Natasha Taylor, nosząca niezwykle eleganckie nazwisko, ze stoickim sposobem oczekiwała, aż skończę — czułam na sobie jej spojrzenie, na pozór niezmącone, sielskie, idylliczne, choć wraz z upływem kolejnych chwil, odnosiłam to coraz pewniejsze wrażenie, iż kobieta, nie inaczej niż ja, była najzwyczajniej w świecie zmęczona, wyczerpana, w nie najlepszym nastroju na konsultacje z następnymi klientami i w myślach strzelałam, że przejęcie mnie przez nią było wynikiem nieobecności mojego dotychczasowego agenta, czego my obie kompletnie się nie spodziewałyśmy. Jednocześnie bił od niej profesjonalizm, była bez dwóch zdań wprawiona w fachu i bezapelacyjnie kompetentna. Mimo wszystko ja i Callahan złapaliśmy wspólny język. William miał poczucie humoru pokrewne do mojego, czasami, między wierszami rzucał jakimiś żartami, a atmosfera na linii klient-agent nie była tak napięta, jak teoria głosiła (bez emocji, bez uśmiechów, półsłówek, sugestii, bez puszczania oczek — kto to wymyślił?) — świadomość jego nieobecności potęgowała się, kiedy spoglądałam w stronę Taylor. Wyglądała tak, jak powinna, jak było zapisane w umownym kodeksie dobrego agenta; dopasowana do spodni w kant marynarka, nienagannie ułożona fryzura, reprezentacyjny wyraz twarzy, ułożone w równych rządkach długopisy i samoprzylepne karteczki w jednej linii z nimi, firmowy kalendarz z fotografiami rodzin, samochodów, budynków czy najpewniejszych inwestycji, segregatory ułożone na półce wedle alfabetu. Cały ten profesjonalizm dobijał mnie niemiłosiernie, ponieważ, jak powszechnie wiadomo, Hathawy do najrzetelniejszych jednostek nie należała, toteż wszechobecny ład nie działał na mnie najlepiej w żadnym wypadku, czy to w piekarni, czy u agenta.
— Zaświadczenie medyczne — powtórzyłam po niej smętnie, nie odrywając wzroku od rzędu liter. — Do?
Położyła dłonie na biurku i ułożyła je w piramidkę niczym polityk.
— Najlepiej dostarczyć papiery najszybciej jak to możliwe — odparła kurtuazyjnie. — Wystarczy wizyta u lekarza rodzinnego i, w razie, gdyby zalecił badania w szpitalu, warto wziąć je pod uwagę i dostarczyć razem. To dosyć istotna kwestia, zważywszy na tendencję firm ubezpieczeniowych, którą najprawdopodobniej poznała pani podczas ubezpieczenia poprzedniego samochodu, ponieważ, jak rozumiem, taka sytuacja miała już miejsce.
Skinęłam głową, jedynie jednym uchem słuchając tego, co do powiedzenia miała mi Natasha. Kończyłam właśnie ostatni akapit i za nic w świecie nie pozwoliłam jej wybić mnie z ustalonego rytmu. Dwa lata temu siedziałam tu z ojcem załatwiającym wszystkie formalności za mnie, sama dbałam tylko o to, żeby ładnie pachnieć, zrobić wrażenie i pokazać, że jestem wschodzącą gwiazdą wśród początkujących kierowców, aby łatwo znaleźć chętnego ubezpieczyciela. W ciągu cholernych dwóch lat jazdy Pagodą, jeden raz stało się coś, co pod to całe ubezpieczenie podchodziło, a i tak kwota, która wpłynęła na nasze konto, była dosyć… skromna. Z tego względu zapewnienie nowemu Mercedesowi ubezpieczenia, bolało niemiłosiernie, bo to kolejne pieniądze wyciągane z mojej kieszeni, jakie nie zwrócą się w żaden sposób — ale hej, to cały sens istnienia wszelkiej maści polis.
— W porządku, zapoznałam się z ofertami — odezwałam się po dłuższym czasie. — Zastanawia mnie jednak, czy możliwe jest, żeby przynajmniej w przybliżeniu określić, ile wyniesie kwota odszkodowania za wypadek, zakładając drobne uszkodzenia samochodu i równie niewielki uszczerbek na zdrowiu, jak złamaną kość.
Callahan tłumaczył mi to, kiedy przyjechaliśmy do biura tamtym razem, niemniej w moim mózgu pojawiła się związana z tym odległym wspomnieniem dziura, którą należało w taki lub inny sposób załatać. Taylor zerknęła znów na papiery.
— Nie, trudno jest powiedzieć, jaką ilość pieniędzy z ubezpieczenia sprawcy zyskałaby pani po kolizji. Zależy to przede wszystkim od szkód wyrządzonych przez drugiego kierowcę, na przykład części samochodu — wymiana niektórych kosztuje niewiele, innych, krocie. Z tego względu sytuację musi ocenić najlepiej rzeczoznawca, jeżeli szkody są faktycznie poważne, jeśli są to drobne, powierzchowne usterki, niektóre firmy ubezpieczeniowe wymagają jedynie zdjęć, czasami nawet samych raportów — tłumaczyła wyczerpująco. — Na finalną sumę wpływ ma wiele czynników, począwszy od firmy zapewniającej pani ubezpieczenie, sprawcy wypadku, dokładnych szkód, a nawet pańskiej zaciętości w walce o wyższe odszkodowanie, ponieważ niejednokrotnie spotykałam się z sytuacją, gdzie klienci odpuszczali i tym samym nie wykorzystywali pełni swoich praw. W związku z tym otrzymywali nieproporcjonalne do kosztów naprawy pojazdu rekompensaty.
Tym razem z uwagą przysłuchiwałam się całemu temu monologowi, którego temat kręcił się wokół jednego — pieniędzy. Agentka, jak to ludzie bez serca zwykli robić, po raz kolejny uświadomiła mnie, że jeżeli nie zaprę się i nie będę wojować, nici z zysku. To znaczy, nie po to ubezpieczenie było, żeby przyniosło jakiekolwiek zyski, niemniej wszyscy doskonale wiedzą, co miałam na myśli. Skrót myślowy.
Zastanawiałam się, ukrywając to pod pozornym zdecydowaniem. Ubezpieczenia i ekonomia były moim słabym punktem, nigdy nie interesowałam się tym tematem, dopiero wtedy na wierzch wyszła moja ignorancja i niewiedza — za cholerę nie wiedziałam, która oferta będzie najodpowiedniejsza, z uwagi na to, iż większość brzmiała bezceremonialnie niedorzecznie, przynajmniej dla takiego żółtodzioba jak ja. Istniało niemałe ryzyko, że wybierając ubezpieczyciela A, popełnię błąd, albo firma B stwierdzi, iż moje zdolności są niewystarczające i z mojej polisy będą nici. Równocześnie miałam nieodparte wrażenie, że nie mogę w stu procentach zaufać mojej agentce — z tyłu głowy rodziło się przeświadczenie, iż tak na dobrą sprawę każdemu zależy na pieniądzach, nie na dobru młodych ludzi. Dlaczego miałam się łudzić, że ludzie z wieżowców będą mieli w jakikolwiek sposób dobre intencje?
Stop. Zabrzmiałam jak siedemdziesięcioletnia babcia, oskarżająca internet o podglądnie i kanciarstwo.
— Zainteresowała cię któraś z ofert? — zadała kluczowe pytanie, na które odpowiedzi nie posiadałam.
Jeszcze raz spojrzałam na kartkę, przeleciałam wzrokiem po całej jej długości, przynajmniej udając, że cokolwiek mi w głowie świtało. Następnie uniosłam wzrok z powrotem na kobietę.
— Compensatfluent — wyrecytowałam, w myślach chwaląc samą siebie za ponadprzeciętne uzdolnienie w dziedzinie artystyczno-literackiej. — Brzmi nieźle, ale opinii najlepszych nie mają — stwierdziłam.
Istotnie, swego czasu Holly ubezpieczała swojego rzęcha u Compensatfluent i to, jakie straty odnotowała po jednym z wypadków, było przerażające. Poza tym tata coś o nich wspominał i nie wydawał się specjalnie zadowolony z ich usług, o ile kiedykolwiek z nich korzystał. W jego ustach temat ubezpieczeń wydawał się o stokroć prostszy.
— RV — kontynuowałam. — Repay Vehicle? Cholera, kto wymyślał te nazwy? — wymruczałam. — Podoba mi się. Myślę, że mogłabym spróbować. Tylko w przypadku EA koszty OC są niższe, przynajmniej na takie się zapowiadają. Jak wypadają obie firmy na rynku?
+20 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz