Miły wieczór. Tym razem bez Gareda, który chciał mnie śledzić, aby nic mi się ni stało, ale na szczęście Chris wyrwał go na jakieś nagrywki do studia. Ja mam wolne i mogę popatrzeć się na kogoś bez krzyknięcia: Victoria! i złapania mnie od dołu za policzki. Typowy Dirge, który był bardzo zazdrosny i próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Ja go lubię, no ale... halo... to jest Gared. Ja się nim zajmuję jak dzieckiem. Kocyk, kakao i wtulenie się w moje ramiona. W skrócie moja wieczorna rutyna. Czasami wydaje mi się, że nasze płcie się zamieniły. Uznałam, że fajnie będzie od nich wszystkich odetchnąć i pójść na jakąś mocniejszą imprezę. Problem był taki, że po drodze zatrzymało mnie pare znajomych i już przed samym pójściem do klubu miałam w sobie trochę mililitrów wódki. Mam chyba za dobrą głowę na ich słabe czyste. Ruszyłam dalej, mimo dziwnego samopoczucia. Moją największą uwagę przed klubem zwróciła limuzyna, z której przez okno krzyczeli jacyś faceci. Nie miałam zamiaru się przyglądać. Po prostu słyszałam dość głośne wycie. Okej... Weszłam do ''imprezowni'' i pierwszym przystankiem był bar. Super wszystko ekstra, ale po kilku Kamikaze dostawałam coraz lepszego humorku, który za chwilę miał zostać zupełnie zepsuty. Do baru podszedł jakiś facet. Zamówił sporą ilość shotów. No niech będzie nie wnikam. Oczywiście jego wzrok poszedł w bardzo złą stronę i już w tamtym momencie chciałam zareagować, ale najnormalniej w świecie nie chciałam robić problemów. Chwilę później podszedł do niego już bardzo sztachnięty kolega. Złapał za tacę z alkoholem. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie fakt, że owy facet potknął się o własne nogi i cały trunek wylądował na mnie. Nie wytrzymałam. Nie zwracając uwagi na zniszczenia w mojej odzieży, od razu się zamachnęłam. Chyba poszło kilka zębów. Nie wiem, w każdym razie pijani ludzie nie czują bólu, więc facet był po prostu zdezorientowany. Policzyłam do przeklętej liczby dziesięć i chciałam już usiąść na krześle. Nagle mężczyzna zamawiający wódkę, złapał za ścierkę i zaczął wycierać górę mojej sukienki.
- Ja przepraszam bardzo. Naprawdę przepraszam za kolegę.
- Łapy przy sobie! - krzyknęłam, a widocznie przerażony chłopak od razu odskoczył, a ręce miał prawie nad głową. Zmarszczyłam brwi i miałam już wyjść.
Billy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz