18 sie 2019

Od Ivana CD Harper

Kiedy dziewczyna wyszła z księgarni odwróciłem się do Xsawiera, który szczerzył się do mnie. Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna była by idealną zdobyczą. Zauważyłem, że jest cicha. Zapewne prowadzi tryb samotniczki. Nie ma dużo znajomych. Mało osób będzie jej szukać. Ale ciężej wplątać ją w "złe" towarzystwo by rodzina zaczęła się o nią martwić. Jej zniknięcie nie będzie wtedy tak dziwne. Przecież córka sąsiadki ostatnio często plątała się po klubach, wracała pijana do domu. To brzmi lepiej niż to, że była dobra, zawsze sprzątała w domu i wychodziła z pieskiem na długie spacery. Złe dziewczynki częściej znikają. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do półek.
- Xsawier przyszły wreszcie moje książki? - zapytałem, a on przez chwile zbladł.
- Wybacz zapomniałem ci napisać. Przyjechały wczoraj - powiedział, a ja skinąłem głową z lekkim uśmiechem.
- Nic nie szkodzi. Po prostu je przynieś i muszę jechać do pracy - rzekłem i zrobiłem głęboki wdech wiedząc, że o będzie ciężki dzień. Podszedłem do kasy i wyjąłem portfel. Zaraz potem przyszedł Xsawier z dużą paczką i położył ją na ladzie. Zeskanował kod i oczywiście od razu powiedział mi jaką kwotę mam zapłacić. Dałem chłopakowi gotówkę, a ten powkładał banknoty ładnie do kasy i wydał mi resztę.
- Dziękuje Xawier. Gdyby były jakieś problemy to dzwoń. Z moimi ojcem ostatnio ciężko się połączyć - powiedziałem, a on skinął jedynie głową.

- Miłego dnia - rzekł tylko gdy wychodziłem. Uśmiechnąłem się na słowa chłopaka i wyszedłem z księgarni wsiadając od razu do samochodu. Położyłem paczkę z książkami na tyle samochodu. Zajmę się nią jak wrócę do domu. Oczywiście niebyły tam tylko książki. Ale cóż Xsawier jak zawsze nic nie zauważył. Szybko wyjechałem spod księgarni i ruszyłem w stronę kolejnego celu.

~~~~**~~~~~ Pięć dni później:

Wszedłem do domu zmęczony. Było grubo po drugiej w nocy. Chciałem tylko coś zjeść, umyć się i iść spać. Wiedziałem jednak, że pierw muszę dokończyć swoją pracę. Oczywiście ojciec wysłał mi coś co powinienem zrobić "natychmiast". Westchnąłem, a Neo przyszła do mnie. Zaczęła ocierać się o moje nogi chcąc bym się nią zainteresował. Uśmiechnąłem się smutno i uklęknąłem tuż obok niej. Podrapałem ją za uchem, a ona zaczęła cicho mruczeć i poruszać ogonem.
- Dobry kot, gdzie twoja siostra? - powiedziałem, mimo iż wiedziałem, że nie dostanę odpowiedzi słownej czekałem na inną. Te koty są mądrzejsze niż można się spodziewać.
- Jena - powiedziałem jedynie by druga samica pojawiła się tuż obok. Pogładziłem ją po pysku i podszedłem do lodówki.
- Chyba czas na kolacje dziewczynki - rzekłem, a Neo przekręciła głowę na bok jakby wiedziała o co chodzi. Uśmiechnąłem się i otworzyłem lodówkę. Wyjąłem stek, który kupiłem wczoraj i rozdzieliłem mięso tak by było po równo. Jedzenie wylądowało w miskach, a koty czekały, aż nie wydam polecenia.
- Dobrze. Jedz - powiedziałem dopiero po chwili. Kocicie od razu zaczęły jeść swoją kolacje. Pora na moją. Wyjąłem szybko wczorajszy obiad. Westchnąłem i wsadziłem talerz do mikrofalówki. Krem z dyni. Niby dobre jednak fakt, że nawet nie mam czasu zrobić sobie jedzenia jest przykry. Kiedy jedzenie już było ciepłe. A raczej talerz gorący, a zupa letnia zasiadłem do swego stołu. Zjadłem posiłek wsłuchując się w huczenie sów. Mieszkało ich tutaj mnóstwo. Chociaż one chcą rozmawiać. Nie jest tutaj tak cicho jak myślałem. Uśmiechnąłem się smutno prychając przy tym.
- Ale byłem naiwny - powiedziałem sam do siebie. W sumie nie wiem czemu. Zamknąłem powieki chcąc chwile wsłuchać się w sowią rozmowę. Ciekawe o czym mówią. Może mówią gdzie najlepiej jest polować? Albo o tym, że tuż przy jeziorze jest cudowna kryjówka. Mój wcześniejszy uśmiech znów wrócił.
- Koniec odpoczynku. Trzeba wziąć się do pracy - rzekłem sam do siebie. Niala przekręciła głowę na lewy bok wsłuchując się w moje słowa. Wstałem i odłożyłem talerz do zmywarki, która ledwie co była zapełniona. Kiedy ostatnio ją wstawiałem? Trzy dni temu. Zdecydowanie za mało bywam w domu. Albo za mało brudzę. Są dwa rozwiązania. Choć... może i trzy? Jakieś dzieci ryżu? Może krasnoludki po mnie sprzątają? Nie... zdecydowanie dzieci ryżu. Prychnąłem i ruszyłem do swojej sypialni. Wziąłem laptopa i zabrałem się za pierwsze zajęcie. Wszedłem na swoją pocztę szukając potrzebnych informacji. Jest. Nim przeczytałem całą wiadomość wiedziałem już o co chodzi. Zapłata. Trzeba opłacić ludzi. Oczywiście wiadomość była od mojej "sekretarki". A raczej jej laptopa. Nie ważne kto to wysłał. Ważne, że z jej konta. Bez podtekstów. Zresztą sekretarka może przypomnieć o zapłacie dla pracowników. Oczywiście, każdy będzie myślał, że pracowników szpitala. Nie będzie w błędzie. Jednak oni nie są jedyni. Wszedłem na konto bankowe i zrobiłem wszystkie potrzebne przelewy. Opłaciłem także rachunki i różne pierdoły. Kolejna wiadomość. Zmarszczyłem czoło. To nie jest wiadomość od moich ludzi. Wszedłem w treść e-mailu. Po przeczytaniu wiedziałem już kto to. Ta dziewczyna. Z księgarni. Huhu. Ma dziewczyna zapłoń. Pyta mnie o imię. Ciekawe. Sama swojego nie podała. Uśmiechnąłem się i odpisałem dziewczynie na wiadomość. Oczywiście podzieliłem się z dziewczyną swoimi wrażeniami i zgodziłem się w niektórych kwestiach. Poleciłem jej też książki w podobnym typie. Podałem swoje imię jednak nic więcej. Żadnego nazwiska. Nie chce by dokładnie dowiedziała się kim jestem. Nie teraz. Jest mi to niepotrzebne. Spytałem także o jej imię i o to czy w wolnej chwili nie chce odwiedzić jedną z księgarni i wypić kawy. Wysłałem wiadomość. Wstałem z łóżka chcąc wyprostować trochę nogi. Ziewnąłem przeciągle. Chciałem spać. Bardzo. Wiedziałem, że jednak czeka mnie jeszcze dużo pracy. Muszę zrobić sobie kiedyś wolne. Na prawdę. Westchnąłem i rozciągnąłem swoje kończyny unosząc dłonie do góry. Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem na wyświetlacz laptopa. Była już 3.49. Zabawne. Same opłaty, zajęły mi tak dużo czasu. Wiedziałem, że posiedzę jeszcze maksymalnie 30 minut. Mogę wypić kawę, a nawet dwie, trzy, ale zmęczenie było tak duże, że muszę przenieść się do biurka inaczej usnę dalej siedząc na łóżku.

~~~~**~~~~ 

Tym razem nie budził mnie obudził. Nie żadne słońce, które pada prosto w oczy. Telefon wydzwaniał już dobre pięć minut. Albo mi się to zdawało? Kto to wie. Ziewnąłem i otworzyłem swoje oczy. Siedziałem przy biurku. W ubraniach z wczoraj. Moje oczy chciały bym zamknął powieki i poszedł dalej spać jednak wiedziałem, że nie jest to możliwe. Sięgnąłem po telefon i od razu odebrałem.
- Halo - odezwała się moja sekretarka.
- Coś się stało? - powiedziałem ziewając przeciągle i próbując zebrać wszystkie śpiochy z okolic oczu.
- Jest już dziewiąta, a Pana nie ma. Za niecałe dwie godziny ma Pan spotkanie - rzekła, a ja niemal od razu się obudziłem.
- Niedługo będę. Przygotuj wszystko. Dziękuje za telefon - powiedziałem i rozłączyłem się. Spojrzałem jeszcze szybko w laptop. Zero nowych wiadomości.

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz