Czy ten człowiek mnie śledził? To nie może być
przypadek, że pojawia się w miejscach, w których na ogół przesiaduję ja. A co,
jeśli on myśli, że ja go śledzę? W końcu równie dobrze mógł mnie wziąć za jakąś
wariatkę, która go prześladuje? A teraz jeszcze zgodziłam się na współpracę z
ich zespołem i będę widywać go częściej niż planowałam. Musiałam obrać jakąś
taktykę, która w głównej mierze polegałaby na skupieniu się na pracy i
wyrywkowych odpowiedziach. Byłam tylko fotografem, więc nie musiałam się jakoś
specjalnie integrować z nimi, wystarczy gdy będę stać i robić zdjęcia.
Kiedy wróciłam do domu nakarmiłam zwierzaki i
wzięłam się za robienie obiadu. Miałam do tego dwie lewe ręce, ale nie mogłam
całego życia spędzić na gotowcach, zamówieniach czy też słoikach od cioć.
Rozpakowałam zakupy, wyciągnęłam z szafki garnek i wlałam do niego wody. Wsypałam
do niej odrobinę soli, przykryłam pokrywką i zadowolona odwróciłam się w inną
stronę, by zacząć robić sos. Pokroiłam warzywa na mniejsze kawałki i wrzuciłam
do rondelka, który położyłam na kuchence. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że woda się
nie gotuje. Westchnęłam i wewnętrznie pogratulowałam sobie głupoty; zapomniałam
włączyć ognia pod garnkiem. Starając się nie spalić niczego zrobiłam sos
warzywny. Gdy woda się zagotowała wrzuciłam do niej makaron, ugotowałam, a po
paru minutach odcedziłam. Nałożyłam porcję i uprzednio porządkując kuchnię
usiadłam na kanapie i włączyłam aplikację z serialami. Wybrałam swój ulubiony
tytuł i jedząc przygotowane przeze mnie danie wczułam się w fabułę.
Po skończonym odcinku umyłam naczynia i
stwierdziłam, że jest najwyższy czas na zmianę koloru na paznokciach.
Wyciągnęłam lakiery i lampy, a sama usiadłam na dywanie przy stoliku. Pozbyłam
się manicure i zaczęłam dobierać barwy. Tym razem postawiłam na jasne,
pastelowe kolory. Pomalowałam paznokcie jednej dłoni i włożyłam palce do lampy,
by lakier wyschnął. Spoglądałam na telewizor, gdy nagle rozległ się dzwonek do
drzwi. Kto to mógł być? Wstałam z podłogi, przeciągnęłam się i podeszłam do przedpokoju.
Przekręciłam klucz w zamku i pociągnęłam za klamkę.
- Chciałem tylko pogratulować współpracy z naszym
studiem – uśmiechnął się, widząc moją zdziwioną minę. – Mogę wejść?
Kiwnęłam głową i przesunęłam się na bok, by
mężczyzna mógł wejść do środka. Zamknęłam za nim drzwi, a on skierował się w
stronę salonu. Sama ruszyłam za Jasonem, który na stoliku położył butelkę z
winem.
- Nie pogniewa się pan… nie pogniewasz się, jeśli
skończę robić sobie paznokcie? – zapytałam. Uniósł brew i stwierdził, że nie ma
nic przeciwko. Złapałam za lakiery i w trymiga odpicowałam drugą dłoń. Kiedy
była gotowa schowałam cały sprzęt i usiadłam na kanapie ze sporym odstępem od
Jasona.
- Panienko Sawir? – mężczyzna spoglądał na mnie
podejrzliwie. – Czy nie zapomniała panienka o jednej ważnej rzeczy?
Zmarszczyłam brwi i zastanowiłam się. O czym ja
miałam pamiętać?
- Kieliszki – powiedział bezgłośnie, a ja ruszyłam
w stronę kuchni, niemalże spadając z mebla. Z gracją wślizgnęłam się na blat i
wyciągnęłam z wiszącej szafki dwa kieliszki. Starając się nie uszkodzić swojego
ciała zsunęłam się z blatu i wróciłam na kanapę. Jason otworzył wino i nalał go
po trochu do kieliszków.
- Za naszą współpracę – podniósł szklane naczynie.
- Za współpracę – rozległ się brzdęk uderzanego
szkła. Wzięłam łyka napoju i odłożyłam kieliszek na stoliku. Nastała niezręczna
cisza. Przypatrywałam się mężczyźnie, który spoglądał w przestrzeń
prawdopodobnie zamyślony. Usiadłam na swoich piętach, ciągle zerkając na mojego
gościa.
- Coś jest nie tak z moją twarzą, że się tak
patrzysz? – powiedział po chwili. On ma jakieś trzecie oko, czy co?
- Nie, ja po prostu – zająknęłam się. Czy ja
naprawdę nie potrafię rozmawiać z przystojnymi i sławnymi ludźmi? – Eh, nigdy
nie byłam przez tak długi czas sam na sam z mężczyzną. Jesteś pierwszym
mężczyzną, który miał u mnie sesję odkąd się przeprowadziłam do Avenley. Na
wszystkie solowe sesje przychodzą kobiety, a te w których biorą udział faceci
to jakieś zaręczynowe, czy ślubne.
Jason kiwnął głową.
- Czemu akurat fotografia? – napił się wina,
trzymając brew w górze.
- Próbowałam znaleźć siebie w jakiejś dziedzinie
sztuki i próbowałam chyba wszystkiego – uśmiechnęłam się. – Straciłam chyba
dziesięć lat na nauce rysowania, a do dzisiaj nie umiem równo kółka narysować.
A do fotografii popchnął mnie mój tata. Teraz pracuję u niego w firmie jako
niezależny fotograf. I chyba mi wychodzi. A czemu akurat muzyka?
Jason oparł się o oparcie, wziął oddech i spojrzał
w sufit.
- Moja mama zawsze śpiewała i chciała pisać teksty.
Tak mi mówił mój ojciec – powiedział cicho. – Jednak uważam, że to był dobry wybór.
- Ważne, żebyś był szczęśliwy – napiłam się
alkoholu, a pusty kieliszek odstawiłam na stół. Wygląda na to, że za jego maską
obojętności kryje się naprawdę sporo, ale nie mogłam naciskać, by mi
powiedział.
- Wiesz, też za bardzo nie znam swojej mamy –
wypity napój powodował, że byłam coraz bardziej odważniejsza. – Kiedy miałam
roczek jakiś pijany sukinsyn wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle.
Wegetowała przez kolejne kilkanaście lat, jedyna forma kontaktu polegała na
mrugnij raz na tak, dwa razy na nie. Nie pamiętam jej głosu, ani jak wyglądała
w sukienkach.
W kącikach moich oczu pojawiły się łzy, które
szybko zgarnęłam dłonią. Nie wiedziałam, po co mu to powiedziałam. Byliśmy
tylko i aż współpracownikami, nawet nie do końca nimi, ja dalej byłam jednym z
wielu fotografów, a on był gwiazdą, kimś znanym.
- Ja… przepraszam, nie wiem po co tyle paplam –
westchnęłam. – Jestem jedną z wielu, za parę dni pewnie nie będziesz pamiętał,
że u mnie byłeś.
- Może tak, może nie. Kurwa, Beth, będziemy się
widywać teraz częściej, będziemy ze sobą rozmawiać i pracować. Integracja
kobieto! Ty chyba najlepiej wiesz, że zdjęcia inaczej wyglądają, kiedy
faktycznie znasz daną osobę, a kiedy jej nie znasz. Zdjęcia potrafią oddać
charakter osoby – uśmiechnął się, pijąc kolejny łyk. – Porównasz za jakiś czas
zdjęcia z naszej pierwszej sesji ze zdjęciami z sesji za miesiąc i zobaczysz
różnicę, ale to tylko pod warunkiem, jeśli bardziej poznasz się z chłopakami.
Kiwnęłam głową. Miałam nadzieję, że mówił prawdę, a
nie wypuszczał ze swoich ust pustych, nic nieznaczących słów. Poczułam z
mężczyzną jakąś nić więzi, zrozumienia, ale równie dobrze mogła to być wrażenie
spowodowane upojeniem alkoholowym.
* * *
- Trochę już późno – powiedział Jason przeciągając
się. Faktycznie, nie zwracaliśmy większej uwagi na mijający czas. Porozmawialiśmy
na kilka luźnych tematów i nagle przenieśliśmy się w czasie o kilka godzin. –
Będę uciekał, panienko Sawir.
Przeciągnęłam się i wstałam. Powlekłam się za nim
do drzwi i zaczekałam, aż założy buty oraz okrycie wierzchnie.
- Do zobaczenia w następnym tygodniu, panienko
Sawir – uśmiechnął się i wyszedł. Widząc wyraz jego twarzy serce niemalże
podeszło mi do gardła. W jego uśmiechu było coś niesamowitego, ciężko było mi
stwierdzić co dokładnie. Zamknęłam drzwi na klucz i stanęłam na środku korytarza
zastanawiając się co mam dalej zrobić. Nie chciało mi się spać, a gdybym nawet
próbowała, prawdopodobnie przez większość czasu zastanawiałabym się na
nadchodzącymi wydarzeniami. Takie rzeczy zawsze powodowały u mnie sporo stresu.
Chciałam, by wszystko szło po mojej myśli, chociaż nie miałam pojęcia jak to
wszystko będzie wyglądać. Chwyciłam za telefon leżący na stoliku i położyłam
się na kanapie, by wystukać numer.
- Coś się stało, że dzwonisz o tej godzinie
córeczko? – usłyszałam zmartwiony głos taty.
- Nie, znaczy tak. Nie wiem – westchnęłam. –
Zgodziłam się na współpracę z panem Danielem O’Connorem, chyba znasz. No i będę
pracować jako fotograf zespołu… jak oni się tam mieli… Black Wings… i tam
Jason, ten co śpiewa… on jest taki… taki…
- Beth, ty się po prostu chyba zakochałaś – zaśmiał
się. – Albo po prostu zauroczyłaś. Daj trochę czasu i zobaczysz co z tego
wyjdzie, ale jeśli ten dupek coś ci zrobi to obiecuję, przyjadę w środku nocy i
skopię mu ten gwiazdorski tyłek.
- Tato…
- No co, muszę dbać o moją małą córeczkę i nie
pozwolę, by pierwszy lepszy zrobił jej krzywdę – miał nieco rozbawiony ton. – Jeśli
są rzeczy, o których nie chcesz mi powiedzieć, zacznij pisać pamiętnik, skarbie.
- Jasne, żeby potem ciotka Amanda mi go znalazła i
przedstawiła połowie rodziny? – parsknęłam śmiechem na to wspomnienie.
- Ciotki Amandy tu nie ma i prędko się nie pojawi,
może to i dobrze – westchnął. – Idź spać, kochanie. Niedługo będziesz błagać o
godzinkę snu więcej.
Pożegnałam się z tatą i odłożyłam telefon. Miał
rację, powinnam chociaż trochę się przespać, jednak pomysł pamiętnika nie dawał
mi spokoju. Wdrapałam się po schodach, niemalże potykając się o kocura śpiącego
na jednym stopniu. Weszłam do nieużywanego pokoju, gdzie dalej stało mnóstwo
kartonów. Większość z nich nadal stała nierozpakowana po mojej przeprowadzce.
Włączyłam światło i przejrzałam oczami wszystkie napisy na pudełkach. Niemalże
rzuciłam się na jedno z nich z napisem „Liceum”. Z trudem rozerwałam taśmę i przegrzebałam
całą zawartość. Udało mi się wyciągnąć niezapisany notatnik z jednorożcami i pierwszy
lepszy długopis. Usiadłam wygodnie na podłodze, otworzyłam pierwszą stronę i
napisałam:
Własność tylko i wyłącznie
Elizabeth M. Sawir.
Za nieupoważniony dostęp
spotka was kara.
Przewróciłam kolejną kartkę.
Drogi pamiętniku.
Piszę to tylko dlatego, że nie mogę spać co
spowodowane jest obecnością JH w moim życiu. Nie planowałam tego, musisz mi
uwierzyć! To on pierwszy do mnie zadzwonił. Wyobrażasz sobie, jak od jednego
telefonu może zmienić się życie? Codziennie myślę o tym głosie i kiedy tylko
mogę staram go sobie przypominać, chociaż udaje mi się go słyszeć częściej niż
to planowałam. Głos JH codziennie jest w radiu. Ale to i tak nic drogi
pamiętniczku. Gdybyś tylko mógł go zobaczyć w całej jego okazałości. Gdybym
tylko mogła ciągle bawiłabym się jego włosami przejeżdżając między kolejnymi
kosmykami palcami, w międzyczasie patrząc się w jego oczy. Dwa różne kolory,
może one symbolizują odmienne od siebie rzeczy? Kto wie! A widok jego ciała bez
koszulki… chciałabym móc zbadać każdy kawałek jego skóry.
Drogi pamiętniczku, cieszę się, że jesteś tylko
zwykłym pamiętnikiem, a nie człowiekiem, bo prawdopodobnie śmiałbyś się ze mnie
do rozpuku z mojego pierwszego w życiu zakochania. O ile to jest zakochanie, bo
w sumie nigdy się nie zakochałam. Ale wiesz, pamiętniczku, jego oczy.
Piękniejszych oczu chyba świat nie widział. A coś w
tych oczach jest, blask, może płomień. Pamiętniczku, kiedy on patrzy w moją
stronę i się uśmiecha, ja tonę.
Całuję, Beth.
Zamknęłam notes i wyszłam z pokoju. Weszłam do
sypialni i schowałam zeszyt między swoje ubrania, a sama położyłam się na łóżku
i zasnęłam.
* * *
Byłam totalnie spóźniona. W biegu zerknęłam na
telefon i ze zgrozą stwierdziłam, że minęły dwie minuty od umówionego spotkania,
a te nieszczęsne korytarze się nie kończyło. W ostatniej chwili wskoczyłam do
windy i wjechałam dwa piętra wyżej. Niemalże potykając się o własne nogi
wpadłam do pomieszczenia, gdzie miałam się stawić. Kiedy otworzyłam drzwi
wszystkie pary oczu spojrzały w moją stronę.
- Przepraszam za spóźnienie, zgubiłam się – wzięłam
głęboki oddech i dopiero wtedy zerknęłam na ludzi znajdujących się w
pomieszczeniu. Był tam też i ON.
Pan Hamilton?
+20 PD
+20 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz