6 sie 2019

Od Trace'a C.D Dustin

Ostatnie dni jego pracy były wręcz wypełnione wrzawą, złym samopoczuciem więźniów, krzykami i papierowymi kubkami kawy, które wypadały wręcz po otworzeniu chodź odrobiny drzwi pewnego biura. Najbliżsi współpracownicy z wydziału i nawet sam pan komisarz, omijał szerokim łukiem hebanowe drzwi z zaciągniętą roletą. Wstęp do pomieszczenia i nerwy do tego miał niedawno zatrudniony współtowarzysz zawodowy Trace’a, który musiał znosić jego humory. Po komisariacie wręcz chodziły pogłoski, że pewien policjant czwarty dzień z rzędu odwiedzał dom w celu umycia się i zabrania czystych ubrań. Nie trzeba było się niczemu dziwić, brunet odrabiał robotę za dwóch. W dzień prowadził sprawy normalnych krawężników z wydziału niżej, kiedy w nocy nadrabiał ich zbędne dokumenty i prowadził własne śledztwa zabójstw. Niejednokrotnie wyzywał na swój gabinet drogówkę i ich władze, za wysłanie tak wielkiej liczby na urlopy i zwolnienia zdrowotne w tak krótkim czasie.
- Johanson… zabieraj kolejne sterty dokumentów do tych z dołu! Dodatkowo po drodze zejdź do archiwum i przynieść akta sprawy, które masz zapisane tutaj na karteczce. - mruknął, nie odrywając swojego wzroku od ekranu laptopa.


- Jackson. Mam na nazwisko Jackson… - przyzwyczajony do takiego traktowania z jego strony, młodszy przetarł tylko twarz.
Możesz zaraz być Jonas, jeśli nie wrócisz z dokumentami… A masz ograniczony czas do pięciu minut, więc spinaj tyłek w troki. - opadł bezwładnie na wygodny fotel biurowy, masując pulsujące bólem skronie. - Możesz poprosić ładną blondynkę komisarza o przyniesienie kawy…
- N-nie mam naszywki… Z napisem sekretarka, panie Phoenix! Mam się tutaj uczyć, nabierać doświadczenia…
- Było siedzieć w jebanej drogówce, a nie teraz marudzisz. Biegać z dokumentami też trzeba się nauczyć, więc nie marudź. Sio!
- T-tak jest, sir!
- Młode truchło, które nie umie solidnie odmówić… - westchnął pod nosem, przeglądając kalendarz z dzisiejszymi rzeczami do zrobienia. - No proszę...złapali faceta od noża. nareszcie rozprostowanie kości.

~   *   ~

Z impetem rzucił aktami na dość długi stół, tym samym zarzucając skórzaną kurtkę na oparcie niewygodnego krzesła. Tyle razy zgłaszał ich wymianę, tak samo wiele razy dostawał negatywne sprostowanie sprawy. Beznadziejny pracodawca, pomyślał jak za każdym razem, przyglądając się zdjęciom z kartoteki. Co jakiś czas zerkał na przyszpilonego do krzesła mężczyznę, którego policja długo nie musiała szukać. Wystarczyła bójka po pijaku w tandetnym barze, aby znaleźć winowajcę morderstwa. Przemysł gangsterski robił się coraz bardziej naćpany od narkotyków, jakie sprowadzali jedynie dla zbierania pieniędzy.
- Coś słabo wyglądasz po wczorajszym przesłuchaniu… Przecież ostrzegali, że nie jestem specjalnie delikatny w takich sprawach. - uśmiechnął się perfidnie pod nosem, kiedy jego oczy dostrzegły siniaki na jego twarzy oraz rozwaloną wargę. - Twój kolega z tego samego nagrania monitoringu szybko wyśpiewał większość.
- Kapuś zawsze zostanie zniszczony, tym bardziej ty...Pieprzony pies, który wtrynia się w nieswoje sprawy.
- Wybacz moją skromność, jednak z czegoś muszę się utrzymać. Wolę wpieprzać ludzi do pierdla na długie lata, a tobie za inne przewinienia grozi z dziesięć lat. - podsunął mu wypisane zgrabnym pismem inne przewinienia, razem z zdjęciami poobijanych cywilów, którzy nie byli niczemu winni. - Coś zrobisz nie tak, czy podpadniesz mi...postaram się o kolejne dziesięć i dodatkowe pięć zawieszenia. Chętny?
- Ty… Ty pierdolony samolubie! Jestem niewinny i będę. Ugodziłem go we własnej obronie…
- Jesteś za głośny… - szepnął, łapiąc się za skronie. Jego wytrzymałość psychiczna wystarczająco była dzisiaj zszargana, a ten pojeb przekroczył niebezpieczne wody.
- Szef ukarał mojego brata i dosadnie okaleczył! Tamten zdechlak zabrał mi pieniądze, które pod żadnym pozorem nie należały do niego!
W tym momencie krzesło upadło z trzaskiem na ziemię. Trace chwycił winnego sprawcę za fraki, siłą rzucając jego ciało na blat stołu. Beznamiętnie spojrzał prosto w jego wyłupiaste oczy i tłusty pysk, doprowadzając do porządku.
- Stul. Ten. Tłusty. Pysk! - krzyknął, uderzając jego głową o powierzchnię stołu. - Nawet obrońca mówił, że lepiej się przyznać i dostać mniej. Idiota.
Niespodziewanie drzwi do pokoju przesłuchań otworzyły się niepewnie, przedstawiając nietypową sytuację w wewnątrz. Trace od razu wbił wzrok w niezapowiedzianego gościa, którym okazał się najzapewniej kolejny w kolejce do rozmowy. Przeklął pod nosem soczyste przekleństwo, puszczając ciało ogłuszonego mordercy na ziemię. Usiadł wygodnie na swoim dotychczasowym miejscu, łapiąc za swój telefon. Kilka chwil później dwójka policjantów wyprowadziła sprawcę, tym samym pozostali sami.
- Radze grzecznie zapomnieć o widoku, który tutaj zauważyłeś… Moje sposoby czasem nie są humanitarne, ale nigdy nie wychodzą za drzwi tego miejsca. - wskazał na wolne miejsce pod drugiej stronie stołu.
- Nie chciałbym zbędnych kłopotów. - kiwnął głową na znak zgody, co policjant uznał za dobry omen. Już w myślach wyobrażał sobie zapach kolacji, którą miała zrobić mu siostra.
- Wróżę nam udaną współpracę...Przechodząc do rzeczy, krótko i zwięźle. - odparł, zapisując na czystej stronie akt jakieś dane. - Dustin C-cy… Cynkowski? Lat dwadzieścia trzy, ratownik medyczny?

Dustin?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz