Chciałem Benowi przywalić. Miałem na to ochotę jak jasna cholera, jednak bądź co bądź musiałem się przed tym powstrzymać. Wystarczył fakt, że stał przy niej bardzo blisko, wzbudzał moje wątpliwości. Dzisiejszego ranka też tak było, tyle że świadkiem tego nie była moja siostra.
Coś mi ewidentnie przeszkadzało w tym kolesiu. Głównie jego ukrywane zainteresowanie moją kobietą. Może i miałem przestać zwracać na to uwagę i pozwolić mojej siostrze być szczęśliwą, ale powoli moje postanowienie legało w gruzach.
Jenny i Ben zostawili mnie z Odette samego. Z Odette, której wzrok wbijał się nieustannie w mój. Rękę bym dał sobie uciąć, że widziałem w nim cień smutku. Cień, który momentalnie złapał mnie w swoje szpony, przez co miałem wielką ochotę przyciągnąć ją do siebie i mocno przytulić. Koniec końców jednak wcale tego nie zrobiłem. Czekałem na jej wyjaśnienia, bo to, co powiedział Ben, nie jest dla mnie wiarygodnym źródłem informacji. A w życiu nie uwierzył bym w to, że Odette nie jest wobec mnie szczera. Może jestem głupi i teraz zaślepia mnie miłość, ale nie zamierzam dopuszczać do siebie tych myśli. Odette nigdy by mi czegoś takiego nie zrobiła...
- Adam...? - szepnęła cichutko, a głos wydawał się tylko ton głośniejszy od oddechu. - J-ja wiem, Pokiwałem głową.
- Dobrze, to teraz chodźmy do mojego pokoju i dokładnie mi opowiesz o tym, co widziałaś, dobrze? - Złapałem ją delikatnie za dłoń i pociągnąłem ją w stronę wejścia do domu. Starałem się zachować spokój, chociaż miałem ochotę wybuchnąć. Wybuchnąć i nie tylko sprać Bena tak, że go rodzona matka nie pozna, ale oprócz jego mordy rozpierdolić coś jeszcze. Myśl, że ten frajer przystawiał się do mojej kobiety była gorsza, niż cokolwiek innego. Zwykłe rozmowy? Rozumiem i szanuje. A za flirty można ode mnie porządnie dostać w nos. Za darmo.
Kiedy już doszliśmy do mojego azylu, bylismy w stanie bez problemu zauważyć, jak cały dom powoli szykuje się do zapadniecia w sen. Nie przeszkadzało mi to - przynajmniej będziemy mieli ciszę... Chyba że któreś z małżeństw, albo świeżo upieczona para narzeczonych, będzie chciało nam ten spokój zakłócić... O ile nie będę to ja z Odette, chociaż na chwilę obecną, marzę tylko o śnie.
Posadziłem dziewczynę na łóżku i kucnąłem przed nią, odrobinę uspokojony przez tę krótką wyprawę, którą zmuszeni byliśmy odbyć - ogród jest naprawdę wielki, a altana jest na jego drugim końcu. Jedną z dłoni bez pardonu położyłem na jej kolanie i zacząłem delikatnie je gładzić, wpatrując się wyczekująco w partnerkę. Nie chciałem naciskać. Czekałem po prostu aż będzie w stanie opowiedzieć mi to, co naprawdę się zdarzyło. W dupie mam słowa Bena. Są one dla mnie nic nie warte. Po jego wzroku nawet widać, że skurwiel coś kombinuje, mimo tego, że udaje wspaniałego mężczyznę przy boku mojej siostry, a nasza matka jest nim wręcz zachwycona. Ja jednak podzielam stronę ojca, który na obiedzie powiedział, że jeśli ten wywinie choć jeden numer, to ukręci mu łeb bez zastanowienia.
Zamierzam zrobić to samo, co ojciec.
Wysłuchałem całej historii, którą Odette miała mi do opowiedzenia. Naprawdę, ciśnienie mi się we krwi podniosło. I to tak, że dokładnie w tym momencie miałem ochotę wstać i pójść prosto do tego skurwiela, by powiesić go za jajca. Jednak w miarę szybko sie opanowałem i przyciągnąłem Odette do siebie, by otoczyć ją swoimi silnymi ramionami. Byłem dumny z mojej kruszyki, która dzielnie się mu opierała.
Zupełnie tak, jak ja z jej koleżanką w tej nieszczęsnej toalecie.
- Myślisz, że zwariowałam? - zapytała wprost, po czym ja od razu ją od siebie odsunąłem, by móc jej spojrzeć w oczy.
- Jaką wariatką? Skarbie. To chyba oczywiste, że wierzę tobie, a nie Benowi. Od początku mi coś w nim nie pasowało i ja już kurwa dobrze wiem, co - powiedziałem poddenerwowany, zaciskając jedną dłoń w pięść, głownie dlatego, by się jakoś w ten sposób uspokoić.
- Może pojdziemy już spać, co? - zaproponowała, pewnie widząć mój stan i nie chcąc, bym w dalszym ciągu się przez to całe zamieszanie denerwował. Po części ją rozumiem. W pewnym momencie naprawdę mogę wybuchnąć i naprawdę rozwalić temu kutasowi łeb. A oboje chcemy tego uniknąć, bo zrobił by się jeszcze większy bałagan, niż mamy teraz.
Pokiwałem głową.
- Dobry pomysł. Ty pójdź się umyć, a ja poczekam na ciebie w łożku. - Powoli ściągałem swoją koszulkę, kątem oka dostrzegając, jak dziewczyna kręci przecząco głową.
- Możesz już iść spać. Jak się umyje to położe się obok ciebie i też zasnę. - Uśmiechnęła się do mnie ciepło, jednak nadal mogłem dostrzec w jej zachowaniu cień zdenerowania. Fakt, to wszystko tak szybko z człowieka nie zejdzie.
Gdy ta wyszła, zabierając wszystkie swoje kosmetyki ze sobą, ja po prostu położyłem się w łóżku w samych bokserkach, ledwo przykrywając swoje ciało kołdrą. Nie minęła dłuższa chwila, gdy udało mi się zapaść w sen. Nawet nie słyszałem, ani nie czułem, że Odette wróciła od kąpieli.
▼▲▼
Obudziłem się rano, trzymając Odette w swoich ramionach. Powoli, starając się nie obudzić mojej śpiącej królewny, wstałem z łóżka. Na zegarze widniała godzina dziewiąta. Czyli można powiedzieć, że wstałem w sam raz na śniadanie. Sam szybko doprowadziłem siebie do porządku, by tuż przed wyjściem z pokoju obudzić dziewczynę.
Schądząc na dół, miałem przyjemność spotkać tylko dwa najstarsze pokolenia. Przywitałem się z nimi, by już zaraz potem zabrać się za pażenie kawy. Nie tylko dla mnie, a dla całej załogi tej rezydencji. Moja mama razem z babcią już powoli zabierały się za przygotowanie śniadania. Sam chciałem do tych przygotowań dołączyć, jednak przed tym przeszkodził mi głos siostry.
- Hej Adam, mogę cię prosić na chwilę? - spytała z uśmiechem Jenny, a tuż za nią stał Ben. Uśmiechał się do mnie, jak gdyby nigdy nic, przez co miałem ogromną ochotę przywitać jego twarz z moją pięścią. Jednak o dziwo się przed tym powstrzymałem.
- Jasne - kiwnąłem głową, wycierając dłonie w szmatkę, którą chwilę później odrzuciłem na bok. - O co chodzi? - spytałem, a w tym samym czasie Jenny odgoniła Bena. Chyba chciała ze mną porozmawiać sam na sam. Już przeczuwałem, że szykuje się coś poważniejszego.
- O Odette - zaczęła, a ja już powoli myślałem, że szlag mnie trafi. Jednak mimo wszystko postanowiłem siedzieć cicho i wysłuchać tego, co ona ma mi do powiedzenia. - Mam co do niej złe przeczucia...
- Tak samo jak ja, do twojego Bena - mruknąłem pod nosem. Wiedziałem, że moja postawa powoli przestawała wyglądać sympatycznie. - Dajmy sobie spokój, nie wtrącajmy się do naszych związków, skoro oboje jesteśmy szczęśliwi, hmm? Co ty na to? - Zapytałem, a zaraz potem poczułem delikatny uścisk na moim nadgarstku.
To była Odette.
< Odette? >
+10PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz