14 cze 2018

Od Ashley CD. Jacoba

- Okej. - wzruszyłam obojętnie ramionami
Wyjęłam z kieszeni swój telefon i nie zwracając uwagi na mojego towarzysza zaczęłam przeglądać niedawno wstawione zdjęcie Buena. Zdjęcie miało sporo polubień, a także komentarzy z czego od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nagle nad moim ramieniem usłyszałam znajomy głos.
- To ty je robiłaś? - zadał mi pytanie
Kiedy je usłyszałam natychmiast wyłączyłam telefon i spojrzałam na niego niezadowolona. Kontem oka widziałam, że ręka chłopaka wędruje na oparcie ławki. Zdziwiona całą sytuacją od razu wstałam i poinformowałam go, że muszę już iść. Tak, skłamałam, ale dziś nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a tym bardziej z nim po ostatniej sytuacji, która zaistniała w klubie. Zaczęłam iść w stronę wyjścia z parku razem z Buenem, jednak i tak mnie zatrzymał i pewnie stanął przede mną.
- Może dasz się dziś gdzieś wyciągnąć? - przeczesał swoje włosy
- Nie mam czasu. Muszę jechać do galerii... wybrać sukienkę. - ominęłam go i dalej szłam nie zwracając na niego uwagi
- Mogę ci pomóc! - zaproponował - Pomogę wybrać ci idealną sukienkę! - uśmiechnął się szeroko kiwając głową
- W to nie wątpię. Na pewno nie jednej pomogłeś... - westchnęłam
- Oj przestań. Naprawdę mogę ci pomóc. To kiedy? Dziś popołudniu? Pod twoim domem? - od razu zaczął omawiać szczegóły
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem i nie wiedziałam kompletnie co mam odpowiedzieć.
- A więc masz być już gotowa do wyjścia. - powiedział i pobiegł po swojego psa
- Co? Nie! - krzyknęłam, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi
No cóż, muszę jakoś znieść ten dzień w jego obecności. Coraz bardziej wydawał mi się jako typowy podrywacz. Nienawidziłam takich chłopaków, a jednym z nich był także mój brat, który nigdy nie odpuścił sobie żadnej ładnej dziewczyny, która chociażby obok niego przeszła. Nie jedną sprowadzą do domu i przedstawiał dla mnie i rodzicom, a potem pojawiała się następna. W sumie już straciłam rachubę przy ich imionach, więc czasem po prostu się nie odzywałam, aby nie wpaść. W sumie mój brat z wiekiem moim zdaniem staje się głupszy i nawet nie widać, aby w najbliższym czasie miałby stać się mądrzejszy. Jacob ze swoją "dziewczyną" na pewno spędził niesamowitą nocą po tym jak było widać jak bardzo był wstawiony i chyba już przestawał myśleć. Miałam nadzieję tylko, że już nigdy nie spotkam tej dziewczyny. Nie chcę być jej ofiarą za "podrywanie" jej faceta. Przez całą drogę myślałam o tym spotkaniu, które ma się niedługo wydarzyć i na samą myśl już mi się odechciało gdziekolwiek jechać, ale nie miałam innego wyboru. Może po tym spotkaniu może sobie w końcu odpuści, a kiedy da mi spokój na sto procent przypałęta się do niego następna panienka.
Kiedy wróciłam do domu zrobiłam sobie jedzenie i nakarmiłam, także swojego zwierzaka. Przeglądałam różne zdjęcia, ale w końcu wybiła godzina, w której czas było się ubierać. Założyłam bluzkę z logiem jednego i dość drogiego ulubionego mojego projektanta i spodenki z elementami koronki do tego zrobiłam trochę mocniejszy makijaż i pomalowałam usta czerwoną, matową szminką. Nalałam jeszcze wody dla Buena i na zegarze wyskoczyła odpowiednia godzina. Wyszłam z domu, wypuszczając psa na podwórko, a za bramą był już Jacob i opierał się o maskę swojego samochodu przeglądając coś w telefonie. W tamtej chwili znienacka podbiegł do niego Bueno, który zaczął szczekać na cały głos, a chłopak, aż podskoczył. Uśmiechnęłam się pod nosem przez tą sytuację, jednak to i tak nie zmieniało tego, że nie za chętnie się z nim tam wybierałam. Mogłam trzymać język za zębami i nic mu nie mówić. Sukienka, bowiem była mi potrzebna na wesele mojej przyjaciółki, na które miałam jechać. Mówiła, abym wzięła także ze sobą kogoś. A "kogoś" miała na myśli chłopaka, jednak najpierw trzeba go mieć. W sumie mogłam iść i bez niego. Podeszłam do bramy i ją otworzyłam. Jacob tylko przeszył mnie wzrokiem i się nic nie odezwał.
- Pojedziemy do galerii pod warunkiem, że weźmiemy mój samochód. - postawiłam mu warunek - Nawet nie chce słyszeć, że nie, bo w przeciwnym razie nigdzie nie jadę. - dodałam
- Okej...
Widać było, że nie ucieszyła go ta propozycja, ale nie miał innego wyjścia. Poszliśmy do garażu, który po chwili się otworzył i przed naszymi oczami ukazało się moje cudowne auto.

Jacob?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz