28 gru 2018

od Oliego cd Thomasa

Brunet był zdolny, ale chyba nie wiedział, co to znaczy odpowiednie przygotowanie partnera, czułem, że przez parę najbliższych dni będę musiał lekko komicznie kuśtykać, nic fajnego w takim urazie. Całe szczęście rozumiał jak bardzo, jednorazowy jest, i chyba zrozumiał to jeszcze bardziej, kiedy do mieszkanka wszedł Thomas, miałem ochotę się głośno zaśmiać, chłopak miał zdziwiony wyraz twarzy, który po chwili przeszedł w rozbawienie. Pewno mu się wczoraj przypomniało. Kiedy moja jednorazowa przyjemność opuściła mieszkanie, pierwsze co wypadło z ust Thomasa to:
-Ale nie ruszył wina? -Patrzył na butelkę na stole, która była pusta.
-Nasze jest w szafce, nalej sobie, ja się muszę umyć. Nie zwracając uwagi na to, że jestem nagi, wstałem i spokojnie ruszyłem do łazienki. Ciche stukanie szkła dało mi do zrozumienia, że już sobie nalewa alkohol. Odkręciłem wodę i pozwoliłem strumieniu obmyć ciało z potu i paru innych cieczy. Odkręciłem bananowy żel pod prysznic i namydliłem się, czując, jak słodki zapach dolatuje do mojego nosa. Lubiłem ten, żel i nikt mi go nie zabroni używać. Zakręciłem wodę i owinąłem się ręcznikiem w pasie, ubrań oczywiście nie zabrałem, bo po co, przecież przyzwyczaiłem się do mieszkania samemu tak? Wymaszerowałem z toalety cały mokry, z ręcznikiem przepasany na biodrach, i silnym zapachem bananów. Popatrzyłem na chłopaka, który aktualnie powoli sączył alkohol.
-Przyjemny dzień?-Zapytałem bardziej dla swojego komfortu niż uprzejmości.
-Mógł być, twój?
-Stał się lepszy godzinę temu -Uśmiechnąłem się i wygrzebałem z szafy dresową piżamkę. Wróciłem do toalety i ubrałem się w miękkie ubrania. Kuśtykając, wróciłem do pokoju i nalałem sobie wina, siadając na łóżku. Thomas siedział na fotelu.
-Nie pasuje ci łóżko? -Zapytałem zaczepnie. Mój mózg był jeszcze w tym po ekstazowym stanie, więc funkcjonował odrobinie wolniej i delikatniej.
-Wolę nie złapać czegoś -Mruknął.
-Kto powiedział, że fotel jest bezpieczny? -Uśmiechnąłem się złośliwie i patrzyłem, jak obrzydzenie rodzi się ja jego twarzy. Podniósł się i usiadł na krześle. Uniosłem brew i uśmiechnąłem się wymownie.
-Jezu stary mieszkasz tu z dwa dni -Jęknął i wstał ponownie.
-Dlatego jedynym bezpiecznym miejscem będzie podłoga -Posłałem mu zaczepny uśmiech i oparłem się o poduszkę.
-Obrzydlistwo.
-Nie martw się, mogę ci dać kocyk i siądziesz obok mnie, chcesz?
-Nie śnie o niczym innym jak wąchanie twojego spoconego ciała i spermy -Sarknął.
-Hej, kto wie, co lubisz? Nie oceniam mordko, sam tu wracasz kolejny raz, najwyraźniej czymś cię przyciągam.
-Alkoholem
-Który właśnie pijemy, tak, to prawie, jak randka, tylko że co to za randka bez seksu ? -Mruknąłem i upiłem łyk.
-To nie jest randka, nigdy więcej mnie nie zobaczysz, mogę ci to obiecać -Burknął.
-Oj nie bądź taki, zawsze możesz wracać, pod warunkiem, że przyniesiesz wino -Dodałem i przymknąłem oczy, czując, jak ciało powoli dochodzi do siebie po tych przyjemnościach.
<Thomas XD?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz