- Proszę bardzo, widzę Ronnie, że przyszła na otwarcie razem ze znajomymi.
- Oczywiście, jak mogłabym nie przyjść, przypilnować Cię czy podajesz mój rum swoim gościom.
- Jak widzisz, dotrzymuje słowa. - podniosłem swoją szklankę i wypiłem na raz, odstawiając na ladę.
Dziewczyna spojrzała na swoich towarzyszy, po czym uśmiechnęła się do rudego.
- To jest Dymitr mój dobry znajomy, Dymitr poznaj Archiego i Betty.
- Miło mi was poznać.
- No to za ten wieczór. - Archie sięgnął po swoją szklankę, uniósł do góry, reszta zrobiła to samo, stuknęli szkłem, szybko wyzerowali zawartość.
- Dobre, Ronnnie to twój rum ? - spytała blondynka, patrząc z niedowierzaniem.
- Tak, myślisz, że bym oszukiwała ? - zaśmiała się Ronnie.
Odszedłem od nich, aby obsłużyć pozostałych klientów. Jako braman czułem się spełniony. Nad ranem ludzie zaczęli opuszczać klub, powoli robiło się coraz luźniej, jak zawsze to miało miejsce, kilka osób spało na kanapach. Gdy oficjalnie wydarzenie dobiegło końca, byłem zmuszony, ich wywalić za drzwi klubu. Nie interesowało mnie czy będą spać na dworze, czy jakoś sobie wrócą to nie mój problem. Po zamknięciu drzwi na klucz zrobiłem obejście. Po czym zmęczony usiadłam za barem. Polałem sobie resztkę, rozpoczętej przeze mnie butelki. Usłyszałem dzwonek do drzwi, wstałem i otworzyłem je.
- Oh Margaret jesteś, ma sporo roboty zarzygane kible, podłoga do umycia, bar, pozbierać szkła ogarnąć ten cały bajzel, aby wyglądało jak nowe jasne ?
- Tak, będzie tutaj błyszczało.
- Zadzwoń do mnie, jak skończysz, przyjdę ci zapłacić wtedy. - Podałem jej karteczkę z moim numerem telefonu.
Pozbierałem swoje graty i wyszedłem, podjechał po mnie szofer i zawiózł mnie prosto pod drzwi Willi. Wszedłem do środka, udałem się pod prysznic, po czym do swojej sypialni, przyłożyłem głowę do poduszki i zasnąłem. Przebudziłem się około godziny trzynastej. Czułem lekki ból kłowy oraz suchość w gardle, tak to był kac. Podniosłem się z łóżka, kierując kroki w stronę kuchni, wyjąłem jedną szklankę. Odkręciłem strumień zimnej wody i napełniłem naczynie. Ugasiłem pragnienie, sięgnąłem do lodówki, wyjąłem świeże warzywa i zabrałem się do przygotowania sałatki. Ugotowałem dwa jajka na twardo, po czym włożyłem wszystko na talerz. Usiadłem przy stole i zjadłem śniadanie. Szybko i sprawnie ogarnąłem naczynia po sobie, zdjąłem z suszarki ubrania na siłownię, spakowałem je do torby. Poszedłem do garderoby, sięgnąłem czarną koszulkę, jeansowe spodnie oraz adidasy i skórzaną kurtkę. Wyszedłem z domu. Zarzuciłem torbę na ramię i udałem się do auta. Odpaliłem silnik i wcisnąłem gaz. Jadą drogą prosto na siłownię. Po dotarciu na miejsce w odebrałem swój kluczyk na recepcji, przebrałem się i wyszedłem na salę. Zacząłem od ćwiczeń na plecy i brzuch, potem barki, ręce i nogi. Aby rozluźnić się po serii, skorzystałem z bieżni spokojnie, truchtając przez około dwadzieścia minut. Już na sam koniec wziąłem rękawice bokserskie i poćwiczyłem boks ze swoim trenerem. Udałem, się do szatni wziąłem prysznic i przebrałem. Ciuchy schowałem do torby, następnie wsiadłem w auto i wróciłem do domu. Usiadłem na kanapie, po czym wyjąłem telefon i wybrałem jeden z numerów. Po trzech sygnałach połączenie zostało odebrane.
- Jak tam idzie tej naszej małej ?
- Dobrze, twoja Nunia prowadza się z jakimś leszczem.
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Sprawdźcie tego kolesia, nie chce, aby mi przeszkadzał.
- Już to zrobiłem szefie, dostaniesz wszystko na mejla.
- Super, pilnujcie jej jak oczka w głowie, musi być pewniakiem.
- Już się robi szefie.
Odstawiłem telefon od ucha, po czym zakończyłem rozmowę. Dłuższą chwilę siedziałem, obmyślając plan działania. Zalogowałem się na swoją pocztę i odczytałem wiadomość. Miałem tam zdjęcie Tylera oraz opis.
Nadszedł czas przekazania zdobytej przez niej broni, ubrałem się w elegancki
garnitur, zadzwoniłem po pozostałych. Wsiadłem w auto i pojechałem na miejsce. Gdy wysiadłem reszta chłopaków już na mnie czekała. Gdy wyszliśmy zza rogu na miejscu czekała na nas Mallory.
-Witam spóźnialskich-mruknęła ironicznie.
+20 PD
To nie było miłe i grzeczne, zwracać nam uwagę, przyda jej się lekcja pokory. Której z chęcią jej udziale, najlepiej od razu.
- Nie gadaj, tylko dawaj-w moim głosie dało się wyczuć powagę i mój brak poczucia humoru.
Dziewczyna przekazała mi torbę, rozsunąłem ją i przejrzałem, po czym wyjąłem jeden z pistoletów. Przeładowałem magazynek, spojrzałem na nią wrogim spojrzeniem.
- Tak jak chciałeś, wszystko się zgadza.
- Pierwszy i ostatni raz jesteś wobec mnie taka niegrzeczna jasne.
- O czym ty mówisz ?
- O twój język i ton ja tutaj żądze jasne, a teraz patrz i ucz się i zapamiętaj sobie ta lekcje do końca życia.
Odwróciłem się w stronę moich kumpli, o ile mógłbym ich tak nazwać i zwróciłem się do jednego z nich.
- Toll-Boy czy to prawda, że jesteś wtyką ?
Facet próbował się tłumaczyć, ale nie zdążył, wydusić nawet dwóch słów, wymierzyłem w niego bronią, po czym oddałem celny strzał w głowę. Jego ciężkie ciało padło na ziemię, pozostali spojrzeli na mnie, przytakując głową.
- Nie był mi już potrzebny, zróbcie porządek ze zwłokami-podałem pistolet jednemu z nich, po czym spojrzałem na dziewczynę.
-Mam nadzieję, że teraz zrozumie, ze mną się nie igra, jeśli chce pożyć. Pozbawienie kogoś życia to jak zjedzenie kostki czekolady, przyjemne uczucie, które sprawia, że organizm wydziela więcej endorfin. Chłopaki zaczęli sprzątać po imprezie, a ja na chwilę zamilkłem, czekając, na odpowiedz.
- Jasne. - odpowiedziała tym razem miło i spokojnie. Chociaż czułem, że w środku ta twarda skała zaczyna się nieco kruszyć i bać.
- Jedziesz ze mną, ruszaj się ! - dodałem stanowczo.
Mallory i ja poszliśmy do mojego auta, wsiedliśmy do środka, odpaliłem silnik i ruszyłem. Na szczęście nie była zbyt gadatliwa, nie zadawała zbędnych pytań, dzięki czemu droga do mnie minęła nam w ciszy i spokoju. Gdy podjechaliśmy do mojej rezydencji, wysiedliśmy z auta.
- Gdzie my jesteśmy ?
- Dowiesz się w swoim czasie.
Weszliśmy do środka dziewczyna, rozejrzała się i spojrzała na fortepian podeszła do niego i nacisnęła dwa przypadkowe klawisze. Po czym zwróciła się do mnie.
- Szef mafii a gra na fortepianie ?
- Tak, czasami lubię...pijesz coś ?
- Po co przywiozłeś mnie tutaj ?
- Zaraz porozmawiamy. - poszedłem do kuchni, wyjąłem dwie szklanki, napełniłem rumem. Wyjrzałem sprawdzić, co robi Mallory, ale ona nadal gapiła się na instrument. Podszedłem do niej, podałem jej szklankę, sam usiadłem przy fortepianie. Wskazałem na miejsce obok mnie, więc usiadła.
- Zycie jest trochę jak komponowanie muzyki, sami je tworzymy i dokonujemy wyborów oraz poprawek. - zagrałem krótki fragment jednego z moich ulubionych utworów.
- Dlaczego ja tutaj jestem ? Czego ode mnie chcesz ?
- Jesteś tutaj, ponieważ zapominasz o swojej przeszłości, zapominasz o tym kolesiu, pracujesz dla mnie, jesteś dla mnie. To nie jest pytanie ani próba. -oznajmiłem.
-Mam nadzieję, że teraz zrozumie, ze mną się nie igra, jeśli chce pożyć. Pozbawienie kogoś życia to jak zjedzenie kostki czekolady, przyjemne uczucie, które sprawia, że organizm wydziela więcej endorfin. Chłopaki zaczęli sprzątać po imprezie, a ja na chwilę zamilkłem, czekając, na odpowiedz.
- Jasne. - odpowiedziała tym razem miło i spokojnie. Chociaż czułem, że w środku ta twarda skała zaczyna się nieco kruszyć i bać.
- Jedziesz ze mną, ruszaj się ! - dodałem stanowczo.
Mallory i ja poszliśmy do mojego auta, wsiedliśmy do środka, odpaliłem silnik i ruszyłem. Na szczęście nie była zbyt gadatliwa, nie zadawała zbędnych pytań, dzięki czemu droga do mnie minęła nam w ciszy i spokoju. Gdy podjechaliśmy do mojej rezydencji, wysiedliśmy z auta.
- Gdzie my jesteśmy ?
- Dowiesz się w swoim czasie.
Weszliśmy do środka dziewczyna, rozejrzała się i spojrzała na fortepian podeszła do niego i nacisnęła dwa przypadkowe klawisze. Po czym zwróciła się do mnie.
- Szef mafii a gra na fortepianie ?
- Tak, czasami lubię...pijesz coś ?
- Po co przywiozłeś mnie tutaj ?
- Zaraz porozmawiamy. - poszedłem do kuchni, wyjąłem dwie szklanki, napełniłem rumem. Wyjrzałem sprawdzić, co robi Mallory, ale ona nadal gapiła się na instrument. Podszedłem do niej, podałem jej szklankę, sam usiadłem przy fortepianie. Wskazałem na miejsce obok mnie, więc usiadła.
- Zycie jest trochę jak komponowanie muzyki, sami je tworzymy i dokonujemy wyborów oraz poprawek. - zagrałem krótki fragment jednego z moich ulubionych utworów.
- Dlaczego ja tutaj jestem ? Czego ode mnie chcesz ?
- Jesteś tutaj, ponieważ zapominasz o swojej przeszłości, zapominasz o tym kolesiu, pracujesz dla mnie, jesteś dla mnie. To nie jest pytanie ani próba. -oznajmiłem.
Mallory ?
1133
+20 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz