18 lut 2020

Od Koyori C.D Brooke

Brooke wydawała się miłą, pomocną i ciekawą dziewczyną. Przyjemnie mi się z nią rozmawiało, gdy Shane miał jeden ze swoich „wenowskich huraganów” szaleństwa. Cóż, był w swoim żywiole. Mimo że często narzekał na drogie materiały, trudność rysowania projektów, problem z wyborem kolorów czy tematyki ubrań, bardzo to lubił. Widziałam to w jego roziskrzonych oczach i energiczniejszych ruchach. Wtedy też częściej chodził głodny. Pożeracz lodówki.

Przymknęłam tylko jedno oko, słysząc jego kolejne trzaśnięcie drzwiami. Usłyszałam jego kroki i kiedy zatrzymał się nieopodal mnie. Odwróciłam się częściowo do niego, w połowie pilnując gotującego się ryżu i w drugiej obserwując jasnowłosego chłopaka. Biorąc pod uwagę tematykę, jaką sobie wybrał, łatwo można było domyślić się pytania, jakie miał zaraz zadać.
- Nie, nie będziesz mi teraz przeszkadzać. I nie, nie dam ci czegoś, żebyś pobrudził jakąś koszulkę. Ona pewnie i tak jest moja – dodałam, zerkając na czarny materiał, który trzymał w dłoni.
Chłopak otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, gdy po chwili konsternacji postanowił rozłożyć bluzkę z wizerunkiem tygrysa. Jak mówiłam, tak było – ubranie należało do mnie i pochodziło z ostatniego prania, którego jeszcze nie uporządkowałam do końca.
- Kurde, faktycznie twoja koszulka… - powiedział pod nosem. - To nieważne – dodał. Zmiótł materiał w rękach i rzucił w stronę narożnika. Trafił idealnie w myjącego się kocura, który po chwili zaczął się miotać, aby następnie spaść na podłogę. Westchnęłam tylko pod nosem, wracając do obiadu. Zerknęłam przelotnie na Brooke z przepraszającym wzrokiem.
- Zwykle jest milszy – powiedziałam. Dziewczyna obok zamrugała tylko oczami, jakby nie wiedziała, co właśnie się stało, a następnie wybuchła gromkim śmiechem. Sama cicho zaśmiałam się pod nosem. Moja reakcja pewnie byłaby taka sama, gdybym nie mieszkała z Shanem już trochę czasu.
W końcu nałożyłam trochę ryżu i carry na talerz dla ciemnowłosej. Przyjęła go z uśmiechem na ustach i zaczęła powoli jeść.
Za ten czas wzięłam Parapeta do siebie na kolana i zaczęłam go gładzić po nakrapianym futrze. Wyciągnął się brzuchem do góry i tak leżał z uśmiechniętą mordką i merdającym ogonem. Wbrew pozorom kocur lubił tak leżeć i być jednocześnie głaskanym. Kolejny powód, dlaczego tak się różnił od innych kotów. Kiedyś między mną, a Shanem wyszła teoria, że większość swoich zachowań wziął od moich psów, a także od Inej. Nie byłam do końca przekonana co do naśladowania węża, ale czasem widziałam w nim te psie zachowanie. Jak właśnie na przykład teraz.
Spoglądając ponownie na młodą dziewczynę obok, dostrzegłam już jej pusty talerz.
- Smakowało?
- Bardzo – szeroko się uśmiechnęła, podając mi naczynie.
- Cieszę się – delikatnie odwzajemniłam jej uśmiech i wstałam, aby od razu umyć talerz. W międzyczasie zerknęłam na zegar wiszący na ścianie, chcąc sprawdzić godzinę. Robiło się powoli późno, a przy okazji na dworze panowała już ciemność.
Nie wiedziałam, gdzie mieszkała Brooke i jak daleko ma do domu. Gdyby to było w miarę blisko, mogłabym ją odprowadzić z Sherlockiem, jednak sprawa przedstawiała się inaczej.
W mieszkaniu znowu rozległ się huk drzwi Shane'a, a on sam dopiero po chwili pojawił się przy nas w salonie.
- Brooke, zostaniesz na noc?
Tak zaskoczyło mnie pytanie mojego współlokatora, że o mało co nie upuściłam naczynia na podłogę. Szybko zebrałam się w sobie, odstawiłam talerz na suszarkę i podeszłam do chłopaka. Delikatnie odsunęłam go na bok i zbliżyłam do jego ucha.
- Jesteś tego pewien? Wszakże wydaje się miła i sympatyczna, ale i tak jej nie znamy – rzekłam. O ironio, moje słowa i tak poszłyby na darmo. Shane zawsze ufał ludziom, wierząc w same ich dobre intencje, więc mnie nie posłucha.
- Przesadzasz, Koko. Rano od razu odbierze płaszcz, który już się suszy u mnie – ostatnie zdanie skierował do ciemnowłosej. - Poza tym i tak mamy wolny pokój. Dalej. Muszę chyba ponowić ogłoszenie o współlokatorze… To jak, Brooke? Zostaniesz? Przy okazji od razu zdejmę twoje miary.
Przeżegnałam się w duchu na jego kolejny „genialny” pomysł. No ale decyzja należy do Brooke. Również na nią spojrzałam z kolejnym przepraszającym wzrokiem.

Brooke?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz