Brunet był zdolny, ale chyba nie wiedział, co to znaczy odpowiednie przygotowanie partnera, czułem, że przez parę najbliższych dni będę musiał lekko komicznie kuśtykać, nic fajnego w takim urazie. Całe szczęście rozumiał jak bardzo, jednorazowy jest, i chyba zrozumiał to jeszcze bardziej, kiedy do mieszkanka wszedł Thomas, miałem ochotę się głośno zaśmiać, chłopak miał zdziwiony wyraz twarzy, który po chwili przeszedł w rozbawienie. Pewno mu się wczoraj przypomniało. Kiedy moja jednorazowa przyjemność opuściła mieszkanie, pierwsze co wypadło z ust Thomasa to:
-Ale nie ruszył wina? -Patrzył na butelkę na stole, która była pusta.
-Nasze jest w szafce, nalej sobie, ja się muszę umyć. Nie zwracając uwagi na to, że jestem nagi, wstałem i spokojnie ruszyłem do łazienki. Ciche stukanie szkła dało mi do zrozumienia, że już sobie nalewa alkohol. Odkręciłem wodę i pozwoliłem strumieniu obmyć ciało z potu i paru innych cieczy. Odkręciłem bananowy żel pod prysznic i namydliłem się, czując, jak słodki zapach dolatuje do mojego nosa. Lubiłem ten, żel i nikt mi go nie zabroni używać. Zakręciłem wodę i owinąłem się ręcznikiem w pasie, ubrań oczywiście nie zabrałem, bo po co, przecież przyzwyczaiłem się do mieszkania samemu tak? Wymaszerowałem z toalety cały mokry, z ręcznikiem przepasany na biodrach, i silnym zapachem bananów. Popatrzyłem na chłopaka, który aktualnie powoli sączył alkohol.
-Przyjemny dzień?-Zapytałem bardziej dla swojego komfortu niż uprzejmości.
-Mógł być, twój?
-Stał się lepszy godzinę temu -Uśmiechnąłem się i wygrzebałem z szafy dresową piżamkę. Wróciłem do toalety i ubrałem się w miękkie ubrania. Kuśtykając, wróciłem do pokoju i nalałem sobie wina, siadając na łóżku. Thomas siedział na fotelu.
-Nie pasuje ci łóżko? -Zapytałem zaczepnie. Mój mózg był jeszcze w tym po ekstazowym stanie, więc funkcjonował odrobinie wolniej i delikatniej.
-Wolę nie złapać czegoś -Mruknął.
-Kto powiedział, że fotel jest bezpieczny? -Uśmiechnąłem się złośliwie i patrzyłem, jak obrzydzenie rodzi się ja jego twarzy. Podniósł się i usiadł na krześle. Uniosłem brew i uśmiechnąłem się wymownie.
-Jezu stary mieszkasz tu z dwa dni -Jęknął i wstał ponownie.
-Dlatego jedynym bezpiecznym miejscem będzie podłoga -Posłałem mu zaczepny uśmiech i oparłem się o poduszkę.
-Obrzydlistwo.
-Nie martw się, mogę ci dać kocyk i siądziesz obok mnie, chcesz?
-Nie śnie o niczym innym jak wąchanie twojego spoconego ciała i spermy -Sarknął.
-Hej, kto wie, co lubisz? Nie oceniam mordko, sam tu wracasz kolejny raz, najwyraźniej czymś cię przyciągam.
-Alkoholem
-Który właśnie pijemy, tak, to prawie, jak randka, tylko że co to za randka bez seksu ? -Mruknąłem i upiłem łyk.
-To nie jest randka, nigdy więcej mnie nie zobaczysz, mogę ci to obiecać -Burknął.
-Oj nie bądź taki, zawsze możesz wracać, pod warunkiem, że przyniesiesz wino -Dodałem i przymknąłem oczy, czując, jak ciało powoli dochodzi do siebie po tych przyjemnościach.
<Thomas XD?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz