- Musimy? - Jane westchnęła zrezygnowana i odłożyła filiżankę z kawą na podstawkę.
- A nie? Wiesz jak się nazywa to, co teraz robimy? Wykorzystywanie - powiedziałam z emfazą na ostatnie słowo. - Mam to przeliterować?
- Czemu musi być z ciebie taka matka Teresa? - mruknęła naburmuszona i dopiła kawę. - Obrończyni uciśnionych. - Podniosła się z krzesła z westchnieniem. U nich w mieszkaniu tylko kuchnia i łazienka były zrobione. Salon z gabinetami i innymi niepotrzebnymi pomieszczeniami nadal świeciły pustkami. To dlatego jeszcze się tu nie wprowadzili, jednak zakładam, że zbliżamy się nieubłaganie do tego momentu. - No dobra - odezwała się po chwili. - Idziemy mu pomóc.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Tak właściwie to ja już byłam przebrana. Zrobiłam to zaraz po przyjeździe do mieszkania, bo myślałam, że będę pomagać przy pracy. Jednak jakie zdziwienie mnie wzięło, gdy okazało się, że będzie zupełnie inaczej.
- Idź już do niego - zaczęła, odkładają naczynia do zmywarki. - Ja muszę się jeszcze przebrać.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w kierunku jej sypialni. Powoli uchyliłam od niej drzwi, a to, co tam ujrzałam, trochę wprawiło mnie w osłupienie. Mężczyzna malował ściany, będąc nagim od pasa w górę. Moje spojrzenie powoli po nim sunęło, badając każdy, nawet najmniejszy skrawek jego wytatuowanego ciała. Najbardziej moją uwagę przykuł wielki, realistyczny smok, który widniał na jego plecach. Sama od zawsze chciałam mieć jakiś tatuaż, jednak strach przed bólem był silniejszy, niż chęć jego posiadania. Z transu wyrwał mnie jego głos.
- Wiem, że wyglądam dobrze, ale nie musisz aż tak mi się przyglądać. Chyba, że chodzi o sam fakt, że nie mam na sobie koszulki. Mam się ubrać? - mówił, nie potrafiąc powstrzymać śmiechu. Chwilę później podeszła do nas moja siostra, która trąciła mnie ramię, po czym wywróciła oczami. Ja rozumiem, że dla niej takie zachowanie nie jest zbytnio normalne i szablonowe, ale co ja poradzę, że tak reaguję? Jakoś tak mam, że kręcą mnie mężczyźni z tatuażami, bardziej niż reszta. Ludzie, jak i gusta są różni, więc proszę mnie nie oceniać.
- To co? Mogę tak zostać, czy cię gorszę i powinienem się ubrać? - spytał, a ja po chwili podniosłam na niego wzrok. Wzruszyłam ramionami, starając się wyglądać na obojętną, co pewnie trochę zabawnie wyglądało, skoro jeszcze parę chwil wcześniej reagowałam na jego ciało jak na najpiękniejszy eksponat w muzeum.
- A zostań - prychnęłam, machając ręką. - Dla mnie mógłbyś być tu nawet nagi, a i tak mnie by to nie ruszyło.
- Chcesz się przekonać? - Poruszył znacząco brwiami [( ͡° ͜ʖ ͡°)], jednak moja siostra przerwała nasze przekomarzanki jednym, dosyć dobitnie powiedzianym zdaniem.
- Nie chcę tu widzieć nikogo nagiego. Poza tym i ja i ty mamy narzeczonych, więc nam nie wypada. - Ostatnie zdanie skierowała do mnie, na co ja przewróciłam oczami.
- W dupie mam takiego narzeczonego.
- Odeya słowa - zbeształa mnie Jane, patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem. - I kto ciebie będzie pilnował, gdy ja się wyprowadzę, no powiedz mi?
Podrapałam się po karku i wzruszyłam ramionami z szerokim uśmiechem, na co moja siostra pokręciła zrezygnowana głową. Lubiłam się z nią kłócić w ten sposób. To nam już weszło w krew i nie wiem, czy jakiekolwiek nasze spotkanie mogłoby się odbyć bez takiej swego rodzaju specyficznej rozmowie.
Nie myśląc dłużej złapałam za jeden z wałków do malowania ścian i dokładnie go zamoczyłam w farbie. W tym samym czasie Sam spojrzał się na mnie z lekkim zdziwieniem, na co ja odpowiedziałam mu małym uśmieszkiem.
- Zobaczyłyśmy jak sobie słabo radzisz i stwierdziłyśmy, że ci pomożemy - wyjaśniłam, na co moja siostra pokręciła głową.
- Ja nie chciałam, tylko ona mnie zmusiła.
Mężczyzna zareagował na nasze zachowanie cichym śmiechem, po czym kiwnął głową, mówiąc bezgłośne “dobrze”. W tym samym momencie wszyscy w trójkę zabraliśmy się do malowania. Korzystanie z tego rodzaju sprzętu nie było mi obce. Już parę razy miałam okazję malować ściany i jeśli mam być szczera, nie jest to wcale trudne. Wystaczy tylko równomiernie rozprowadzić farbę po wszystkich ścianach i voila. Gotowe.
Podzieliliśmy się zadaniami w miarę po równo. Ja malowałam jedną ścianę, Jane drugą, a Sam trzecią. Poza ścianami został jeszcze do skończenia sufit, którym prawdopodobnie zajmiemy się wszyscy w trójkę. Jednak jak ja się myliłam. Jane zrezygnowała z malowania szybciej, niż zaczęła, Drasnęła tylko niewielką część jednej ściany i powiedziała, że pójdzie zrobić coś do jedzenia, bo malowanie za bardzo jej nie idzie. Razem z Samuelem przystaliśmy na taki układ i wróciliśmy do pracy. Chociaż cieszyłabym się, gdyby Jane nadal była tu z nami i nam pomagała. Wtedy pomalowanie wszystkich ścian zajęłoby nam o wiele mniej czasu.
- Sam? - zaczęłam, odrobinę odrywając swoją uwagę od pracy i odwróciłam się przodem do mężczyzny. W ręku nadal trzymałam wałek, z którego stosunkowo powoli skapywała farba.
- Hmm? - Samuel zwrócił się w moją stronę i spojrzał się na moją osobę wyczekująco. - Coś się stało?
- Nie - pokręciłam głową przecząco. - Jedynie chciałam cię przeprosić za to, że tak długo cię tu trzymamy - westchnęłam. - No nie chciałam, żeby tak wyszło - powiedziałam, z lekka zła na siebie, że zmusiłam go do takiej pracy, jeszcze nie dając mu za to ani grosza.
- Nie, spokojnie - uśmiechnął się pokrzepiająco. - Nic się nie stało. I tak nie miałem niczego do roboty, więc nawet mi to nie przeszkadza.
Odwzajemniłam jego uśmiech, ciesząc się z tego, że nie ma mi za złe tej przymusowej pracy [niczym w obozie koncentracyjnym]. Można też powiedzieć, że wewnętrznie westchnęłam z ulgą.
Gdy mężczyzna wrócił do pracy, wpadłam na dość głupi pomysł. Zamoczyłam któryś już z kolei raz wałek w farbie i korzystając z nieuwagi Sama, przejechałam mu nim od góry do dołu po plecach, z uśmiechem patrząc na swoje dzieło. On zareagował na to lekkim odskokiem i momentalnie dotknął swoich pleców, by później zobaczyć, że ma je umazane w farbie. W momencie, gdy podniósł na mnie swój wzrok, ja uśmiechnęłam się szeroko.
< Samuel? c: >
+10 PD
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz