Jako że nadchodziły światowe dni wiedzy o pierwszej pomocy, nasza stacja pogotowia miała w tym roku dzielnie działać przez trzy dni we wszystkich szkołach w mieście. Poczynając od podstawówek, przez licea aż do szkół wyższych. Akurat się złożyło że mimo iż byłem, przynajmniej na tej stacji, początkującym ratownikiem, załapałem się by nauczać dzieciaki. Zostaliśmy w trójkę przydzieleni do jeżdżenia po szkołach i nauczania młodych o pomocy innym. Pierwsze dwa dni spędziliśmy na podstawówkach i szkołach średnich, trzeci miał być spędzony na uczelniach wyższych. Schemat i plan zajęć był prosty. Krótki odpis czynności, ćwiczenie, pokaz, odgrywanie scenek. Gdyby wystarczyło czasu uczniowie sami mogli sobie popróbować różnych rzeczy. Na samym końcu miał być czas na pytania.
*Szkoły podstawowe*
Dzieci w szkołach podstawowych słuchały z zaciekawieniem, wypytywały o różne rzeczy, przedmioty, zachwycały się sprzętem, karetką, całym zawodem i specyfikacją. Niektórym nawet się pozwoliło użyć sygnałów świetlnych i dźwiękowych gdyż to dzieci bawi chyba najbardziej. Czas z dzieciakami leciał na prawde szybko i żal było je opuszczać. Mimo wszystko było tak wiele szkół że trzeba było spędzić maksymalnie dwie godziny na jedną szkołe.
*szkoły średnie*
Nastolatki w szkołach średnich bardziej przychodziły z przymusu. Obowiązkowe zajęcia narzucane przez dyrektorów nie były nigdy dobrze widziane w oczach uczniów. Szczególnie jeśli się było w okresie buntu, tym bardziej się nie chciało siedzieć na durnych zajęciachz pierwszej pomocy. Mimo niezadowolenia, była dość duża liczbna osób która słuchała z zaciekawieniem, przyglądała się czy zadawała pytania. Cieszyło nas to ze względu że po to tam byliśmy by uświadamiać i uczyć młode osoby pomocy, które chcą się czegoś dowiedzieć nowego i poszerzać swoja wiedzę.
*szkoły wyższe*
Trzeciego dnia w końcu nadszedł czas na szkoły wyższe i studentów. Nie spodziewaliśmy się tłumów gdyż zajęcia nie były ani przymusowe, ani karane, ani nie były punktowane jakoś super przez wykłądowców. Od takie dodatkowe "nic nie dające" zajęcia. Ku naszemu zaskoczeniu na zajecia przychodziła na prawde spora część uczniów. Może był to pewnego rodzaju strach o którym się nie myśli w wieku 16-19 lat, może chęć poznania czegoś nowego, a może po prsotu ciekawość lub oderwane się od studiów. Studenci często zadawali trudniejsze i czasem bardziej zawiłe pytania. Nie były tak proste i łatwe jak u dzieci w podstawówce. Wymagały czasem zastanowienia się i wyczerpującej wypowiedzi, by zaspokoić ich głód wiedzy.
***
Będąc już w ostatniej szkole, mogliśmy sobie pozwolić na lekkie przedłużenie naszych zajęć z dwóch godzin do czasu bliżej nie określonego. Postanowiliśmy że odpowiemy na wszelkie pytania które padną . Chyba że my padniemy pierwsi. Po godzinie walki z pytaniami studentów, te zaczęły się powoli kończyć więc zaczęliśmy się powoli zbierać. Zaczęliśmy pakować ustniki, proste defibrylatory AED, zbierać swoje rzeczy i ładnie podziekowaliśmy studentom że zostali z nami do końca. Gdy już zanosilismy ostatnią torbę do samochodu podeszła do mnie dziewczyna z notesikiem i długopisem. Przywitała się z delikatnym uśmiechem w kąciku swych pełnych, delikatnych ust.
-Witam, nie chcę przeszkadzać, ale bardzo podobał mi się kurs i chciałabym spytać, czy ma pan chwilę. Albo dwie?
-Oczywiście że mam czas... W czym Ci pomóc? - odwzajemniłem delikatny uśmiech.
-Piszę pracę na temat ratownictwa medycznego w Avenley River. Chciałabym, żeby to pan udzielił mi paru wskazówek. A jak wiadomo, lepiej pobierać informacje z wiarygodnego źródła.
-Oh.. Ale.. Mam odpowiedzieć na jakieś pytania czy opowiedzieć o tym?
-Odpowiedzieć na parę pytań. Nietrudne, z reguły dotyczące pana dnia - rzuciła mi uśmiech. - Możemy gdzieś usiąść?
- To może dziś około 19? Bo teraz musimy zjechać na bazę i tak.
- Bez problemu. Mogę zostawić swój numer.
- Może po prostu umówmy się w kawiarni o 19 tam się spotkamy i porozmawiamy.
- Byłabym wdzięczna.
Odette?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz