15 wrz 2019

Od Carneya CD. Michaeli (+18)

- Tak, tak! - usłyszałem wilgotny szept ust tuż przy swoim uchu.
Calista nieskazitelnymi zębami złapała płatek mojego ucha. Poczułem nacisk jej
siekaczy i ozdobiony kolczykiem nos na policzku. Poczułem, że jestem głęboko w niej.
Wydawała z siebie miarowe pomruki. Może ja też, nie zwracałem na to większej uwagi.
- Jesteś tak cholernie przystojny… - szepnęła.
Wolałbym, żeby nie mówiła. Tak naprawdę nie wiedziałem, co z tym zdaniem począć. Może
miała nadzieję, że to potrwa dłużej niż dzień. Wiedziałem też jednak, że w takich chwilach
ludzie mówią przeróżne rzeczy z przeróżnych powodów, więc nie wpadałem w popłoch.


Po prostu wolałbym, żeby nie mówiła.
Uderzała mnie piętami w kość ogonową, karmazynowymi paznokciami - koloru tętniczej
krwi - orała moje plecy.
Zacząłem się szybciej poruszać, a Calista znowu dyszała.
Dłonie leżącej pode mną Calisty powędrowały w górę kręgosłupa i mocno złapały mnie za
ramiona. Paznokcie barwy wozu strażackiego wbiły mi się w skórę. Odpowiedziałem tym
samym, zagłębiając palce w bladym ciele. Pojękiwała między innymi z bólu; prawie
dziewięćdziesiąt kilogramów wyciskało z jej płuc powietrze miarowymi wilgotnymi podmuchami. Przygniatałem ją, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem. Dziewczyna zesztywniała, wydając z siebie cichy jęk. Złagodziłem ruchy. Istniała pewna równowaga między moją przyjemnością, a jej bólem. Trudna sprawa. Naprawdę nie chciałem, żeby teraz krzyczała.
- Och, tak - szepnęła Calista. Nie udawała. Odleciała, zatraciła się w chwili.
Wysunąłem lewą dłoń spod kościstego kręgosłupa, owinąłem gęste truskawkowe włosy wokół swoich palców i odciągnąłem jej głowę do tyłu. Odmierzyłem rytm i odrobinę przyspieszyłem. Usłyszałem głęboki wdech i lśniące perłowe zęby wbiły się w moją szyję - wiele kobiet miało takie wampiryczne skłonności, Calista, jak widać, też. Wstrząsnął nią dreszcz, z ust wyrwało się głębokie westchnienie. Nie grała, nie próbowała pomóc mi skończyć: to było bezwiedne,
autentyczne. Poczułem się w miarę zadowolony.
Po chwili sapnąłem i opadłem na nią całym ciężarem ciała. Po chwili zdałem sobie sprawę, że Calista lekko się pode mną wije i z trudem oddycha. Asfiksja spowodowana uciskiem klatki piersiowej. Mogłem ją zabić po prostu nie ruszając się z miejsca.
Stoczyłem się na bok, a Calista wysunęła się z łóżka i jak hollywoodzka aktorka wstała, odwrócona plecami do kamery.
- Nie patrz- mruknęła.
Nie patrzyłem. Zdjąłem prezerwatywę i rzuciłem ją na podłogę po drugiej stronie łóżka. Poza jej
polem widzenia. Kobieta przyniosła torebkę i zaczęła w niej szperać, wyjmując niektóre rzeczy. Błądziła gdzieś myślami. Może rozmyślała o swoim spotkaniu. Może o chorej matce. Dwudziestopięcioletnia księgowa, nie była stąd. Wzięła dwa tygodnie urlopu i przyjechała do Avenley River z małego miasteczka z północy, by poszukać miejsca, do którego mogłaby przenieść matkę mieszkającą w
domu opieki z powodu choroby Alzheimera.
Rozciągnąłem się na łóżku, kiedy weszła do łazienki. Mimo szumu wody słyszałem jak coś nuci.
Dziesięć minut później wróciła do sypialni.
- Jesteś niegrzeczny! - oświadczyła z diabolicznym uśmieszkiem, ale i karcącym tonem.- Podrapałeś mnie.
Uniosła szlafrok. Jej pupa była bardzo, bardzo ładna. Na jej ciele dostrzegłem czerwone zadrapania, na których widok poczułem ukłucie w dole brzucha.
- Przepraszam.
Jej twarz znowu się rozpromieniła. Ponownie zniknęła w łazience, żeby się ubrać - wstydliwość rosła - i po chwili wyszła. Wciąż miała wilgotne włosy, ale zważając na jej wypożyczony kabriolet, mogłem przypuszczać, że przy opuszczonym dachu wysuszy je wiatr, zanim ona dotrze do jakiegoś domu seniora.
Pocałowała mnie, krótko, ale nie za krótko; oboje znaliśmy zasady. Numerek w południe.
- Zostaniesz tu jeszcze przez parę dni, panie Prokuratorze?
- Zostanę- odparłem.
- To dobrze. - zaszczebiotała radośnie, żwawym krokiem opuszczając hotelowy pokój.
Sięgnąłem po telefon, leżący na szafce przy łóżku i sprawdziłem powiadomienia. Parę razy dzwoniła Viola, pewnie znowu czegoś się zjarała i zabrakło jej towarzystwa i bliskości. Nie miałem na to ochoty. Dostałem też wiadomość od Tary, która proponowała wyjście na piwo w przyszłym tygodniu. Odpisałem jej szybkie "Ok" i podniosłem się z łóżka, szukając swoich ubrań po pokoju.

Wsiadając do auta, wybrałem numer mojej prawej ręki, Bretta. Odebrał natychmiast.
- Jak wyglądają sprawy?- zapytałem, opierając telefon o ramię.
- Średniawo, szefie. Dziewczyna, którą mieliśmy obserwować za dużo mówi- poinformował Brett.- Oprócz tego interes idzie doskonale, jak zawsze.
- Dzięki- rozłączyłem się i rzuciłem telefon na siedzenie obok.
Odpaliłem silnik i wyjechałem z parkingu, włączając się w uliczny ruch. Żal mi było tej dziewczyny. Wplątała się w coś, o czym nie ma zielonego pojęcia. A to wszystko przez jej brata, który nie umie trzymać języka za zębami. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie powinienem mu go usunąć.
Zatrzymałem się przed blokiem dziewczyny, po czym wyciągając wytrych i pistolet ze schowka, opuściłem samochód. Ulica była niemal całkowicie pusta, więc jeśli ktoś usłyszałby strzał, nie miałbym większych problemów z ucieczką. Wkroczyłem na klatkę schodową, powoli pokonując kolejne stopnie. Nie byłem pewien, czy blondynka na pewno zasłużyła na konsekwencje, które dla niej szykowałem. Dowiedziała się o tym wszystkim przez przypadek, szukała pomocy, więc powiedziała jednej czy dwóm osobom.
Klęknąłem przed drzwiami kobiety i wyciągnąłem wytrych, na spokojnie majstrując przy zamku. Mogłem w niego po prostu strzelić, albo wyważyć drzwi, jednak nie chciałem powodować żadnej paniki, więc akurat w tym przypadku najcichsze rozwiązanie okazało się najlepszym.
Kiedy przekroczyłem próg mieszkania, od podbiegł do mnie pies, szczekając groźnie. Ukucnąłem, zniżając się do jego poziomu i wyciągnąłem do niego rękę. Obwąchał ją uważnie i byłem pewny, że w jego oczętach dostrzegłem blask wątpliwości. Pogłaskałem go po głowie, po czym podrapałem za uchem. Na szczęście, właścicielka psiaka była tak zajęta braniem prysznica, że pewnie nawet nie usłyszała szczekania.
Skierowałem swoje kroki do kuchni, uważnie przeglądając wnętrze. Wyjrzałem przez okno na pustą ulicę, słysząc jak drzwi od łazienki otwierają się. Jeśli poszłaby do kuchni, miałem przejebane. Pewnie zaczęłaby krzyczeć; Jednak dziewczyna weszła do innego pomieszczenia, dokładniej salonu. Powoli podążyłem za nią, pilnując by mnie nie dostrzegła. Drzwi balkonowe otworzyły się powoli, a blondynka wyszła na świeże powietrze. Wygoniłem psa z pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
Naparłem na nią całym ciałem, łapiąc ją za kark.
- Wiesz za dużo, Michaelo- delikatnie musnąłem jej ucho- Zdecydowanie za dużo- warknąłem, zaciskając palce na jej szyi.
Serce dziewczyny zaczęło szybciej bić, niczym sarny, gonionej przez drapieżnika. Gdy objąłem ją ręką w pasie, jej oddech przyspieszył, próbowała wyrwać się z mojego uścisku, ale po chwili zrozumiała że nie ma szans.
- Mogę ci zaproponować pewien układ- puściłem jej szyję, wyciągając pistolet i przykładając lufę do jej skroni.- Możesz być grzeczną dziewczynką, dostosować się do poleceń i milczeć jak grób, albo w tej chwili pociągnę za spust i już cię nie będzie.
Poczułem jak jej ciało drży, a z jej gardła wydobył się cichy szloch. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Czyli będziesz grzeczna?- zapytałem, mocniej dociskając lufę do jej głowy.
- T...tak- wyszeptała, trzęsącym się głosem.
Zaciągnąłem ją z powrotem do mieszkania, chowając pistolet i zamiast tego zaciskając dłoń na jej szyi. Drugą dłonią zdjąłem z niej ręcznik. Westchnąłem cicho, patrząc na jej piękne, nagie ciało. Wbiłem palce w talię dziewczyny, zjeżdżając palcami od jej szyi, poprzez piersi, wsuwając się między jej nogi.
- Nie chcę- wyszlochała, kiedy brutalnie wtargnąłem w nią palcami.
- Nie mogę ci odpuścić- mruknąłem wprost do jej ucha, wyciągając z niej palce i oblizując je powoli.
Zwróciłem ją przodem do siebie, patrząc w jej mokre od łez oczy. Złapałem ją mocno za ręce i wykręciłem za plecy. Syknęła z bólu, próbując zatrzymać dalszy szloch. Czułem, że tracę nad sobą kontrolę. Popchnąłem ją na stół i stanąłem między jej udami, które mocno rozchyliłem. Wiedziałem, że sumienie mnie później wykończy, ale mój mózg po prostu się wyłączył. Myślałem kompletnie inną częścią ciała.
- Przepraszam, już nikomu nie powiem- jakimś cudem udało jej się uspokoić głos, jednak łzy dalej spływały po jej twarzy, a jej ciało dalej trzęsło się mocno.
- Niebywałe- warknąłem.
Dziewczyna zaczęła szarpać się, próbując wyswobodzić się spod mojego ciężaru. Z jej gardła wydobył się pisk.
- Proszę...
- O co mnie prosisz?
Złapałem ją z całej siły za włosy, odginając jej głowę do tyłu. Moja druga ręka złapała ją mocno za pośladek.
Zachłysnęła się płaczem i zaczęła błagać, jednak mówiła tak szybko i niewyraźnie, że nie mogłem nic zrozumieć. Odetchnąłem głęboko, sztywniejąc nagle. Mój mózg znowu zaczął pracować, nakazując mi zostawić ją w spokoju. Nie zasłużyła na to, nie mówiąc o tym, że to zawsze siedziałoby z tyłu jej głowy.
Odsunąłem się od niej natychmiast, łapiąc się za głowę.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam- rzuciłem, opuszczając pokój.

Jechałem wąską drogą, omijając zaparkowane samochody, skutery i ludzi spacerujących pod posadzonymi przy drodze drzewami. Skręciłem w lewo obok jubilera, w którym ostatnio kupiłem naszyjnik Caliście. Po zaledwie czterech minutach minąłem jej dom. Po chwili wjechałem do podziemnego garażu apartamentowca i oparłem czoło o kierownicę. Musiałem ogarnąć papiery, dopilnować, by żadne plotki nie rozeszły się dalej, a nade wszystko musiałem spędzać czas z moją wspaniałą małżonką. Na myśl o tym natychmiast rozbolała mnie głowa. Mel zachorowała trzy lata temu. Zaczęło się od depresji, kiedy chciałem się z nią rozwieść. A potem problem mocno się pogłębił. Po jej próbie samobójczej dwa lata temu, porzuciłem wszelkie myśli o rozwodzie. Nie byłbym w stanie poradzić sobie z tą sytuacją. Uznałem, że bawię się, jak chcę, ale Mel ma to, czego chce- spokojne ognisko domowe. Rzadko wpadałem do domu, ale jej to chyba nie przeszkadzało. Dbałem by miała wszystko: fachową opiekę, wszelkie luksusy. Od kilku miesięcy zaczęła na poważnie poruszać temat dzieci. Oczywiście w sposób, w jaki mogła robić to osoba o jej psychice. Nie sypiałem z nią od roku, więc raczej problem mnie nie dotyczył, ale nie wiedziałem już, jakie kity jej wciskać, aby nie powiedzieć wprost "Dziecko nie może mieć nienormalnej matki". Kurwa, dam radę. Musiałem iść do domu, chociaż najchętniej poszedłbym do baru i najebał się jak zwierzę.

Ilość słów: 1557
Michaela?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz