5 lut 2019

Od Odeyi C.D Samuel

    Tego dnia czułam się dziwnie. Budząc się i uświadamiając sobie, że dzień wcześniej poznałam mężczyznę, który jako pierwszy przeciwstawił się mojemu narzeczonemu. Jako pierwszy skierował broń w jego stronę i również jako pierwszy zdołał go ode mnie odciągnąć. Później wszystko stało się strasznie szybko - impreza, wycieczka poza miasto, noc w jego domu. Ostatecznie wylądowałam z nim na jednej kanapie. Spałam, leżąc na jego klatce. [jak do tego doszło nie wiem] Gdy w końcu się zorientowałam, w jakim położeniu się znajdujemy, momentalnie się z niego podniosłam i powoli wstałam z kanapy, budząc go przypadkowo przy okazji. Oczywiście, żeby nie było nam dość wrażeń, w tej dziwnej i dwuznacznej sytuacji spotkał nas jego ojciec.
    Gdy pierwszy raz tego dnia go zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach. Pierwszy raz widziałam go dzień wcześniej podczas bankietu, a teraz siedzę u niego w domu. W domu niebezpiecznego człowieka. Wpadłam prosto w paszczę lwa.
    Jak na samym początku roztaczał wokół siebie wielki autorytet i sprawiał, że najchętniej miałam ochotę uciec, lecz gdy przywitał mnie delikatnym uśmiechem i zaproponował zostanie na śniadaniu, cały mój strach i chęć zapadnięcia się pod ziemię zniknął. Jak ręką odjął. Fakt, że był gangsterem, mógł wprowadzić w duży błąd, jeśli chodzi o jego charakter. Tak samo było w moim przypadku. Myślałam, że będzie bezdusznym gnojem, który w każdej chwili może strzelić mi w łeb, a okazało się, że jest zupełnie inaczej. Jak widać, bardzo mało o nim wiem. O nim i jego synie.
     - Z chęcią - uśmiechnęłam się delikatnie i poprawiłam swoje skołtunione włosy, a przynajmniej starałam się to zrobić. Jednak wystarczyło, że delikatnie wsunęłam palce we włosy, to te momentalnie zaklinowały się, tworząc jeszcze więcej kołtunów. Westchnęłam ciężko, ostatecznie rezygnując z tego ruchu.
     - Może potrzebujesz do łazienki? Korytarzem prosto, pierwsze drzwi na prawo - powiedział ojciec Samuela spokojnym, jak i bardzo ciepłym głosem. Wyglądał na surowego na pierwszy rzut oka, fakt, jednak widać, że w rodzinnym gronie jest zupełnie innym człowiekiem. Jak to mówią, nie należy oceniać książki po okładce.
     - Dziękuję. - Kiwnęłam głową uśmiechnięta i zakładając kosmyk włosów za ucho, ruszyłam w stronę wskazaną przez mężczyznę. Czułam się tu obco - nic dziwnego, skoro jestem tu pierwszy raz i to z osobami, które ledwo znam. Jednak łazienkę znalazłam bez problemu. Na szybko się ogarnęłam, poprawiłam makijaż kosmetykami należącymi prawdopodobnie do jego matki - mam nadzieję, że nie będzie przez to na mnie zła. Chociaż później przez długi czas miałam przez to wyrzuty sumienia.
    W czasie, gdy poprawiłam rzęsy tuszem, zajrzałam do telefonu. Dwadzieścia nieodebranych połączeń od Jeny, trzydzieści trzy od Tobiasa i jedyne dwa od ojca. Matka jak zwykle nie była mną zainteresowana - trudno się mówi. Coś czuję, że powrót do domu zacznie się kolejną kłótnią.
    Gdy wyszłam z łazienki i wróciłam do kuchni, w miarę orientując się w tych korytarzach, zauważyłam, że śniadanie leżało już na stole, a przy nim siedziały wszystkie obecne w domu osoby - ja, Samuel, jego ojciec i młodsze rodzeństwo - bliźniaki Evangeline i Jacob, z czego siostra była jego oczkiem w głowie. Z łatwością można było to dostrzec na pierwszy rzut oka. Gdy się w nią wpatrywał, było widać, jak wielka troska maluje się na jego twarzy. Ponadto dziewczynka przylepiała się do niego co chwilę, na co ten reagował uśmiechem na ustach.
    Nie chciałam się wtrącać w ich relację, więc jadłam w ciszy. Jadłam, dopóki nie zaczepił mnie ojciec Samuela luźną, niezobowiązującą rozmową. Nie chciałam opowiadać za dużo o sobie, więc na niektóre pytania odpowiadałam zdawkowo, co raczej go nie dziwiło. On również zachowywał się podobnie, jak ja, usiłując trzymać się na pewien dystans.
    Po skończonym posiłku razem z Samem zaczęliśmy się zbierać. Wzięłam sukienkę pod pachę, telefon i parę innych pierdół, które wzięłam ze sobą z domu, kiedy uciekałam z nim na imprezę.
    Koło dziesiątej rano wyszliśmy z jego posiadłości. W całkowitej ciszy weszliśmy do jego samochodu. Ten jednak jeszcze go nie odpalał. Z rękami na kierownicy czekał, wpatrując się w przednią szybę. Zmarszczyłam brwi i delikatnie szturchnęłam go ręką w ramię.
     - Wszystko w porządku?


< Samłel? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz