11 lip 2020

Od Dymitra Do Sharon

Od samego rana dręczyły mnie telefony. Dlaczego większość gangsterów to półgłówki. Czy to naprawdę jest takie ciężkie przemycenie stu kilo koksu. Moi klienci musieli być obsłużeni na czas, na tym polegał mój interes. Zdenerwowany wziąłem szybki prysznic, ubrałem garnitur i poszedłem do auta. Odpaliłem silnik i ruszyłem na bezludne przedmieścia. Tam czekał na mnie już jeden z moich dostawców. Na sam jego widok na mojej twarzy pojawił się grymas. Wyjąłem ze schowka pistolet i włożyłem go do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wysiadłem z auta i skierowałem swoje kroki do dostawcy. Widziałem strach w jego oczach, może i słusznie się mnie obawiał.
- Wyjaśnij mi kurwa co poszło nie tak ? 
Facet wbił wzrok w ziemię, a ja zatrzymałem się kilka kroków przed nim zachowując dystans. 
Jego milczenie nie polepszało sytuacji. Nie musiałem długo czekać a zza ciężarówki wyszło kilku gliniarzy celujących do mnie bronią. 
- Zdrajca - syknąłem i wyjąłem broń otworzyłem ogień. Na ziemie padło ciało dostawcy a policja odpowiedziała mi tym samym. Kto ich szkolił nawet jedna kula mnie nie drasnęła. Chowając się za autem po kolei rozstrzelałem ich jak mrówki. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem po wsparcie. Andre już jechał ja zaś szybko przeładowałem towar z ciężarówki do auta i ruszyłem osobiście rozdać prochy. 

**** Tydzień później **** 

Na samym handlu zarobiłem ogrom forsy jako, że pozbyłem się pracowników nie musiałem z nikim dzielić się zyskiem. Policja nadal węszyła jednak Andre perfekcyjnie pozbył się dowodów wraz z moją pomocą. Kolejny punkt dla mnie. Jako, że zbliżał się weekend przygotowywałem się na kolejną imprezę w moim klubie. Załatwiłem tancerki, DJ, oraz dostawę alkoholu. Około dwudziestej drugiej wszystko było gotowe, zająłem miejsce za barem i szykowałem drinki. W końcu do lady podszedł jeden z moich informatorów. Przywitałem się z nim kulturalnie po czym opuściłem stanowisko gdzie od razu zastąpiła mnie jedna z moich pracownic.
- Co Cię sprowadza ? - uśmiechnąłem się
- Zdajesz sobie sprawę, z zamieszek na rynku narkotykowym ?
- Nie.. ale możesz mnie oświecić.
- Kolumbijczycy, panoszą się na naszym terenie, doszło już do kilku ataków jeśli tego nie rozwiążesz to wkrótce stracimy rynek a twój klub pójdzie z dymem.
- To zabrzmiało jak groźba.
- Oni przestali nas szanować Dymitr, a ty raz na jakiś czas przypominasz sobie o nas. To ty powinieneś dbać o interesy, a tego nie robisz.
- Z narkotyków jest marny zysk, sam wiesz więc co się ciskasz ?
- To jest moja i chłopaków praca. Potrzebujemy szefa a owego nie mamy bo ty siedzisz na dupie, bawisz się w klubie, stukasz panienki, i zajmujesz się handlem ludźmi a nas zepchnąłeś gdzieś na szary koniec !
- Załatwię to jeszcze dzisiaj.
Wraz z Andre udałem się do jego auta. i pojechaliśmy sprawdzić co się dzieję na rynku. Miał racje kolumby faktycznie na naszym terenie sprzedawali swój ohydny towar. Gdy moi ludzie usiłowali ich przegonić otworzył się ogień. Nikt nie zwracał uwagi na przechodniów idących ulicą. Strzały i krzyki wywołały panikę sięgnąłem po spluwę i wysiadłem z auta.
- Wypierdalać z mojego terenu ! - krzyknąłem.
Wszyscy mnie tutaj znali moje zjawienie się wywołało panikę i strach u kolumbów. W akcie desperacji dwóch z nich złapało kobietę i przyłożyło jej lufę do skroni drugi trzymał przerażoną dziewczynkę.
- Taki twardy jesteś Dymitr jeden krok a cały magazynek wpierdolę w jej czaszkę !
nie nawiedziłem takich sytuacji, jak można pakować w to bezbronnych ludzi i to jeszcze niewinne dziecko. Pozabijałbym ich wszystkich, byłem wściekły.
Rzuciłem broń na ziemię i podniosłem ręce do góry.
- Wycofujemy się ! - krzyknąłem a wszyscy posłusznie złożyli broń.
Facet puścił dziewczynę i dziecko, stałem i mierzyłem go lodowatym wzrokiem. nie ujdzie im to na sucho. Broń kolumba wycelowana była prosto we mnie. mieli mnie jak na tacy.
- Andre pakuj dziewczynę i dziecko do auta - powiedziałem ostro.
Gdy obie były bezpieczne złapałem za broń i ponownie rozpętała się strzelanina. Biegaliśmy jak wariaci chowając się za auta strzelając do siebie. Jedna z kul drasnęła mnie w ramię, jednak to tylko zaostrzyło mój apetyt na zemstę. Koniec końców wszytko rozeszło się po kościach. Andre szybko przesiadł się na miejsce pasażera a ja usiadłem za kierownicą. Wrogi gang ruszył autami za nami w pościg rozbijając kulami szyby auta.
- Dziewczyna wraz z dzieciakiem położyła się na tylne kanapy a ja usiłowałem zgubić napastników. To wszystko trwało wieczność. Zbliżałem się d przejazdu kolejowego gdzie szlabany były zamknięte. wcisnąłem gaz i połamałem je ledwo zdążyłem przejechać na drugą stronę. Kolumby nie miały tyle szczęścia ich auto zostało zepchnięte pod pociąg. Dzięki temu udało mi się uciec zajechałem prosto do swojego domu schowałem uto do garażu. Andre i ja wysiedliśmy otworzyłem tylne drzwi wypuszczając  dziewczynę wraz z dzieciakiem. teraz mogłem się im przyjrzeć na spokojnie prawdopodobnie były one rodzeństwem.
- Jesteście bezpieczne - oznajmiłem.

Sharon ?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz