Odebrałem niepewnie telefon.
W słuchawce dało się słyszeć przyjemny, kobiecy głos, ten sam, który napotkałem w kawiarni.
- To ja, Rachel. O ile jeszcze mnie pamiętasz.
Odetchnąłem z ulgą. Jak mógłbym jej nie pamiętać? Oczywiście, nie mogłem jej tego powiedzieć, dlatego skończyło się na tym, że odpowiedziałem jej niezbyt miłą odzywką:
- Trudno zapomnieć kogoś tak złośliwego. - Wymamrotałem.
Między nami zagościła jakże niezręczna cisza, która została przerwana przez jeszcze bardziej niezręczne pytanie.
- Hej, David! Jak długo nie miałeś się do kogo odezwać?
Byłem zaskoczony. Znaliśmy się jeden dzień, a to pytanie było sformułowane tak, jakbyśmy byli starymi, dobrymi przyjaciółmi.
Nie przeszkadzało mi to. Milczałem przez moment i przyjaźnie odpowiedziałem:
- Wiesz co, ostatnią osobą spoza rodziny, z którą rozmawiałem, byłaś ty. A przed tobą.. Hm. - Zamyśliłem się. Dziewczyna zauważyła, że musiało to być naprawdę dawno.
- Nie martw się, mam podobnie.- Zachichotała.
- David, gdzie znowu schowałeś mój różowy ręcznik? W co ja mam się teraz wytrzeć? - W tle dało się słyszeć wyraźny głos mojej siostry.
- Czy ja.. - Zająknęła się. - Przeszkodziłam ci w czymś? - Zapytała bardzo niepewnie.
Wybuchnąłem salwą głośnego śmiechu i nie mogłem go opanować przez kilka minut, do momentu, aż brzuch zaczął mnie okropnie boleć.
Przetarłem łzy radości i odpowiedziałem:
- To moja siostra, spokojnie.- Odparłem, ciągle co jakiś czas cicho chichocząc.
Dziewczyna również parsknęła nieoczekiwanym śmiechem.
Rozmowa z każdą chwilą robiła się coraz przyjemniejsza.
- Nudzi ci się? - Nieoczekiwanie zapytałem.
- Można tak powiedzieć.
- Może spotkamy się w tym samym miejscu, co wczoraj i podwiozę cię do mojego domu. Porozmawiamy na żywo, a nie przez telefon.- Dodałem.
Rachel wyraźnie się zawahała, ale po chwili zgodziła się.
- To do zobaczenia!
Szybko poprawiłem włosy, przywdziałem moją skórzaną kurtkę i ruszyłem motorem w stronę kawiarni. Dziewczyna już tam czekała.
- Hej! - Krzyknąłem zadowolony. - Wsiadaj.
Dałem jej swój kask i ruszyłem w stronę naszego domu. Na szczęście Camilla poszła na miasto i dom był pusty. Przynajmniej nie będzie mnie męczyła pytaniami.
Otworzyłem bramę, a następnie drzwi.
- Wchodź, śmiało. - Zaśmiałem się cicho.- Spokojnie, nie jestem psycholem i nie zamknę cię w piwnicy.- Dodałem, widząc jej nieśmiałość.- Rozgość się.
Dziewczyna z każdą chwilą nabierała pewności siebie. Usiedliśmy razem na sofie, napiliśmy się kawy, a nawet zapaliliśmy papierosa. W pewnym momencie nasza rozmowa przeszła na temat gitary:
- Grasz na gitarze? - Zapytała.
- Tak, od kilku lat. Myślę, że całkiem dobrze mi to idzie.- Odparłem, po czym przyniosłem instrument.
Na jego widok w oku Rachel pojawił się błysk.
Zagrałem jej krótką, klimatyczną melodyjkę, po czym zaczęła mi bić brawo.
Zaczerwieniłem się.
- A ty, grasz na czymś? - Zapytałem.
- Zawsze chciałam uczyć się grać na gitarze.. Ale cóż. Nie wyszło. - Dodała.
- Mogę cię nauczyć. - Uśmiechnąłem się ciepło i podrapałem z lekkim zakłopotaniem po głowie. - W sensie.. - Zająknąłem się. - Podstaw.
- Naprawdę? - Rzekła, a na jej twarzy również pojawił się uśmiech.
Nie była do końca przekonana, wyglądała tak, jakby tylko jej połowa chciała w ogóle ze mną rozmawiać.
- Tylko się nie przestrasz. - Powiedziałem, po czym usiadłem tuż za dziewczyną, dałem jej do rąk gitarę i delikatnie obejmując Rachel od tyłu, trzymałem swoje dłonie na jej dłoniach. - Od razu lepiej. Tak szybko się nauczysz.
<Rachel? 8)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz