tym, co działo się w klubie… - Znów się cicho
zaśmiałam – A może, chciałbyś wpaść co? Dotrzymałbyś mi towarzystwa? Nie daj
się prosić, Jacob, nie pamiętasz jak to było w gimnazjum! Nasze imprezy
całonocne, to jak pływaliśmy w basenie o trzeciej w nocy?
- Lau, powinnaś iść spać – Jacob
był widocznie trochę rozbawiony.
- A co, jeśli ja nie chcę spać? –
Zapytałam, popijając kolejną porcję alkoholu.
- A co chcesz robić? – Słyszałam
to wyraźnie, naigrywał się ze mnie! Zamilkłam – Halo? Lau? Co jest, czemu się
nie odzywasz?
- Nie śmiej się, jak
przyjedziesz możesz zobaczyć co chcę robić – Zupełnie nie panowałam nad swoim
językiem, ani mózgiem. A tym bardziej ciałem. Zaśmiałam się – Paaaa
<Jacob? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz