Stałam w kuchni i gotowałam rosół. Miałam dzień wolny, postanowiłam zrobić zupę, której bardzo dawno nie jadłam.
Poza tym od rana siedziałam w piżamie. Zwykłą granatową za dużą koszulkę „idealnie” dobrałam do czarnych dresów z białymi mordkami kotów. Przynajmniej było mi ciepło.
Z telewizora w kącie leciała losowa piosenka z kanału muzycznego i Cezar, już nieco większy biało-czarny łaciaty szczeniak, nie byłby sobą, gdyby nie zaczął wyć. Siedział na środku pokoju, ogon latał mu jak u wiatraczka i „śpiewał” do sufitu.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amy&Hangagog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amy&Hangagog. Pokaż wszystkie posty
7 sty 2020
1 sty 2020
Od Hangagoga CD. Amy
Kiedy Amy wróciła z łazienki film był już przygotowany. Miałem nadzieję, że na nim nie zasnę. Bo nadal cały czas ziewam. Mój organizm ostatnio odpierdala. Cały czas chce spać. Westchnąłem ziewając. Dziewczyna usiadła obok mnie. Spojrzałem na nią, a ta wzięła do dłoni pilot.
- Wybacz jak zasnę. Ostatnio cały czas mogę spać. Chyba przez ten szpital się tak przyzwyczaiłem - powiedziałem do niej i wróciłem wzrokiem na telewizor.
- Nie przejmuj się - odpowiedziała jedynie, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Nie przejmuje się piękna. Nie chce by było ci przykro - rzekłem jedynie. Nie musiałem patrzeć na nią by wiedzieć, że jej policzki są czerwone. Włączyła film i ułożyła się wygodnie na sofie. Ziewnąłem przeciągle mrużąc delikatnie oczy. Ale wypiłbym kakao. Albo kawę na pobudzenie. Miałem ochotę na tak wiele rzeczy, jednak mój stan sprawiał, że nie było na to szans. Miałem już tego dość. Chciałem już żeby to ze mnie zdjęli.
~~~~**~~~~ Miesiąc później:
Wracałem ze szpitala. Swoimi starym samochodem, który został naprawiony. Zdjęli mi ostatni gips. Czułem się wolny. Jest mi dużo lepiej. Mam jeszcze dwa tygodnie wolnego z powodu iż nie mogę nadwyrężać niczego. Amy zwykle co dwa dni przyjeżdżała do mnie z jakimś dobrym jedzeniem. Raz chyba nawet została na noc. Byłem wtedy zdziwiony. Ale dziewczyna po prostu zasnęła na sofie. A ja nie miałem serca jej budzić. Tak zrobiłem się miękką pizdą. Żartuje. Mój telefon zaczął dzwonić więc sięgnąłem po niego i odebrałem.
- Halo? - usłyszałem głos Bellamiego. Uśmiechnąłem się lekko i wrzuciłem kierunkowskaz.
- Co jest braciszku? - zapytałem, ten zapewne teraz wywrócił oczami.
- Nic ciekawego. Dzwonię by dowiedzieć się jak się czujesz. Kat mówiła, że dziś masz mieć zdjęte gipsy - powiedział, a ja zatrzymałem się przed kwiaciarnią.
- Tak. Właśnie wracam do domu - odpowiedziałem i zgasiłem samochód. Usiadłem wygodniej i spojrzałem w stronę budynków.
- Może wpadniesz dziś na obiad? - zapytał.
- W sumie z chęcią. Pewnie Kat gotuje? - odpowiedziałem jednak zadałem także retoryczne pytanie.
- Jak zawsze - odpowiedział - dobra nie przeszkadzam ci. Widzimy się na obiedzie. Bądź u Kat koło 16 - dodał.
- Dobrze, widzimy się później - powiedziałem i rozłączyłem się. Wyszedłem z samochodu i zamknąłem go. Skierowałem się do kwiaciarni.
- Dzień dobry - powiedziałem do kobiety zza ladą. Uśmiechnęła się lekko i także się przywitała. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Najwięcej było czerwonych róż, jak to zawsze bywa.
- Potrzebuje dwóch bukietów - rzekłem, a ona skinęła głową.
~~~~**~~~~
Znalazłem się przed drzwiami Amy. Mam nadzieję, że była w domu. Zapukałem, a po chwili usłyszałem głos dziewczyny.
- Chwila! - krzyknęła. Ziewnąłem przeciągle. Nadal miałem problemy ze snem. Jednak było już trochę lepiej. W końcu dziewczyna otworzyła drzwi.
- Hey wybacz, że bez zapowiedzi. Ale ja tylko chciałem ci podziękować za to, że tak o mnie dbałaś - powiedziałem i wyjąłem zza pleców drogie wino półsłodkie oraz bukiet kwiatów. Drugi była dla Kat. Z powodu iż bardzo dawno jej nie widziałem.
Amy?? Wybacz, ż długo czekałaś i takie krótkie i beznadziejne xD
- Wybacz jak zasnę. Ostatnio cały czas mogę spać. Chyba przez ten szpital się tak przyzwyczaiłem - powiedziałem do niej i wróciłem wzrokiem na telewizor.
- Nie przejmuj się - odpowiedziała jedynie, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- Nie przejmuje się piękna. Nie chce by było ci przykro - rzekłem jedynie. Nie musiałem patrzeć na nią by wiedzieć, że jej policzki są czerwone. Włączyła film i ułożyła się wygodnie na sofie. Ziewnąłem przeciągle mrużąc delikatnie oczy. Ale wypiłbym kakao. Albo kawę na pobudzenie. Miałem ochotę na tak wiele rzeczy, jednak mój stan sprawiał, że nie było na to szans. Miałem już tego dość. Chciałem już żeby to ze mnie zdjęli.
~~~~**~~~~ Miesiąc później:
Wracałem ze szpitala. Swoimi starym samochodem, który został naprawiony. Zdjęli mi ostatni gips. Czułem się wolny. Jest mi dużo lepiej. Mam jeszcze dwa tygodnie wolnego z powodu iż nie mogę nadwyrężać niczego. Amy zwykle co dwa dni przyjeżdżała do mnie z jakimś dobrym jedzeniem. Raz chyba nawet została na noc. Byłem wtedy zdziwiony. Ale dziewczyna po prostu zasnęła na sofie. A ja nie miałem serca jej budzić. Tak zrobiłem się miękką pizdą. Żartuje. Mój telefon zaczął dzwonić więc sięgnąłem po niego i odebrałem.
- Halo? - usłyszałem głos Bellamiego. Uśmiechnąłem się lekko i wrzuciłem kierunkowskaz.
- Co jest braciszku? - zapytałem, ten zapewne teraz wywrócił oczami.
- Nic ciekawego. Dzwonię by dowiedzieć się jak się czujesz. Kat mówiła, że dziś masz mieć zdjęte gipsy - powiedział, a ja zatrzymałem się przed kwiaciarnią.
- Tak. Właśnie wracam do domu - odpowiedziałem i zgasiłem samochód. Usiadłem wygodniej i spojrzałem w stronę budynków.
- Może wpadniesz dziś na obiad? - zapytał.
- W sumie z chęcią. Pewnie Kat gotuje? - odpowiedziałem jednak zadałem także retoryczne pytanie.
- Jak zawsze - odpowiedział - dobra nie przeszkadzam ci. Widzimy się na obiedzie. Bądź u Kat koło 16 - dodał.
- Dobrze, widzimy się później - powiedziałem i rozłączyłem się. Wyszedłem z samochodu i zamknąłem go. Skierowałem się do kwiaciarni.
- Dzień dobry - powiedziałem do kobiety zza ladą. Uśmiechnęła się lekko i także się przywitała. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Najwięcej było czerwonych róż, jak to zawsze bywa.
- Potrzebuje dwóch bukietów - rzekłem, a ona skinęła głową.
~~~~**~~~~
Znalazłem się przed drzwiami Amy. Mam nadzieję, że była w domu. Zapukałem, a po chwili usłyszałem głos dziewczyny.
- Chwila! - krzyknęła. Ziewnąłem przeciągle. Nadal miałem problemy ze snem. Jednak było już trochę lepiej. W końcu dziewczyna otworzyła drzwi.
- Hey wybacz, że bez zapowiedzi. Ale ja tylko chciałem ci podziękować za to, że tak o mnie dbałaś - powiedziałem i wyjąłem zza pleców drogie wino półsłodkie oraz bukiet kwiatów. Drugi była dla Kat. Z powodu iż bardzo dawno jej nie widziałem.
Amy?? Wybacz, ż długo czekałaś i takie krótkie i beznadziejne xD
13 gru 2019
Od Amy C.D Hangagoga
Nastawiłam wodę na gorące picie dla mnie i Hangagoga, następnie otwierając szafkę, gdzie znajdowały się kubki.
- Komedię – odpowiedziałam.
„Dziękuję, że przyjechałaś” - te słowa ciągle odbijały się echem w mojej głowie. Dodawały mi jakiejś radości w duchu i sprawiały, że byłam szczęśliwa. W końcu miałam wrażenie, że jednak mój przyjazd sprawił ciemnowłosemu nie lada kłopot i tak naprawdę nie chciał, żebym tu była.
Poza tym myślałam, że się zdenerwuje po tej akcji z dorysowanymi okularami, ale… wbrew pozorom przyjął to dosyć spokojnie. Nie licząc momentu, gdy krzyknął moje imię, kiedy poszłam po telefon, aby zrobić mu zdjęcie.
Włożyłam do jednego kubka herbatę, a do drugiego wsypałam kawę.
- Co byś powiedziała na… „Landrynka”? - zaczął. Zostawiłam kuchnię i przeszłam się do kanapy, zaglądając niebieskookiemu znad ramienia. - Laska kocha kolor różowy, próbuje otworzyć kawiarnię, ale jej nie idzie… Ogólnie niby też romans. Decyzja należy do ciebie, piękna – dopowiedział i odwrócił do mnie. Poczułam ciepło na policzkach.
- Jasne, może być – odpowiedziałam z początkowym lekkim wahaniem. Wtem usłyszałam bulgoczącą wodę, a chwilę potem zalałam wrzątkiem kubki z kawą i herbatą. Posłodziłam oba napoje i delikatnie wzięłam w dłonie, żeby zabrać je na stolik obok kanapy. Stawiałam ostrożne kroki, uważając, aby nie wylać. Mimo doświadczenia w kawiarni zawsze bałam się tego najgorszego i że napój wyląduje na moich ubraniach.
Moje obawy stały się prawdą. Byłam już blisko miejsca, gdzie siedział Hangagog, próbujący włączyć nam film. Wystarczyło tylko, że rzuciłam okiem na ekran telewizora, zachwiałam się i momentalnie część kawy znalazła się na moim swetrze. Z większym skupieniem odstawiłam kubki na stolik i przyjrzałam się ciemnej plamie na musztardowym materiale.
- Hangagog – jęknęłam, pokazując chłopakowi ubrudzony sweter. Obejrzał ślad, syknął, a potem się zaśmiał.
- Masz trzy wyjścia – powiedział, pokazując mi trzy palce. - Pierwsze, zostajesz w brudnym ubraniu – Wolałam nie. - Drugie, ściągasz sweter i siedzisz przy mnie na wpół rozebrana – szeroko się uśmiechnął. Ta opcja odpadała z góry. - Trzecia, idziesz do mnie do sypialni, zabierasz sobie jakąś bluzę z mojej garderoby i dajesz ciuch do prania.
- To wydaje się najbardziej realne… - odpowiedziałam, niechętnie spoglądając na plamę. Że też musiałam wylać tę kawę!
- Cóż, ze wstaniem u mnie kiepsko. Mam nadzieję, że pamiętasz drogę do mojego pokoju – Na szczęście coś mi świtało w głowie.
- To… zaraz wracam – szepnęłam nieśmiało i ruszyłam się z miejsca w stronę schodów, prowadzących na górę. Niepewnie otworzyłam drzwi znajdujące się najbliżej schodów. Trafiłam od razu. Teraz na prawo… i oczami ujrzałam męską garderobę.
- Gdzie były bluzy… - powiedziałam do siebie, próbując przypomnieć sobie to miejsce sprzed kilku tygodni. Po jakiś pięciu minutach zamiast musztardowego swetra miałam na sobie czarną koszulkę z jakimś losowym napisem. Czym prędzej wyszłam z sypialni Hangagoga i wróciłam na dół.
- Sweter możesz wrzucić do kosza na pranie – usłyszałam za sobą, gdy minęłam kanapę, idąc do łazienki. Jak mi polecono, tak zrobiłam. Przed wyjściem do chłopaka stanęłam jeszcze przed lustrem nad umywalką i starłam ślad tuszu na powiece, a także nieco rozmazany eyeliner. Że ja tak przy nim siedziałam i nic nie powiedział…
Hangagog?
- Komedię – odpowiedziałam.
„Dziękuję, że przyjechałaś” - te słowa ciągle odbijały się echem w mojej głowie. Dodawały mi jakiejś radości w duchu i sprawiały, że byłam szczęśliwa. W końcu miałam wrażenie, że jednak mój przyjazd sprawił ciemnowłosemu nie lada kłopot i tak naprawdę nie chciał, żebym tu była.
Poza tym myślałam, że się zdenerwuje po tej akcji z dorysowanymi okularami, ale… wbrew pozorom przyjął to dosyć spokojnie. Nie licząc momentu, gdy krzyknął moje imię, kiedy poszłam po telefon, aby zrobić mu zdjęcie.
Włożyłam do jednego kubka herbatę, a do drugiego wsypałam kawę.

- Co byś powiedziała na… „Landrynka”? - zaczął. Zostawiłam kuchnię i przeszłam się do kanapy, zaglądając niebieskookiemu znad ramienia. - Laska kocha kolor różowy, próbuje otworzyć kawiarnię, ale jej nie idzie… Ogólnie niby też romans. Decyzja należy do ciebie, piękna – dopowiedział i odwrócił do mnie. Poczułam ciepło na policzkach.
- Jasne, może być – odpowiedziałam z początkowym lekkim wahaniem. Wtem usłyszałam bulgoczącą wodę, a chwilę potem zalałam wrzątkiem kubki z kawą i herbatą. Posłodziłam oba napoje i delikatnie wzięłam w dłonie, żeby zabrać je na stolik obok kanapy. Stawiałam ostrożne kroki, uważając, aby nie wylać. Mimo doświadczenia w kawiarni zawsze bałam się tego najgorszego i że napój wyląduje na moich ubraniach.
Moje obawy stały się prawdą. Byłam już blisko miejsca, gdzie siedział Hangagog, próbujący włączyć nam film. Wystarczyło tylko, że rzuciłam okiem na ekran telewizora, zachwiałam się i momentalnie część kawy znalazła się na moim swetrze. Z większym skupieniem odstawiłam kubki na stolik i przyjrzałam się ciemnej plamie na musztardowym materiale.
- Hangagog – jęknęłam, pokazując chłopakowi ubrudzony sweter. Obejrzał ślad, syknął, a potem się zaśmiał.
- Masz trzy wyjścia – powiedział, pokazując mi trzy palce. - Pierwsze, zostajesz w brudnym ubraniu – Wolałam nie. - Drugie, ściągasz sweter i siedzisz przy mnie na wpół rozebrana – szeroko się uśmiechnął. Ta opcja odpadała z góry. - Trzecia, idziesz do mnie do sypialni, zabierasz sobie jakąś bluzę z mojej garderoby i dajesz ciuch do prania.
- To wydaje się najbardziej realne… - odpowiedziałam, niechętnie spoglądając na plamę. Że też musiałam wylać tę kawę!
- Cóż, ze wstaniem u mnie kiepsko. Mam nadzieję, że pamiętasz drogę do mojego pokoju – Na szczęście coś mi świtało w głowie.
- To… zaraz wracam – szepnęłam nieśmiało i ruszyłam się z miejsca w stronę schodów, prowadzących na górę. Niepewnie otworzyłam drzwi znajdujące się najbliżej schodów. Trafiłam od razu. Teraz na prawo… i oczami ujrzałam męską garderobę.
- Gdzie były bluzy… - powiedziałam do siebie, próbując przypomnieć sobie to miejsce sprzed kilku tygodni. Po jakiś pięciu minutach zamiast musztardowego swetra miałam na sobie czarną koszulkę z jakimś losowym napisem. Czym prędzej wyszłam z sypialni Hangagoga i wróciłam na dół.
- Sweter możesz wrzucić do kosza na pranie – usłyszałam za sobą, gdy minęłam kanapę, idąc do łazienki. Jak mi polecono, tak zrobiłam. Przed wyjściem do chłopaka stanęłam jeszcze przed lustrem nad umywalką i starłam ślad tuszu na powiece, a także nieco rozmazany eyeliner. Że ja tak przy nim siedziałam i nic nie powiedział…
Hangagog?
12 gru 2019
Od Hangagoga CD. Amy
Uniosłem powieki i ziewnąłem prosto w twarz Amy, która zwisała nade mną. Zmarszczyłem czoło zdziwiony i zaskoczony jej położeniem. Kiedy ujrzałem czarny marker w jej prawej dłoni wszystko zrozumiałem. Jęknąłem przeciągle jednak stwierdziłem, że nie mam zamiaru się w to bawić. Było to zbyt dziecinne zachowanie.
- Podaj mi proszę chusteczki żebym mógł to wytrzeć - powiedziałem, a dziewczyna odsunęła się ode mnie także zdziwiona. Jak mogłem nie zareagować oburzeniem?! Może dlatego była zdziwiona, że przyjąłem to tak spokojnie. Tak już mam jak się dobrze wyślę. Robię się spokojniejszy.
- Gdzie są? - zapytała, a ja spojrzałem na Amy, która czekała, aż powiem jej gdzie są chusteczki.
- W szafce nad umywalką. W łazience. Nawilżające - powiedziałem, a ona skinęła głową i ruszyła w kierunku łazienki. Przymknąłem powieki dalej zaspany. Potrzebuje kawy, potrzebuje też sprawnego ciała. Westchnąłem cicho i otworzyłem powieki rozglądając się po pokoju. Kocham L4. Zajebiste uczucie. Możesz wszystko. Nie musisz chodzić do pracy. Możesz chodzić pić, odpoczywać, czytać, oglądać seriale. Może nawet kogoś przelecisz? Super uczucie. Kiedy Amy wróciła z łazienki trzymając chusteczki uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnąłem w jej stronę dłoń by wyrazić tym chęć zabrania jej rzeczy trzymaną przez nią w dłoni. Ta jednak pokręciła głową.
- Najpierw zrobię ci zdjęcie - odłożyła chusteczki z dala od mojego zasięgu i poszła do kuchni klaszcząc w dłonie zadowolona ze swojego pomysłu.
- Amy! - krzyknąłem zdenerwowany. Dawno nie spałem. To przez to. Kiedy dziewczyna wróciła z telefonem i włączonym aparatem pokazałem tylko środkowy palec i wystawiłem język jak dziecko niezadowolone z poczynania rodzica lub jakiegoś zakazu. Kiedy Amy w końcu podała mi chusteczki ze skwaszoną miną wytarłem marker. Szorowałem wszystko dokładnie jednak cały czas miałem wrażenie, że coś pozostało. Jęknąłem przeciągle kiedy materiał chusteczki dotknął już zdartego miejsca przy oku.
- Przestań, już nic nie masz - powiedziała Amy stawiając na stole dwa talerze z jedzeniem, które jeszcze parowało. Dawno nie jadłem obiadu. Kiedy to ostatnio byłem u Kat... dawno i nieprawda. Trochę czasu zajęło mi kiedy zająłem odpowiednie miejsce do jedzenia.
- Dziękuje, że przyjechałaś - rzekłem z lekkim uśmiechem do dziewczyny. Ta skinęła głową i wzięła się za jedzenie.
- Smacznego - powiedziała z pełną buzią, prychnąłem z lekkim uśmiechem.
- Wzajemnie - odpowiedziałem i także zacząłem jeść. Kurczak był dobry jednak za warzywami nie bardzo przepadałem dlatego wiadomo, że nie było pyszne jednak zjadłem większą cześć. Kiedy odłożyłem sztućce spojrzałem na dziewczynę.
- Dziękuje, było bardzo dobre - powiedziałem, a ona jedynie uśmiechnęła się. Rzuciłem tylko kość dla Verony, która złapała ją w locie zadowolona ze swojej zdobyczy. Teraz taki najedzony mogę iść spać. Chciałem się przeciągnąć jednak gips utrudniał mi tą czynność.
- Może chcesz coś obejrzeć? - zapytałem i spojrzałem na dziewczę, która właśnie zabrała talerze. Wyniosła je do kuchni.
- Jeśli chcesz. Co proponujesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Usłyszałem jak wstawia naczynia do zmywarki i ją zamyka.
- Chcesz herbatę albo kawę? - zapytała z kuchni, wlewała właśnie wodę do czajniki.
- Herbatę poproszę - powiedziałem jedynie - Komedia czy horror? - zapytałem.
- Podaj mi proszę chusteczki żebym mógł to wytrzeć - powiedziałem, a dziewczyna odsunęła się ode mnie także zdziwiona. Jak mogłem nie zareagować oburzeniem?! Może dlatego była zdziwiona, że przyjąłem to tak spokojnie. Tak już mam jak się dobrze wyślę. Robię się spokojniejszy.
- Gdzie są? - zapytała, a ja spojrzałem na Amy, która czekała, aż powiem jej gdzie są chusteczki.
- W szafce nad umywalką. W łazience. Nawilżające - powiedziałem, a ona skinęła głową i ruszyła w kierunku łazienki. Przymknąłem powieki dalej zaspany. Potrzebuje kawy, potrzebuje też sprawnego ciała. Westchnąłem cicho i otworzyłem powieki rozglądając się po pokoju. Kocham L4. Zajebiste uczucie. Możesz wszystko. Nie musisz chodzić do pracy. Możesz chodzić pić, odpoczywać, czytać, oglądać seriale. Może nawet kogoś przelecisz? Super uczucie. Kiedy Amy wróciła z łazienki trzymając chusteczki uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnąłem w jej stronę dłoń by wyrazić tym chęć zabrania jej rzeczy trzymaną przez nią w dłoni. Ta jednak pokręciła głową.
- Najpierw zrobię ci zdjęcie - odłożyła chusteczki z dala od mojego zasięgu i poszła do kuchni klaszcząc w dłonie zadowolona ze swojego pomysłu.
- Amy! - krzyknąłem zdenerwowany. Dawno nie spałem. To przez to. Kiedy dziewczyna wróciła z telefonem i włączonym aparatem pokazałem tylko środkowy palec i wystawiłem język jak dziecko niezadowolone z poczynania rodzica lub jakiegoś zakazu. Kiedy Amy w końcu podała mi chusteczki ze skwaszoną miną wytarłem marker. Szorowałem wszystko dokładnie jednak cały czas miałem wrażenie, że coś pozostało. Jęknąłem przeciągle kiedy materiał chusteczki dotknął już zdartego miejsca przy oku.
- Przestań, już nic nie masz - powiedziała Amy stawiając na stole dwa talerze z jedzeniem, które jeszcze parowało. Dawno nie jadłem obiadu. Kiedy to ostatnio byłem u Kat... dawno i nieprawda. Trochę czasu zajęło mi kiedy zająłem odpowiednie miejsce do jedzenia.
- Dziękuje, że przyjechałaś - rzekłem z lekkim uśmiechem do dziewczyny. Ta skinęła głową i wzięła się za jedzenie.
- Smacznego - powiedziała z pełną buzią, prychnąłem z lekkim uśmiechem.

- Dziękuje, było bardzo dobre - powiedziałem, a ona jedynie uśmiechnęła się. Rzuciłem tylko kość dla Verony, która złapała ją w locie zadowolona ze swojej zdobyczy. Teraz taki najedzony mogę iść spać. Chciałem się przeciągnąć jednak gips utrudniał mi tą czynność.
- Może chcesz coś obejrzeć? - zapytałem i spojrzałem na dziewczę, która właśnie zabrała talerze. Wyniosła je do kuchni.
- Jeśli chcesz. Co proponujesz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Usłyszałem jak wstawia naczynia do zmywarki i ją zamyka.
- Chcesz herbatę albo kawę? - zapytała z kuchni, wlewała właśnie wodę do czajniki.
- Herbatę poproszę - powiedziałem jedynie - Komedia czy horror? - zapytałem.
+70PD
Bonus:
Zagadka: Wymień kilka wigilijnych potraw.
Odpowiedź: Pierogi z kapustą i grzybami, ryba po grecku, makowiec
Zagadka: Wymień kilka wigilijnych potraw.
Odpowiedź: Pierogi z kapustą i grzybami, ryba po grecku, makowiec
11 lis 2019
Od Amy C.D Hangagog
Najpierw postanowiłam rozpakować zakupy. Wszystkie produkty wyłożyłam na stół. Ziemniaki, marchewkę, groszek, udka z kurczaka i jedną przyprawę, którą niemal zawsze dodawałam do mięsa. Kupiłam ją tylko na wszelki wypadek, gdyby Hangagog nie miał jej w domu. Odwróciłam się do czajnika, do którego zaraz wlałam wodę i nastawiłam na coś gorącego dla mnie i chłopaka. Kubki znalazłam w drugiej otwartej przeze mnie szafce, a herbatę wraz z kawą w trzeciej.
- Jakbyś nie wiedziała, gdzie co jest, to pytaj – usłyszałam za sobą głos bruneta.
- Raczej dam sobie radę! - odpowiedziałam mu, wsypując sobie kawę do kubka. Z tego, co zauważyłam wcześniej, oba psy siedziały wraz z właścicielem. I dobrze, nie muszę się martwić, że mi wejdą pod nogi. Jednak jeśli o to chodzi, to większe psy łatwiej zauważyć i raczej śmiało się nie pchają tak, jak moje zwierzaki. Zwłaszcza Cezar. I ewentualnie Ginger, gdy ma humor. Uśmiechnęłam się, wyciągając miskę z szafki na dole. Trochę źle zrobiłam, nawet nie wchodząc do domu, żeby z nimi wyjść na dwór nawet na chwilę, ale miałam czas ograniczony. Zrekompensuje się w najbliższy weekend, pójdziemy na cały dzień do parku.
Zajęłam się najpierw kurczakiem. I to w ciszy. Niestety. U mnie w domu już dawno grałaby muzyka i towarzyszyłoby mi wycie Cezara. Normalnie mogłabym znowu sobie nucić pod nosem, ale wtedy niepełnosprawny mężczyzna nieco dalej najpewniej by się przyglądał temu, jak tańczę. A tego po ostatnim razie wolałam uniknąć. Nigdy nie lubiłam, jak ktoś mi się przyglądał.
Trochę minęło, nim wstawiłam udka do piekarnika. Żaroodporne naczynie cudem znalazłam po wskazówkach Niebieskookiego. Nie były za dokładne, a on sam nie wiedział, gdzie było. Przy okazji miałam też garnek. Nawet dwa.
- Masz może obieraczkę? - zwróciłam się znowu do niego, gdy nie dostrzegłam przedmiotu w szufladzie ze sztućcami. Hangagog odwrócił się do mnie.
- Nie, wybacz – zaśmiał się, na co odpowiedziałam mu wyciągniętym językiem. No to będę musiała poradzić sobie z nożem.
- Nie wystawaj języka, bo ci krowa nasika – usłyszałam za sobą jego odpowiedź. Sama się zaśmiałam.
- A masz krowę? - odrzekłam, słysząc tylko śmiech chłopaka. Wzięłam się za obieranie marchewki, a potem ziemniaków. Zrobić purée czy pokroić je na ćwiartki?
- Hangagog, chcesz purée czy pokrojone ziemniaki? - zagadałam do niego, nastawiając warzywa do gotowania w jednym ze znalezionych wcześniej garnków.
- Mam uczulenie na mleko. Pokrojone – usłyszałam. Momentalnie skamieniałam, tępo wpatrując się w tył jego głowy.
- Masz uczulenie na mleko? - zapytałam, chcąc jakby usłyszeć potwierdzenie jego słów. W odpowiedzi skinął głową. Aha. To fajnie, że mówi. Dobrze, że w ogóle powiedział, bo inaczej byłoby purée!
Dalsze gotowanie znowu zajęła cisza. Choć miałam ogromną ochotę się rozgadać, powstrzymałam to. Miałam głupie wrażenie, że brunet nie byłby zadowolony ze słuchania mojej „katarynki”. Spojrzałam na zegarek umieszczony w piekarniku. Minęło półtorej godziny, jeszcze jakieś pół, może trochę więcej. Kurde, znowu za wcześnie zajęłam się warzywami. No nic, mówi się trudno… Wyszłam z części kuchennej i szłam powoli w stronę kanapy. Po drodze zmierzwiłam włosy mężczyzny tak, że każdy ustawiony był w inną stronę. Istna dżungla. Lub mop. Co kto woli. Usiadłam obok niego, odgarniając różowe włosy z twarzy i spojrzałam na jego twarz. Miał zamknięte oczy i spokojnie oddychał. Spał? Przybliżyłam się nieco do niego i pomachałam ręką przed twarzą. Zasnął jak dziecko. Delikatnie się uśmiechnęłam. Wtem dostrzegłam na stole przy kanapie długopis. Naszły mnie złe myśli. A raczej wspomnienie, gdy moje dawne przyjaciółki z gimnazjum podczas nocowania, postanowiły narysować mi wąsy i napisać na czole „cześć”. Przez dwie godziny od pobudki się nie skapnęłam, mimo czesania włosów w lustrze.
Dlatego teraz ten długopis mnie „kusił”. No ale zarost już miał… To może okulary…? Nieśmiało chwyciłam za przedmiot na stole, gdy zauważyłam, jak dog niemiecki na nogach niebieskookiego się podnosi i mi przygląda. Przyłożyłam palec do ust, mając nadzieję, że pies zrozumie mój przekaz i będzie milczał.
Jednak rysowanie od boku może być… ciężkie. Wypatrzyłam kawałek miejsca między oparciem kanapy a ciałem Hangagoga. Podniosłam się i przerzuciłam nogę na drugą stronę, zawisając nad jego ciałem. Serce waliło mi, jak nie wiem. Nawet nie mam bladego pojęcia z jakiego powodu. Przybliżyłam się do niego z długopisem w dłoni i poprowadziłam jedną linię od jego ucha do oka. Zrobiłam jedno kółko, poprowadziłam linię do drugiego oka i znowu obręcz. Zakończyłam to ostatnią kreską do prawego ucha. W tym samym czasie dostrzegłam również, jak Hangagog otwiera oczy.
Hangagog?
- Jakbyś nie wiedziała, gdzie co jest, to pytaj – usłyszałam za sobą głos bruneta.
- Raczej dam sobie radę! - odpowiedziałam mu, wsypując sobie kawę do kubka. Z tego, co zauważyłam wcześniej, oba psy siedziały wraz z właścicielem. I dobrze, nie muszę się martwić, że mi wejdą pod nogi. Jednak jeśli o to chodzi, to większe psy łatwiej zauważyć i raczej śmiało się nie pchają tak, jak moje zwierzaki. Zwłaszcza Cezar. I ewentualnie Ginger, gdy ma humor. Uśmiechnęłam się, wyciągając miskę z szafki na dole. Trochę źle zrobiłam, nawet nie wchodząc do domu, żeby z nimi wyjść na dwór nawet na chwilę, ale miałam czas ograniczony. Zrekompensuje się w najbliższy weekend, pójdziemy na cały dzień do parku.
Zajęłam się najpierw kurczakiem. I to w ciszy. Niestety. U mnie w domu już dawno grałaby muzyka i towarzyszyłoby mi wycie Cezara. Normalnie mogłabym znowu sobie nucić pod nosem, ale wtedy niepełnosprawny mężczyzna nieco dalej najpewniej by się przyglądał temu, jak tańczę. A tego po ostatnim razie wolałam uniknąć. Nigdy nie lubiłam, jak ktoś mi się przyglądał.
Trochę minęło, nim wstawiłam udka do piekarnika. Żaroodporne naczynie cudem znalazłam po wskazówkach Niebieskookiego. Nie były za dokładne, a on sam nie wiedział, gdzie było. Przy okazji miałam też garnek. Nawet dwa.
- Masz może obieraczkę? - zwróciłam się znowu do niego, gdy nie dostrzegłam przedmiotu w szufladzie ze sztućcami. Hangagog odwrócił się do mnie.
- Nie, wybacz – zaśmiał się, na co odpowiedziałam mu wyciągniętym językiem. No to będę musiała poradzić sobie z nożem.
- Nie wystawaj języka, bo ci krowa nasika – usłyszałam za sobą jego odpowiedź. Sama się zaśmiałam.
- A masz krowę? - odrzekłam, słysząc tylko śmiech chłopaka. Wzięłam się za obieranie marchewki, a potem ziemniaków. Zrobić purée czy pokroić je na ćwiartki?
- Hangagog, chcesz purée czy pokrojone ziemniaki? - zagadałam do niego, nastawiając warzywa do gotowania w jednym ze znalezionych wcześniej garnków.
- Mam uczulenie na mleko. Pokrojone – usłyszałam. Momentalnie skamieniałam, tępo wpatrując się w tył jego głowy.
- Masz uczulenie na mleko? - zapytałam, chcąc jakby usłyszeć potwierdzenie jego słów. W odpowiedzi skinął głową. Aha. To fajnie, że mówi. Dobrze, że w ogóle powiedział, bo inaczej byłoby purée!
Dalsze gotowanie znowu zajęła cisza. Choć miałam ogromną ochotę się rozgadać, powstrzymałam to. Miałam głupie wrażenie, że brunet nie byłby zadowolony ze słuchania mojej „katarynki”. Spojrzałam na zegarek umieszczony w piekarniku. Minęło półtorej godziny, jeszcze jakieś pół, może trochę więcej. Kurde, znowu za wcześnie zajęłam się warzywami. No nic, mówi się trudno… Wyszłam z części kuchennej i szłam powoli w stronę kanapy. Po drodze zmierzwiłam włosy mężczyzny tak, że każdy ustawiony był w inną stronę. Istna dżungla. Lub mop. Co kto woli. Usiadłam obok niego, odgarniając różowe włosy z twarzy i spojrzałam na jego twarz. Miał zamknięte oczy i spokojnie oddychał. Spał? Przybliżyłam się nieco do niego i pomachałam ręką przed twarzą. Zasnął jak dziecko. Delikatnie się uśmiechnęłam. Wtem dostrzegłam na stole przy kanapie długopis. Naszły mnie złe myśli. A raczej wspomnienie, gdy moje dawne przyjaciółki z gimnazjum podczas nocowania, postanowiły narysować mi wąsy i napisać na czole „cześć”. Przez dwie godziny od pobudki się nie skapnęłam, mimo czesania włosów w lustrze.
Dlatego teraz ten długopis mnie „kusił”. No ale zarost już miał… To może okulary…? Nieśmiało chwyciłam za przedmiot na stole, gdy zauważyłam, jak dog niemiecki na nogach niebieskookiego się podnosi i mi przygląda. Przyłożyłam palec do ust, mając nadzieję, że pies zrozumie mój przekaz i będzie milczał.
Jednak rysowanie od boku może być… ciężkie. Wypatrzyłam kawałek miejsca między oparciem kanapy a ciałem Hangagoga. Podniosłam się i przerzuciłam nogę na drugą stronę, zawisając nad jego ciałem. Serce waliło mi, jak nie wiem. Nawet nie mam bladego pojęcia z jakiego powodu. Przybliżyłam się do niego z długopisem w dłoni i poprowadziłam jedną linię od jego ucha do oka. Zrobiłam jedno kółko, poprowadziłam linię do drugiego oka i znowu obręcz. Zakończyłam to ostatnią kreską do prawego ucha. W tym samym czasie dostrzegłam również, jak Hangagog otwiera oczy.
Hangagog?
Subskrybuj:
Posty (Atom)