- Zgubiłaś się? Wiesz, że na samym dole jest tak jakby rozpiska
wszystkiego tak? – usłyszałam pytanie skierowane w moją stronę. Zaczerwieniłam
się ze wstydu i może faktycznie mężczyzna miał rację, jednak byłam prawie
przekonana, że tego nie widziałam. Chyba czas najwyższy skoczyć do okulisty i
zafundować sobie okulary. Wbiłam wzrok w ziemię, a po chwili poczułam na sobie
ciepłe ramię, które okazało się należeć do Jasona.
- Panowie, trochę wyczucia! – zaczął mówić. – Erick, mam ci
przypomnieć jak pierwszego dnia tutaj wjechałeś na złe piętro?
Dalszej części jego wypowiedzi wleciała moim jednym uchem, a wyleciała
drugim. Kiedy wypowiedział moje imię, serce zabiło mi szybciej i poczułam
dziwne mrowienie w brzuchu.
Chwilę później każdy z ekipy zaczął mi się przedstawiać. Zrobili na
mnie naprawdę niezłe pierwsze wrażenie. Miałam sporą nadzieję, że zaakceptują
mnie w jakimś mniejszym lub większym stopniu i kiedyś może wybierzemy się nawet
na piwo, oczywiście jako współpracownicy czy też znajomi z pracy. Czułam się
niepewnie odpowiadając zdawkowo na pytania zadawane przez mężczyzn z zespołu,
jednak na całe szczęście Jason cały czas stał obok mnie, co powodowało, że
czułam się odważniejsza niż zwykle. Kilka chwil później mój przewodnik
pozostawił mnie zdaną na samą siebie i, lub, może na łaskę innych mężczyzn, by
następnie pojawić się w pomieszczeniu obok. Założył słuchawki i moment później
zaczął śpiewać. Oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce na piersiach ciągle
spoglądając na niego. Wyglądał tak naturalnie, kiedy to robił. Wyciągnęłam z
torby niewielki polaroid i kątem oka spojrzałam na pana Daniela, by gestem
zapytać się, czy mogę z niego skorzystać. Skinął głową, a ja szybko cyknęłam
fotkę śpiewającemu mężczyźnie. Zdjęcie wysunęło się, ja je złapałam i
delikatnie nim pomachałam. Na kawałku papieru utrwaliła się ta chwila, która
wyglądałaby magicznie, gdybyśmy było tylko we dwoje. Nie wierzyłam w cuda i
byłam pewna, że to nigdy się nie wydarzy, ale cały czas miałam zdjęcie.
Schowałam je do kalendarza w torbie i obejrzałam końcówkę nagrania Jasona. Kiedy
kończył widziałam jego spojrzenie utkwione we mnie. Ponownie wzbiłam wzrok w ziemię,
nie do końca wiedząc co mam ze sobą zrobić. Rozległo się małe zamieszanie,
kiedy wyszedł z pokoju nagrań. Przesłuchaliśmy kawałka kilka razy, a potem
każdy kolejno znikał w tamtym pomieszczeniu.
- Nagrywanie jednej piosenki to żmudny proces – zobaczyłam na twarzy
Jasona uśmiech. – Jesteś głodna?
To było pytanie do mnie? Rozejrzałam się, co prawdopodobnie spowodowało,
że w jego oczach wyglądałam jak idiotka, jednak spojrzałam prosto w oczy
mężczyzny.
- Pewnie, przy okazji poznam trochę budynek – uśmiechnęłam się i
wyszliśmy ze studia. Ruszyliśmy w stronę windy co jakiś czas rozmawiając o
błahych sprawach. Mijało nas sporo ludzi, w końcu w budynku nie znajdowało się
wyłącznie nasze studio.
- Jason! Co u ciebie? Ostatnio nie mam kompletnie czasu aby przychodzić
na wasze próby – rudowłosa dziewczyna przytuliła mężczyznę. Poczułam niewielkie
ukłucie zazdrości.
- Poznaj Elizabeth. Została naszą panią fotograf. Daniel ją zatrudnił –
z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego imienia.
- Witaj, miło mi. Skoro mój wujek cię wybrał, to znaczy że jesteś
dobra. Albo to, że Jason mu kazał – nowo spotkana kobieta zaśmiała się. Jak tam
ona się nazywała? Nia? Nie, na pewno nie, jestem pewna, że Lia. Chociaż nie za
bardzo mi to do niej pasowało. Przyjęłam, że na imię jest jej Mia. Nie
odezwałam się, kiedy zadzwonił jej telefon i po chwili zniknęła gdzieś w
korytarzu. Rozglądając się powoli dreptałam za Jasonem w kierunku windy.
Wsiedliśmy do niej wraz z innymi ludźmi i po chwili znaleźliśmy się w bufecie.
W międzyczasie mężczyzna wytłumaczył mi kilka istotnych informacji dotyczących
budynku. Jason wziął kawę i wyczekująco spojrzał się na mnie.
- Coś się stało? Nie odzywasz się od pewnego czasu.
Przełknęłam ślinę i wzięłam gorącą czekoladę. Nie byłam fanką kawy.
Starając się nie oparzyć złapałam za papierowy kubek i napiłam się odrobinkę
ciepłego napoju.
- Nic się nie stało – nie za bardzo wiedziałam, co miałam mu
powiedzieć. Nie odzywałam się bo co? – Próbuję jakoś wszystko usystematyzować
sobie w głowie. I nie lubię przerywać innym jak mówią.
Znowu się napiłam zerkając na Jasona starając się wyczytać z jego twarzy
jakieś intencje.
- Na ogół nie zostaję do końca nagrań w studio – powiedział, sącząc
kawę. – Ale jeśli chcesz posłuchać chłopaków, to możesz tam zaraz wrócić.
Pokręciłam głową. Nie czułam się zbyt pewnie będąc tam sama.
- Dziękuję za propozycję, panie Hamilton – na dźwięk jego nazwiska podniósł
brew. – Też zniknę wcześniej, muszę chyba zrobić zakupy.
Te zakupy to był taki mały wykręt. Planowałam zamówić pizzę i otworzyć
wino. To był dzień pełen emocji i musiałam jakoś odreagować.
Dokończyliśmy swoje napoje i ponownie znaleźliśmy się w windzie. Przypomniała
mi się scena z jednej powieści erotycznej, którą kiedyś przeczytałam. Przez
chwilę wyobraziłam sobie namiętnie napierającego na mnie Jasona bez końca
całujących moje usta, jednak zaraz wróciłam na ziemię. On nie był bogatym
biznesmenem, a ja nie byłam kobietą pracującą w sklepie z artykułami budowlanymi
i nie wyświadczyłam przyjaciółce przysługi przeprowadzając wywiad z bogaczem.
Ja byłam tylko panią fotograf, a on był muzykiem. Gdyby się postarał to mógłby mieć
sporo pieniędzy, które może ma, nie wiedziałam, ale mi nie śpieszyło się do
zmiany fachu, a tym bardziej do sprzedawania cegieł w sklepie. O ile w sklepie
budowlanym sprzedaje się cegły. Chwilę później pożegnaliśmy się przed budynkiem
i wsiadłam do audi. Ruszyłam w stronę domu, jednak panowały takie korki, że
droga minęła mi trzy razy dłużej niż zwykle. Cały czas myślami byłam przy
Jasonie.
Po prawie godzinie dojechałam do domu. Zaparkowałam samochód i zamyślona
weszłam do windy. Jak na złość pomyliłam piętra i straciłam kolejne kilka minut
na zjechanie na wysokość mojego mieszkania. Rzuciłam torbę na kanapę,
przebrałam się w lekką sukienkę bez ramiączek i zamówiłam przez aplikację na
telefonie pizzę. Otworzyłam wino i rozsiadłam się w salonie, zastanawiając się nad
wyborem filmu na dzisiejszy wieczór.
* * *
Trzy filmy później i dwie butelki wina później czułam się wykończona.
Nie miałam pojęcia, co dokładnie działo się w ekranizacjach, gdyż moje myśli
ciągle krążyły wokół Jasona. Czułam złość i zażenowanie. To było głupie.
Emocje, którymi darzyłam mężczyznę były bardzo głupie. Robiłam sobie głupie
nadzieje na to, że może on spojrzy na mnie inaczej niż jak na zwykłą panią
fotograf. Wyciągnęłam spod poduszki pamiętnik i długopis, przewertowałam kilka
kartek i koślawo zaczęłam pisać.
Drogi pamiętniku.
Jestem potwornie głupia. I pijana. Pan JH miesza mi potwornie w
głowie i jako poważna i rozsądna osoba powinnam po prostu go unikać. Ale się
nie da. Skoro pracujemy razem to nie mogę go unikać. Teoretycznie… teoretycznie
mogę po prostu mniej z nim rozmawiać i odpowiadać bardzo krótkimi słowami. O!
To jest super świetny plan. Ty to masz głowę Beth. Albo może powinnam być bardziej
pewna siebie? Pokazać mu, że jestem idealną kandydatką na związek, a następnie
na reprodukcję? Czy moje geny są wystarczająco atrakcyjne? Chyba powinnam
odwiedzić fryzjerkę. I kosmetyczkę. A jeśli bym się pomalowała to by zobaczył
we mnie prawdziwą kobietę? Tylko wtedy musiałabym ubrać coś innego niż koszulka
i spodnie.
To wszystko jest głupie!
Ale on dalej ma takie spojrzenie, coś w nim jest.
To byłam ja, Beth.
Odłożyłam pamiętnik pod poduszkę. Wzięłam głęboki wdech, wyłączyłam
telewizor, położyłam się i zasnęłam.
* * *
Drogi pamiętniku.
Makijaż i inne ubrania chyba nie przyciągają jego genów do moich
genów. Zapytał mnie, czy się zakochałam, bo dziwnie wyglądam. Zaprzeczyłam. Bo
co, jakby się dowiedział, że chodzi o niego?
Beth.
* * *
Kolejne dni mijały niemalże identycznie. Prawie codziennie spotykaliśmy
się w studio, raz na kilka dni odbywały się sesje zdjęciowe. Raz nawet udało
spotkać się nam w barze i wypić piwo, albo nawet kilka, nie pamiętam. Byłam
przekonana, że zaczęliśmy nadawać na jednej fali, czy jak to tam się mówi.
Dałam radę otworzyć się, już nie jąkałam się rozmawiając z nimi czy też sama
starałam się opowiadać ciekawsze anegdoty z mojego życia. Fakt faktem nie było
ich zbyt dużo, ale liczą się chęci!
Umówiłam się na spotkanie z klientami w jednej z popularniejszych
restauracji. Planowali ślub i potrzebowali fotografa na tę uroczystość. Jako,
że przyszłam wcześniej, zamówiłam dla siebie herbatę i ze spokojem oczekiwałam
na spotkanie. Mijały minuty, a pary nie było. Kelner co jakiś czas spoglądał na
mnie ze współczującym uśmieszkiem, do momentu, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Sawir, słucham?
- Dobry wieczór. Przepraszamy, ale nie damy rady stawić się na
spotkaniu – usłyszałam głos klienta. – Rozumie pani, moja matka trafiła do
szpitala i właśnie jesteśmy w drodze na drugi koniec kraju.
Wzięłam głęboki oddech.
- Nic się nie stało – starałam się, by mój głos nie ukazywał żadnych
negatywnych emocji. – Niech państwo zadzwonią w celu umówienia się na inny termin.
Połączenie zakończyło się. Schowałam telefon do torebki i zamyśliłam
się. Skoro już tu jestem, to może coś bym zamówiła? Zaczęło burczeć mi w
brzuchu, a zanim dojechałabym do domu i coś bym zrobiło to byłabym już bardzo
głodna. Wzięłam do ręki menu i zaczęłam przeglądać kolejne pozycje na liście.
- Cześć, Beth – usłyszałam za sobą znajomy głos. Wzdrygnęłam z
zaskoczenia, totalnie nie spodziewając się tego spotkania. – Nadal nie wierzę w
zbieg okoliczności.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Ja też nie, panie Hamilton. Usiądziesz? – wskazałam gestem na krzesło
naprzeciwko mnie.
Pan Hamilton?
+20 PD
+20 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz