- Do zobaczenia – pocałowałem go.
Gdy wyszedł, ja miałem jeszcze jakieś pół godziny dla siebie. Z nudów zagrałem sobie parę nut na gitarze i pojechałem do pracy na motorze. Dzień nie zapowiadał się ciekawie, zająłem się jakimiś papierkami. Miałem je posegregować, niektóre przeczytać i sprawdzić, czy się wszystko zgadzać, gdzieniegdzie podpisać, postawić stempel, albo wrzucić do kosza. Dopiero ostatnia godzina wydawała się ciekawsza od reszty, poszedłem na przesłuchanie dziewczynki, którą za promowałem. Śpiewała jeszcze lepiej, za co jej rodzice byli mi dozgonnie wdzięczni, bo gdyby się nie pojawił w tamtej szkole, ich córka nie miała by szans na karierę, a tym bardziej przełamanie wstydliwości. Dzień w pracy się skończył, miałem wracać do domu, jednak szef mnie zatrzymał. Zabrał na jakieś przesłuchanie, na którym spędziłem dobre cztery godziny, gdzie Oli pewnie już siedział w domu. Wysłałem mu SMS, że wrócę później.
W końcu udało mi się zabrać rzeczy, wsiąść na motor i pojechać do domu. Droga wydawała się spokojna, a ja nie mogąc się doczekać powrotu do chłopaka, dodałem trochę gazu. Na skrzyżowanie światło właśnie miało się zmienić, jednak mi udało się przejechać jeszcze na zielonym. Sądziłem, że wszystko gra, niestety nim zauważyłem ciężarówkę po prawej stronie, poczułem łamanie wszystkich kości, głośny huk dotarł do moich zakrwawionych uszu i…
<Oli? Dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz