3 sty 2020

Od Katfrin CD. Keyi

Moje dzisiejsze zajęcie polegało na treningu. Potrzebowałam wiele czasu i przede wszystkim siły. Dzisiejszy poranek nie był cudowny. Zadzwoniła do mnie matka chrzestna Bellamiego. Powiedziała, że jej córki syn, czyli jej wnuczek chciałby zacząć uczyć się w Avenley i czy nie wynajęłabym mu pokoju. Oczywiście nie chciałam się zgodzić. No bo halo... jakiś sryl w moim domu? Jednak ostatecznie zgodziłam się dowiadując się, że chłopak jest dość... grzeczny? Nie ważne powiedziała, że jak będą z nim problem to po prostu mam go odesłać. Nie ważne. Muszę zająć się dzisiejszym dniem. Była już jakaś 13 popołudniu dlatego wiedziałam, że muszę się ogarnąć. Założyłam strój na konie i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę stajni jednak moją uwagę przykuła dziewczyna, która rozglądała się po moim terytorium.

- Cześć. Nie widziałam Cię tutaj wcześniej - powiedziałam do niej podchodząc. Ta odwróciła się do mnie, a ja spostrzegłam, że gdzieś ją już kiedyś widziałam.
- Cześć - odpowiedziała - Usłyszałam o tej stajni i przyjechałam popatrzeć na konie. Nie wiedziałam, czy powinnam zadzwonić, ale może jest możliwość jazdy? - dodała po chwili. Nienawidzę gdy ktoś przyjeżdża nieumawiany. Często ludzie są wtedy zaskoczeni, że jak to moja córusia nie może pojeździć na kucyku? Założyłam ręce na piersi.
- Pierwszy raz będziesz jeździć? – zapytałam próbując się uspokoić i być miła.
- Tutaj tak, ale wcześniej dużo jeździłam. – odpowiedziała – Jazdy konnej się nie zapomina. Chociaż mój dosiad na pewno nie jest tak dobry, jak kiedyś - dodała i zaśmiała się zdenerwowana. Widziałam w jej oczach nadzieje.
- Przy okazji, nazywam się Keya Reed - powiedziała i wyciągnęła w moją stronę dłoń.
- Katfrin Salvadore - odpowiedziałam i przyjęłam jej uścisk.
- Dobrze trafiłaś. Idę sama pojeździć więc możesz jechać ze mną - powiedziałam i ruszyłam w stronę stajni. Dziewczyna poszła od razu za mną uśmiechając się od ucha do ucha.
- Przygotujesz sobie konia? - zapytałam i spojrzałam na nią przez ramię. Skinęła głową zadowolona, weszłyśmy do stajni, a ja od razu podeszłam do Liana, który jak zawsze powoli jadł sobie siano zadowolony ze swojego nudnego życia.
- To jest Lian, jest dość dojrzałym koniem. Nie jest strachliwy więc weźmiesz go. Chce pierw sprawdzić na jakim jesteś etapie. Dlatego padło na niego - powiedziałam i pogłaskałam swojego towarzysza po pysku. Uśmiechnęłam się lekko i odsunęłam się od konia.
- Śliczny jesteś - powiedziała dziewczyna na też go pogłaskała.
- Pokaże ci siodlarnię - rzekłam i ruszyłam w odpowiednie miejsce. Kiedy weszłyśmy do mojego małego azylu dziewczyna jedynie westchnęła. Podeszłam do jednego z siodeł i położyłam na nim dłoń.
- Każde miejsce dla konia jest podpisane. Więc jak będziesz brała sprzęt odłóż tam gdzie trzeba. Pamiętaj, że każdy koń ma tu wydzielone miejsce. Imię na to wskazuje - powiedziałam i odeszłam od sprzętu Liana, a podeszłam do Keliona i wzięłam potrzebne rzeczy. Wyszłam z siodlarni i ruszyłam w w stronę karego wałacha. Rozłożyłam wszystko na miejsca i weszłam do boksu konia. Jego rżenie jak zawsze było słyszane na całą stajnie. Wywróciłam oczami jedynie i podeszłam do wałach od razu go głaszcząc. Nie wyleciał do mnie z zębami jak do większości osób. Wiedział, że nie może.
- Jedziemy się przejechać - powiedziałam i przypięłam jego kantar do uwiązu. Wprowadziłam go z boksu i przywiązałam do wyznaczonego miejsca. Spojrzałam jak radzi sobie Keya, która właśnie wchodziła do Liana. Wyjęłam szczotkę i zaczęłam czyścić wałacha, który spokojnie stał odpoczywając z zamkniętymi oczami. Był nad wyraz spokojny. To aż dziwne.
Kiedy przygotowałyśmy konie i wjechałyśmy na ujeżdżalnie Kelion jak zawsze zaczął wariować. Jego pysk latał we wszystkie strony, a on sam próbował mnie zrzucić. Zresztą jak zawsze. Pociągnęłam go jedynie za wodzę dając przy tym łydki i trochę się uspokoił.
- Lian jest spokojny. Ale Kelion to jego przeciwieństwo. Pojadę pierwsza. Galopujesz? - powiedziałam od razu zadając podstawowe pytanie.
- Tak - odpowiedziała jedynie, a ja skinęłam głową.
- Wyjmij nogi ze strzemion i pokręć nimi. Kiedy już to zrobisz zacznij sięgać lewą dłonią do prawej łopatki konia i na odwrót. Trochę się rozgrzejemy - powiedziałam i sama zaczęłam wykonywać ćwiczenia. Było to dobre gdyż koń potrzebował chwili stępa do rozgrzania. My też możemy to przecież robić. W pewnym momencie ruszyłyśmy kłusem. Spostrzegłam, że Keya nieźle sobie radzi dlatego przeskoczyłyśmy małą przeszkodę. Oczywiście mając przy sobie Liana nawet i te większe nie są straszne jednak dziewczyna poradziła sobie z wyzwaniem.
- Ruszymy galopem. Ja pierwsza, odczekasz chwilę i także zagalopujesz. Pamiętaj by zrobić to w narożniku - powiedziałam i sama wykonałam zagalopowanie - Trzymaj go mocniej. Lubi być w galopie na zadzie, a Kelion kopie - dodałam kiedy dziewczyna zrobiła to samo co ja.
- Dobrze, teraz przyśpieszymy - rzekłam i przycisnęłam mocniej łydkę do konia. Wałach od razu zareagował chcąc już gnać jednak szybko zebrałam wodzę i go ogarnęłam.
- Jest okey? - zapytałam.
- Tak - odpowiedziała jedynie z uśmiechem na ustach.
- Teraz ja przyśpieszę, a twoje zadanie to trzymać Liana - powiedziałam i odwróciłam się do dziewczyny.
- Dobrze - rzekła, a ja skinęłam głową i tym razem dałam Kelionowi się ponieść. Wałach od razu przyśpieszył uradowany. Kiedy dojechaliśmy do zadu Liana wyminęliśmy go i szliśmy równo z nimi.
- Lian jest spokojny jednak lubi być blisko koni. Dlatego ważne jest trzymanie go dobrze na pysku. Dobrze sobie z tym poradziłaś - powiedziałam, a ona skinęła głową zadowolona - Teraz przejdziemy do kłusa - dodałam. Zaczęłyśmy powoli zwalniać.
- Dobrze - zaraz kończymy. Pozwolisz, że jeszcze ja trochę poskaczę. Kelion musi się jeszcze wyszaleć, a to najszybszy sposób na zmęczenie go. Możesz sobie kłusować lub stępować - powiedziałam kiedy dziewczyna zgodziła się na moją propozycje. Zauważyłam, że przeszkody są ustawione nie wyżej niż 120 centymetrów jednak Kelion nie skakał więcej niż metr.
- Ta powinna być okey - powiedziałam i zagalopowaliśmy na narożniku. W drugiej sekundzie nakierowałam konia na przeszkodę, a w trzeciej wałach wypił się w powietrze przeskakując krzyżaka.  Poklepałam go po szyi nim najechaliśmy na kolejną przeszkodę. Tym razem był to metrowy murek dlatego miałam pewne wątpliwości. Jednak wałach poradził sobie zahaczając jedynie lekko kopytami.
- Ślicznie mały - rzekłam i znów poklepałam go po szyi. Po kolejnych dwóch mniejszych przeszkodach zatrzymaliśmy się i trochę pokłusowaliśmy razem z Lianem. Dziewczyna była chyba zadowolona z jazdy ponieważ cały czas głaskała wałacha. Przeszliśmy do stępa by konie mogły się zrelaksować przed pójściem do boksu. Spojrzałam na dziewczynę.
- Mam nadzieję, że było okey. No i że Lian był grzeczny - powiedziałam i spojrzałam na tarantowatego wałacha. 

Keya?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz