- Jak się czujesz? - Odette, która siedziała za kierownicą, co chwilę zerkała w moją stronę. Bez większego wysiłku mogłem zauważyć jej nerwowe ruchy. Nadal się bała, widać to było po niej, jednak usilnie starała się to przede mną ukrywać. Jeśli myślała, że tak łatwo dam się nabrać, to była w bardzo głębokim błędzie.
- Dobrze - skłamałem, by skierować uwagę na jej osobę. Naprawdę, jako mężczyzna uratowany przez kobietę, czułem, że jestem jej to winien. - A ty? Widzę, jak się trzęsiesz. - Położyłem dłoń na jej kolanie, chcąc ją w jakimś stopniu uspokoić. - Jesteśmy już bezpieczni. Nie masz się czego bać. - Uśmiechnąłem się do niej krzepiąco i wolną dłonią złapałem za jej podbródek i skierowałem go w swoją stronę w czasie, gdy staliśmy na światłach. - Hm?
- Stresuję się tym wszystkim - powiedziała po chwili ciszy, uspokajając swój oddech. - Ale cieszę się, że nic nam nie jest. - Uśmiechnęła się delikatnie po chwili, wpatrując się w moje oczy.
- Teraz jedźmy na policję. Chcę to załatwić jak najszybciej - oznajmiłem, splatając swoje palce z jej. - Ogarniemy tę sprawę i odzyskamy te pieniądze jeszcze dzisiaj.
- Odzyskasz - poprawiła mnie. - To twoje pieniądze.
- Ty z nich dostaniesz premię. Uratowałaś mnie… w pewnym sensie i to trochę ujmuje mi męskości - parsknąłem cicho śmiechem pod nosem, lekko zakłopotany. Trochę źle się z tym czuje - jestem mężczyzną, a zostałem uratowany przez kobietę.
- Nie. Nie musisz tego robić, naprawdę. - Uśmiechnęła się do mnie, zaciskając mocniej palce.
- Muszę i chcę - powiedziałem stanowczo. - A ty w tym wypadku nie masz nic do gadania.
Westchnęła cicho i wróciła wzrokiem na przednią szybę, gdy światła zmieniły kolor na zielony. Nie mówiła już nic, więc uznałem sprawę za zamkniętą. Uległa mi. I tak powinno być.
Potem wszystko załatwiliśmy po kolei. Policja, powrót do lokalu. Odzyskałem też swój samochód, który wtedy zostawiłem na parkingu. Teraz złodzieje moich pieniędzy czekają sobie w celi na rozprawę sądową. Jednego jestem pewny - część pieniędzy dostanie Odette. Zasłużyła.
Jak zwykle, gdy skończyła się zmiana, punkt czternasta rozstaliśmy się i poszliśmy w swoje strony. Jako że jutro i pojutrze miałem wolne i z tego, co pamiętam, to Odette także, zaplanowałem już nam cały dzisiejszy wieczór - wpadnę do niej z niezapowiedzianą wizytą. Udałem się więc godzinę wcześniej na niewielkie zakupy, na których kupiłem parę piw i trochę śmieciowego żarcia. Stamtąd pojechałem do domu, by jeszcze z grubsza się po całym dniu ogarnąć i zabrać parę gier planszowych oraz filmów - tak na wszelki wypadek - i punkt siódma wyszedłem. Po wydarzeniach z dzisiejszego dnia potrzeba było i jej i mnie niewielkiego rozluźnienia, a spędzanie ze sobą chwili czasu na luźnych rozmowach i niezobowiązujących grach planszowych, może nam szybko coś takiego zapewnić.
Dotarłem na miejsce w przeciągu niecałych piętnastu minut. Odrestaurowany budynek robił wrażenie - to można było przyznać. Jednak w środku można powiedzieć, że prawie w ogóle się nie zmienił. Powoli wszedłem na piętro, na którym mieszkała dziewczyna i chwilę później zapukałem do jej drzwi. Odette otworzyła je przede mną z lekkim zdziwieniem na twarzy. Nie spodziewała się mnie tu - to było pewne. No cóż. Ja, jeszcze parę godzin temu też się tego nie spodziewałem.
- Dobry wieczór - przywitałem się z dosyć szerokim uśmiechem na ustach i od razu ją objąłem. Jednak utrudniały mi to dwie siatki, które trzymałem w rękach. - Mogę się wprosić? Czy wolałabyś, żebym cię porwał do siebie?
- Hej? - uśmiechnęła się delikatnie. - Nie spodziewałam się tu ciebie. - Uśmiechnęła się, otwierając przede mną drzwi szerzej, sugerując tym samym, żebym wszedł do środka, co chwilę później zrobiłem.
- Ja siebie też nie - parsknąłem cichym śmiechem. - Ale jestem. Kupiłem trochę jedzenia i piwa, żebyśmy się nie nudzili.
- To będzie coś grubszego? - Uniosła jedną brew do góry, zamykając za mną drzwi.
- Może, nie wiem - uśmiechnąłem się dwuznacznie. - To zależy od tego, jak sprawy się potoczą.
Na ten ruch dziewczyna zarumieniła się delikatnie. W tym samym momencie z łazienki wyszła… Jamie? Tak się nazywała jej najlepsza przyjaciółka? Nie pamiętam. Wiem tylko, że mówiła mi o niej i o ich sprzeczce, ale za cholerę nie potrafię przypomnieć sobie jej imienia.
Młoda dziewczyna tylko zmierzyła nas wzrokiem, gdy zakładała na siebie kurtkę.
- Lubisz szefów, co? Nie wiedziałam, że moja przyjaciółka jest taką suką - powiedziała Jamie chłodno, obwiązała się szczelnie szalikiem i wyszła z mieszkania szybciej, niż zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować na jej okropne zachowanie.
- I to jest twoja przyjaciółka? - spytałem z niedowierzaniem, przenosząc mój wzrok z zamkniętych drzwi na przybitą słowami przyjaciółki dziewczynę. Naprawdę, jedyne, co miałem ochotę teraz zrobić, to złapać ją i zamknąć w swoich objęciach.
< Odette? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz