9 cze 2018

Od Camilli cd. Nivana

Wreszcie lodówka miała jakiekolwiek prawo bytu. Po otwarciu można w niej było znaleźć wszystko, a nie kawałek spleśniałego pomidora.
Wybiła już godzina dziesiąta, wreszcie zrobiłam sobie upragnione śniadanie. Usiadłam przy stoliku i zerkałam na leżące klucze.
- Kuźwa, no i co ja mam z tym zrobić. - Mruknęłam do siebie, przewracając oczyma.- A z resztą. Jeżeli mu zależy, to mnie JAKOŚ znajdzie i je stąd zabierze. Mam wystarczająco dużo zmartwień, a nie klucze jakiegoś zaniedbanego kolesia z przetłuszczonymi włosami.
Wstałam od stołu i zrobiłam sobie kawę. Nim poszłam z kubkiem przed telewizor, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Ot, mój kochany braciszek wrócił. 
- Witamy ponownie. - Wycedziłam przez zęby.
- Hej. - Odparł, cały zdyszany, odwieszając bluzę na wieszak.
Klasycznie, ledwo wszedł do domu i już sięgał do lodówki.
- O proszę, ktoś tu się ruszył do sklepu.. - Rzekł, zerkając na mnie z triumfalnym uśmieszkiem.
- To moje jedzenie. Żeby mieć swoje, musisz ruszyć dupę do sklepu, pasożycie. - Uśmiechnęłam się milutko i włączyłam telewizor.
Lekceważąc moje słowa, wyjął sobie z lodówki jabłko i zjadł je, perfidnie patrząc mi w oczy. Po chwili, jego uwagę przykuły klucze. Nie czekając, aż zapyta, odpowiedziałam:
- Nie są moje. Jakiś zapuszczony koleś je zgubił.
David chwycił pęk kluczy.
- Wypadałoby je oddać.
Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie ostatnio widziałaś tego mężczyznę?
- Przy tym starym spożywczaku, kilka minut stąd.
- Poszukamy go jutro, dzisiaj niezbyt mi się chce jeździć po mieście i szukać jakiegoś niesfornego kolesia, który nie potrafi upilnować nawet własnych kluczy.
Pierwszy raz od dłuższego czasu zgodziłam się z moim bratem.
Dzień spędziliśmy na oglądaniu seriali i objadaniu się lodami. Znaczy, ja się objadałam, a on oglądał.
Szybko zrobiłam się senna i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Obudziłam się o ósmej - swoją drogą, wyjątkowo wcześnie. Poszłam do łazienki, aby doprowadzić się do ludzkiego stanu.
Pod prysznicem wzięło mnie na rozmyślania. Ale mężczyźni mają w życiu dobrze. Kobieta jest z natury piękniejsza, a musi jeszcze nakładać ten pieprzony makijaż. To faceci powinni nakładać coś na swoje paskudne twarze i brać codzienną kąpiel w dezodorancie, bo niektórzy przechodząc obok, są w stanie wywołać u mnie nudności. Na szczęście mój brat do takich nie należy. On jako tako o siebie dba. W ogóle, po co nam mężczyźni. Dziwne, obudziły się we mnie nagle jakieś skłonności feministyczne. Zaśmiałam się w duchu i kontynuowałam moje przemyślenia.
Przypomniałam sobie kolesia, który zgubił klucze i jego wzrok, przecinający wręcz moją zapalniczkę na wylot oraz jego bezczelny gest machnięcia ręką. Wyglądał na dosyć zaniedbanego. Pewnie informatyk.
***
Zakręciłam wodę, ubrałam się i doprowadziłam fryzurę do ładu. Gdy wyszłam z łazienki, zastałam mojego brata z pękiem kluczy w ręku.
- Jedziemy go znaleźć? To małe miasteczko, więc jak opiszemy komuś jego wygląd, to może powie, kto to jest? - Wyglądał na znudzonego, ale klucze wyraźnie nie dawały mu spokoju.
- Spierniczaj stąd. - Ryknęłam.
- Jedziesz, czy nie?
- Jadę, ale się zamknij.
Wsiedliśmy do naszej sportowej bryki i jechaliśmy w stronę sklepiku. David zatrzymał się przed przejściem dla pieszych.
- Patrz jaka ładna laska.- Rzekł.- Ma czym oddychać.
- Zamknij się, pieprzony perwersie, bo zaraz zwymiotuję na twoją piękną tapicerkę.
Na te słowa, wybuchnął salwą głośnego śmiechu.
- Ej, David? - Zapytałam, ale on nadal śmiał się jak dureń.- David? - Znów nie zareagował.- Nosz kurna, słyszysz mnie idioto, czy dalej będziesz się śmiał jak pieprzony półgłówek.- Ryknęłam, dopiero wtedy się opamiętał.
- Czego chcesz paskudo? - Odparł.
- To chyba ten koleś.
Drugą stroną ulicy przechodził ten sam - zaniedbany okularnik spod sklepu.
David zaparkował na najbliższym miejscu i ruszyliśmy za mężczyzną. W końcu go dogoniliśmy.
- Ej ty, stój. - Krzyknęłam, a ten odwrócił się, ukazując mi swoją niezbyt miłą w oglądaniu facjatę.
Na mój widok spoważniał, nadął się. Wyglądał tak, jakby chciał mnie zaraz pobić. Dziwny typ. Na szczęście za moimi plecami stał David.
- Pieprzona gówniaro! Oddawaj moje klucze złodziejko! - Wybuchnął i rzucał we mnie licznymi przymiotnikami.
W jednej chwili zasłonił mnie David. Mimo, że wyzywamy się i jesteśmy dla siebie nieznośni, wiem, że mogę na niego liczyć. 
- Zostaw ją w spokoju, dobra? - Zerknął na mężczyznę w furii.
- Rozmawiam z tobą? Spierniczaj gnojku. - Odpowiedział mężczyzna i popchnął David'a na bok.
Mój brat nie należy do cierpliwych. Łatwo wybucha.
- Ej, kurna, co z tobą nie tak? - Krzyknął, po czym odepchnął nieznajomego.
- Moglibyście obaj się zamknąć i dać mi dojść do głosu?- Ryknęłam, stając pomiędzy dwoma mężczyznami i oddzielając ich rękoma.- Jakbyś nie wiedział, znalazłam te klucze, bo z takim popłochem ode mnie odchodziłeś, że wypadły ci z kieszeni, jeżeli mi nie wierzysz i dalej zamierzasz mnie wyzywać i nazywać złodziejką, to spuszczę te kluczyki w kiblu, albo wrzucę do pieprzonej studzienki. Kąpiel w szambie ci nie zaszkodzi, bo i tak czuć twoją woń na kilometr. - Odpyskowałam do mężczyzny. Nikt nie może obrażać, ani bić mojego brata. Dodatkowo, idealnie się złożyło, gdyż stałam nad studzienką kanalizacyjną i wrzucenie tam kluczy było tylko kwestią mojego kaprysu.- To co wybierasz? Mam ci je oddać po dobroci, czy chcesz je wyciągać z odmętów szamba? - Rzekłam, coraz bardziej rozbawiona.
- Oddawaj. - Odparł sucho.
- Dobry wybór. - Powiedziałam, uśmiechając się do niego złośliwie.

<Nivan? :'D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz