Cholera, to będzie trudne.
- Przepraszam, że wszyscy oczekiwaliście Julie. — Za co ich przepraszasz? Miałam ochotę skarcić się w myślach za tę przesadną uprzejmość. Humor kobiety jednak odkrył we mnie pewne chęci do rozmowy z nią. Uśmiechała się prawdziwie, jej wyraz twarzy był naturalny. W jej towarzystwie było nawet miło, a co najważniejsze — całkiem swobodnie.
- A czy to ważne? — zaśmiała się subtelnie. — Przyda się tu jakiś powiew świeżości. Julie była strasznie sztywna. — Wzięła drobny łyczek pieniącego się złotego szampana, który nadal wypełniał lampkę.
Wzięła mnie pod rękę, przez co nieznacznie zadrżałam, kiedy zaczęłyśmy powoli podążać wzdłuż przestronnej sali.
- Nieprzyzwyczajona do luksusów czy do mafii?
- I do tego i do tego, jeśli mam być szczera — odpowiedziałam jej bez zastanowienia, kierując głowę przed siebie. — Zostałam wybrana przypadkiem.
- Gdzie się poznaliście z Tylerem? Podejrzewam, że nie należysz do zamożnej rodziny. — Obserwowała mnie kątem oka, a jej chęci do poznania faktów dosłownie przeniknęły przez moje ciało.
- Bar. Jego grupa zarezerwowała lokal. Jeden z nich chciał zgwałcić moją koleżankę, więc wstawiłam się za nią.
- Czyli standard — westchnęła. — Tyler zawsze tak znajduje sobie kobiety. Jak się zachowuje w stosunku do ciebie?
Wzruszyłam ramionami.
Gwałt, przymuszanie. Ale jakżeby tu pogodzić to ze świadomością, że, o ile jestem dla niego w porządku, nie jest skory zrobić mi krzywdę? W głowie stworzył mi się zupełny mętlik, bo jednak nie znałam go w stu procentach, a to, jak zmusił mnie do bycia kochanką, mówiło samo za siebie.
- Nie jest taki zły.
- Wiem, jaki jest mój syn... — powiedziała smutno z cichutkim westchnieniem, jakby z milczenia wyczytując moje skryte myśli. — Gdyby był wychowywany w innym otoczeniu, to może udałoby mi się wbić mu do głowy parę rzeczy…
- Nie można pani winić. Pani chciała dobrze.
- Kocham go bez względu na wszystko, bo to mój syn — Westchnęła. — Potrzeba cierpliwości, by go poznać i zrozumieć. — Słuchałam jej z wyjątkową uwagą. — Mimo tego, ze jest okropnym człowiekiem z zewnątrz, to nie zapomniał to co znaczy kochać — powiedziała cicho, spoglądając ukradkiem na Tylera. Obie zatrzymałyśmy się w miejscu.
Nie wiem, czy nie przemyślałam następnych słów.
Nie wiem, czy po prostu były dla mnie zbyt oczywiste, ale zabrzmiały znacznie brutalniej, niż gdy rozbrzmiewały zupełnie niewinnie w mojej głowie.
- Nigdy nie będę go kochać. — Neutralny, pusty głos, który wyparł wszystkie emocje.
- Skąd ta pewność? — Zaniosła się radosnym śmiechem. Miło było jednak wyrzucić z siebie słowa bez obawy, że mogę zostać dotkliwie skrzywdzona. — Ja tak samo mówiłam o jego ojcu.
- Bo nie tak wyobrażałam sobie moje życie — mruknęłam. — I na pewno nie chcę, żeby tak się potoczyło.
- Przypominasz mi kogoś, wiesz kogo?
Zmarszczyłam znacznie brwi na te słowa.
- Kogo?
- Mnie, byłam prawie że taka sama jak ty — wyznała bez wahania, jednak spotkała się z lekkim skrzywieniem wątpliwości na mojej twarzy.
- Wiem, że próbuje mnie pani przekonać do tego, że mogę zmienić zdanie, ale to dla mnie czysta abstrakcja. — Mój głos zyskał na przekonaniu.
- Czas pokaże — Uśmiechnęła się. — Nie zamykaj się na niego całkiem.
Nie mogłam tego obiecać.
***
W końcu jednak w oczy rzuciła mi się jego czupryna, dumna postawa, którą przyjmował, gdy tylko rozmawiał z ludźmi swojego pokroju. Starałam się wyczuć moment, by mu nie przeszkadzać, aż trafiłam na idealny.
- Szampana? — Obdarowałam mężczyznę krótkim, nic nieznaczącym spojrzeniem. Położył jedną rękę na moim biodrze, zbliżył się tak, że niemal zadrżałam, i przejął jedną lampkę z uroczystym napojem. — Gdzie byłeś?
- Nie twój interes, nieprawdaż? — Jego kącik ust uniósł się w nieznacznym uśmiechu. — Przynajmniej na razie.
- Im mniej wiem, tym lepiej śpię — skomentowałam cicho.
Porwał mnie do tańca i weszliśmy w synchronizację z innymi tańczącymi powolnym rytmem parami. Jego ręce pewnie ujęły moje biodra, natomiast dłońmi zawędrowałam delikatnie na jego ramiona.
- Bzdura, moja droga. — Przybliżył się i zaczął szeptać mi do ucha. — Będziesz lepiej spała, jeżeli zaczniesz zachowywać się tak, jak ja tego chcę. Mogę ci to obiecać. — I odsunął się, by wzrokiem zbadać moją twarz, która próbowała zachować neutralny wyraz. Emocje przejawiły się tylko pod głośnym przełknięciem śliny.
Zbyłam to ciszą, a mój wzrok uciekł w bok.
- Zrozumiałaś? — spytał łagodnie, jednak jego dłoń zacisnęła się mocniej.
- Perfekcyjnie — wydusiłam. Dalej blokowałam się przed głupim odwzajemnieniem spojrzenia, z czym nigdy wcześniej nie miałam problemu.
Słabłam w jego obecności. Był silniejszą jednostką, która wbijała mnie w ziemię egzekwowaniem swoich własnych praw.
- Więc zamierzasz być posłuszna? — spytał.
Nim zdążyłam chociaż pomyśleć nad odpowiedzią, męska dłoń znalazła się na ramieniu Tylera, czemu towarzyszył radosny śmiech. Nie był to ojciec mężczyzny. Prędzej partner w tych wszystkich przestępstwach, które nigdy nie zostały zweryfikowane przez żaden sprawiedliwy organ prawa.
- Hej, Tyler! To ta twoja nowa partnerka, o którą się targuję?
- „Targuję”? — Wtrąciłam, czego natychmiast pożałowałam.
- Stul pysk, nie powinnaś się nawet odzywać. — Nieznajomy wypiął pierś dumnie, a równocześnie Tyler zdołał odwrócić się w jego kierunku. — To co, jeśli jest problematyczna dla ciebie, pogadamy o tym?
Wiedziałam, że byłam wręcz gotowa błagać, by zostać przy Tylerze.
Bywał zły, miał wiele za uszami, jednak czułam, że w jego głębi drzemie choć kropla człowieczeństwa, a nie tylko instynkt seksualny zwierzęcia — czego nie można było powiedzieć o tym, który właśnie wyglądał, jakby zamierzał prowadzić zaciętą rozmowę. Nie umiałam tego przyznać, ale Tyler Owen był po prostu bezpieczniejszą opcją.
To wszystko, co mogłam powiedzieć.
Tyler?
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz