~*~
Założyłam na siebie ledwo kombinezon. Muszę kupić nowy, bo ten najzwyczajniej w świecie jest już za mały... Pewnie przytyłam. I ten kask. Włosy, które zasłaniały mi całą drogę, więc związałam je w najniższego i najciaśniejszego koka, jakiego się dało. I wydawało się to takie proste. Przecież tego się nie zapomina jak jazdy na rowerze! No tak, tylko nie przewidziałam faktu, że opony są wciąż zimowe, a na zewnątrz świeci słońce. Hamowanie nie było najwidoczniej wskazane. Chociaż jeżeli przycisnę za mocno, to skutki mogą być odwrotne, a mianowicie mogłam polecieć daleko przed motor. No ruszyłam wreszcie. Może z za dużym impetem, ale ruszyłam. Pojechałam do miasta. Na stronce internetowej adres był, ale skąd ja mam wiedzieć gdzie to jest? Jestem ciemna jeżeli chodzi o nawigację, a co dopiero poruszać się na własną rękę? I rozpędziłam maszynę za bardzo. Za szybko. W mieście raczej nieprzepisowo było poruszać się powyżej stu kilometrów na godzinę, a ja jednak to zrobiłam. I przejście dla pieszych. I ktoś już na nie wszedł. Mimo, że spojrzał czy nic nie jedzie, ja i tak hamowałam za szybko. Zimowe opony zadziałały dobrze. Chociaż za mocno i za szybko. Siła mocno wyrzuciła mnie do przodu. Na szczęście spadłam na trawnik, blisko chodnika. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że spadłam na żebra. Czułam już jak bardzo je połamałam, a mimo to wstałam mocno kulejąc i podeszłam do pieszego, którym okazał się sam Nivan Oakley.
- Ile płacę? - zapytałam zdejmując jedną ręką kask, a drugą mocno obejmując się w pasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz