3 lut 2019

Od Samuela cd. Katfrin

                Zanim zdążyłem odpowiedzieć, usłyszałem odgłos podjeżdżającego samochodu. Westchnąłem. Już po pięciu minutach pojawił się Pablo oraz jego brat. Spojrzał na dziewczynę a potem na mnie. Machnąłem ręką, na znak aby się wyluzowali.
                - Samuelu, musisz iść. Pamiętaj że… - Spojrzałem na niego. – Masz zaplanowane spotkanie z Peterem. Chciałem tylko przypomnieć i….
                - Zabierz Daemona. Nie chcemy tu strzelaniny, zwłaszcza, że pewni ludzie czują się tu lepsi – Spojrzałem na dziewczynę. To nie tak, że nie szanuję wojska. Ale, nie szanuję ludzi, którzy nie szanują mnie. Dobra, kogo oszukuję, ja nie szanuję prawie nikogo.
                Dziewczyna prychnęła. Bez słowa odwróciłem się do niej plecami. Była uzbrojona, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Odchodząc, odwróciłem się do niej po raz ostatni i uśmiechnąłem pogardliwie.
                - Lepiej uważaj, wojsko jest potężne, ale zawsze znajdzie się ktoś silniejszy. – Wtedy usłyszałem jak Pablo zaczyna krzyczeć.
                - WESTON! Jak się spóźnisz, twój przyjaciel mnie odstrzeli! – Odwróciłem się, po czym najzwyczajniej w świecie dołączyłem do przyjaciela w samochodzie. Niezbyt obchodziła mnie tamta dziewczyna.
                Jadąc do Avelney, a konkretnie do centrum, myślałem tylko o jednym. Czy mój problem udało się rozwiązać. Zapłaciłem Peterowi za usunięcie niewygodnego świadka mojej ostatniej imprezy na której zginęło sporo osób. Przypuszczałem, że sam będę musiał się tym zająć. Zaparkowaliśmy tuż pod barem. Znów zobaczyłem niejaką Cheryl. Ale to jednak ignorowała mnie tak samo jak ja ją. Siedząc z Peterem przy barze, wyglądaliśmy nieco śmiesznie. Zwłaszcza, że ostatnio nasze stosunki się pogorszyły. A wszystko przez małą bójkę w zeszłym tygodniu.
                Jednak humor poprawił się kiedy dowiedziałem się, że owy świadek leży teraz w piachu w lesie, pod jednym drzewem.  Kiedy wróciłem do Pablo, ten od razu zauważył, że wszystko poszło po mojej myśli. Nie rozmawiałem z nim, nie miałem o czym. Poza tym, widziałem że jeszcze trzymał go kac. Nie wiem skąd on ma tyle siły, aby co wieczór być w innym klubie a następnego dnia funkcjonować jak człowiek. Wysiadłem z Daemonem pod moim mieszkaniem.
                - Słuchaj brudasie, trzeba cię wykąpać ale tym razem nie odgryź mi ręki dobra? – Powiedziałem do psa, który już teraz, jakby dobrze rozumiejąc moje słowa patrzył na mnie ukazując zęby. Westchnąłem, a zaraz po tym zdjąłem koszulkę i w takim stanie ruszyłem do łazienki. Wolałem nie stracić kolejnej części garderoby.
                Jakimś cudem udało mi się wepchnąć tego ludojada do wanny, ale nawet wtedy nie przestawał walczyć. Daemon nie znosił kąpieli, ale raz na jakiś czas należało go wykąpać. Nie woziłem go też do typowych salonów, bo wtedy bez wątpienia chcieliby go uśpić. A mi pasowało to, że był agresywny. Nie raz uratował mi tym życie. Kiedy skończyłem i już chciałem go wycierać, pies wyskoczył z wanny, wpadając na mnie i przewracając mnie na zimne kafelki. Mimo wściekłości w oczach, wiedziałem że to tylko pokaz. Zaśmiałem się, a pies w mgnieniu oka złagodniał. Zaczął lizać mnie po twarzy, oraz merdać ogonem. Śmiałem się jakiś czas, aż pies zszedł ze mnie a ja wypuściłem go z łazienki. Od razu wskoczył na dywan i zaczął się wycierać i otrzepywać. Podszedłem do niego i pogłaskałem go po łbie.
                Może nie raz mnie zaatakował, ale bez niego w mieszkaniu byłoby pusto. A ja nie miałbym po co tu wracać. Usiadłem na kanapie przed telewizorem, a Daemon wskoczył obok mnie i kładąc łeb na moich kolanach, leżał tak dość długo, abym zdążył zasnąć.

   Katfrn? Wybacz, nie za bardzo wiedziałam co napisać xD       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz