— Poradzisz sobie? — Wychyliłam się zza ściany, przestając na chwilę przeglądać płyty winylowe w poszukiwaniu tej odpowiedniej i spojrzałam na bruneta, którego końcówki włosów pokrywała farba w ciepłych barwach. Uśmiechnęłam się do Igora uspokajająco i machnęłam dłonią, jakbym chciała go wygonić z lokalu.
— Zawsze sobie radzę, więc zmykaj, zanim Vladdy zacznie na mnie bluzgać i mówić, że cię przepracowuję — parsknęłam, a student przewróciwszy oczami, wygiął usta w lekkim uśmiech, po czym wymamrotał ciche pożegnanie, acz na tyle głośne, żebym mogła je usłyszeć. Skrzyp drzwi, delikatny przeciąg i dźwięk dzwoneczka wiszącego przy drzwiach oznajmiły, że chłopak opuścił herbaciarnię.
Lubiłam wieczory w Szklanej Magnolii, gdy nikogo poza mną nie było w budynku, zostawało kilkanaście minut do dwudziestej, czyli godziny zamknięcia. Mogłam sobie posiedzieć z herbatką, słuchając Blue In Green i czekać na zbłąkane dusze, które nie wiedziały, co ze sobą zrobić o tej porze, więc przekraczały skromne progi mojej herbaciarni. Zwłaszcza podczas zimy, kiedy ciemność zalewała niebo o wiele wcześniej, a ludzie woleli zaszyć się w swoich ciepłych domach. Pogasiłam większość świateł, zostawiając tylko te główne, a później znalazłszy Ofelię śpiącą na ladzie, usiadłam przy niej z kubkiem ciepłego naparu w dłoniach i wsłuchałam się w dźwięk pianina. Czasami miałam wrażenie, że wtedy czas wcale nie płynął i traciłam całkowicie poczucie, ile minut mijało, pogrążona we własnych myślach. Oczywiście, musiał być jakiś czynnik zewnętrzny, który wyrywał mnie z przyjemnego letargu. Domagająca się uwagi Ofelia, milknąca nagle płyta, brak herbaty, której brałam łyk co jakiś czas. Albo dźwięk dzwoneczka oraz odgłos kroków w tym przypadku.
Powoli obróciłam głowę w stronę osoby, która otrzepywała włosy ze śniegu i uśmiechnęłam się ciepło, gdy spojrzała na mnie.
— Dobry wieczór, w czymś mogę pomóc?
<Ktoś chce herbatę?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz