- Przyjaźnisz się z Markiem? - Wypłynęło to z jego ust szybciej, niż sama zdążyłam o tym pomyśleć. Czy przyjaźnie się z Markiem? Chyba tak, skoro dobrze się z nim dogaduje. Fakt, otwarcie z nim flirtuję, co pewnie nie umknęło uwadze Cameronowi, ale nie bardzo obchodziło mnie to w tym momencie. Żyjemy w wolnym kraju i ja mogę się zachowywać tak, jak chcę i mogę się umawiać z tym, z kim chce. Nie mam więc na tym polu żadnych ograniczeń. Chociaż nie zaprzeczam, teraz najbardziej zależało mi na poderwaniu właśnie niego - mężczyzny, siedzącego obok mnie.
- Tak. To coś złego? - Uśmiechnęłam się delikatnie, kładąc wolną rękę na jego kolanie, na co zareagował lekkim drżeniem ciała. Parsknęłam cicho w myślach. Urocze. A w powieściach miłosnych to zazwyczaj kobiety tak reagują na gesty zlecających się do nich mężczyzn. Jak widać, teraz zamieniliśmy się rolami.
- N-nie - zająknął się raz, by po chwili odwrócić twarz w moją stronę i uśmiechnąć się delikatnie, tak, jakby nic dziwnego się nie zdarzyło. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, a moja dłoń powędrowała wyżej na jego udzie, bym mogła moją nogę bez problemu zahaczyć na jego kolanie. - Nie zapędzasz się trochę.
- Nie - uśmiechnęłam się uroczo i położyłam delikatnie głowę na jego ramieniu. W tym samym momencie ten skończył jeść swojego pysznego gofra. - Tak mi wygodnie.
- A mi nie - mruknął cicho i strzepał ze swojej nogi moją dłoń. Mogłam w jego głosie dostrzec nutkę zdenerwowania. Nie chciał się do mnie zbytnio zbliżać… Dlaczego? Może gdy zauważył, jak podrywam Marka, to pomyślał, że robię tak z każdym. W sumie… Jest to prawda, jednak nie robię tak z każdym. Tylko z tymi, którzy mi jakimś sposobem wpadli w oko. No cóż. Nie będę nad tym płakać, tylko znajdę inny sposób na to, żeby się za niego jakoś… porządnie zabrać.
Nasze spotkanie po niedługim czasie od tego wydarzenia dobiegło końca. Chyba za bardzo go zawstydziłam - zachichotałam pod nosem, wchodząc z powrotem do wielkiej posiadłości. Od razu udałam się do swojego pokoju, mijając kuchnię przepełnioną w służbę. Wydostawały się z niej najróżniejsze, przepysznie pachnące zapachy, lecz ja nie mogłam sobie na to pozwolić. I tak za dużo dzisiaj zjadłam… Ostatnio z resztą też. Uznajmy tego burgera jako moją kolację.
Gdy weszłam do pokoju, od razu wylądowałam pod prysznicem, spłukując z siebie cały trud minionego dnia. Po krótkiej kąpieli od razu, bez zbędnych ceregieli wskoczyłam w piżamę i udałam się z laptopem na łóżko. Otworzyłam go i wpisałam frazy, które wyszukiwałam też wczoraj i przedwczoraj. Oczywiście chodziło tu o wynajem mieszkania. Dla mnie, prawdopodobnie samej. Raczej nie potrzebowałam współlokatora. Miałam dobrze płatną pracę i opłacane studia przez pana Roberta. Nawet, jeśli nie dałabym rady zapłacić za czynsz w terminie, on poratowałby mnie paroma groszami. To naprawdę świetny człowiek.
Następny dzień przyszedł szybciej, niż się spodziewałam. Najpierw oczywiście do pracy, tym razem na dzienną zmianę, więc nie miałam okazji spotkać Camerona i jego świetnej, rudej czupryny. Także wiadomą było, że wszystek mojej uwagi przejął Mark, do którego tym razem się nie przystawiałam. W końcu pracuje tu nie po to, by podrywać wszystko, co się rusza, tylko żeby się czegoś nauczyć i dobrze wykonywać swoją pracę. Pod koniec zmiany nawet zostałam pochwalona przez szefa kuchni, co wywołało u mnie na twarzy szeroki uśmiech.
Po pracy nie zamierzałam zwlekać i moje nogi powiodły mnie wprost do jednego z bloków, znajdujących się niedaleko lokalu, w którym pracowałam. To tam znajdowało się jedno z mieszkań, które naprawdę przypadło mi do gustu. Z lekkim pośpiechem, nie mogąc się doczekać tego, co tam zastanę, powędrowałam na piąte piętro. Tam od razu go zauważyłam i posłałam w jego stronę delikatny uśmiech.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale niestety wyszłam trochę później z pracy - wyjaśniłam powód mojego spóźnienia i poprawiłam włosy, które niesfornie opadały na moją twarz, przysłaniając mi widoczność.
- Dzień dobry - odwzajemnił mój uśmiech i otworzył delikatnie drzwi. - Będziemy musieli się pospieszyć, bo za dziesięć minut jestem umówiony z kolejnym klientem.
Kiwnęłam głową. Czyli nie tylko ja jestem chętna na to mieszkanie. Nie dziwota w sumie. Niezła okolica, dobra cena i dobrze zagospodarowane wnętrze - czyli trzy najważniejsze cechy mieszkań, którymi się kieruję.
Gdy wkroczyłam do środka, od razu, z lekkim pośpiechem mężczyzna zaczął prezentować mi poszczególne pokoje. Czyli to co zawsze - niewielki przedpokój, odrobinę mniejsza łazienka, mały salonik połączony z kuchnią i sypialnia z dwuosobowym łóżkiem. Wszystkie pokoje miały na ścianach stonowane kolory, a ich umeblowanie wydawało się sprostujące moim oczekiwaniom. Innymi słowy chciałam to mieszkanie. Jak cholera. Jednak miałam też jeszcze parę innych do obejrzenia. Tamte jednak miały pewne mankamenty, które od samego początku mnie odrzucały i w dalszym ciągu to robią, jednak mimo wszystko chcę dać temu szansę.
Po skończonym obchodzie, który trwał niewiele więcej niż pięć minut, wyszłam z mieszkania, informując mężczyznę, ze wstępnie jestem zainteresowana ofertą. Przyjął to do wiadomości z uśmiechem i ponownie stanął przed drzwiami, czekając zapewne na następnego klienta. Zbiegłam szybko po schodach na dół, jednak byłam ledwo w połowie schodów na trzecie piętro, gdy na mojej drodze stanął dobrze znany mi mężczyzna. Ta ruda czupryna mi chyba już nigdy nie wyleci z pamięci.
Wpadłam na niego. Dosłownie wpadłam, zaskoczona przypadkowo odpychajac go na ścianę naprzeciwko. I to bynajmniej nie było specjalnie. To był stuprocentowy przypadek. Nie przystawiałam się do niego, chociaż bym chciała.
Chwilę później, gdy już przywykłam do naszego dziwnego spotkania, uśmiechnęłam się delikatnie do mężczyzny i zbliżyłam do niego o krok.
- Hej, mieszkasz tu? - uśmiechnęłam się, podnosząc głowę do góry, by mój wzrok natrafił na jego i zagarnęłam kosmyk włosów za ucho.
- Nie - odpowiedział niemal od razu, obniżając głowę w dół, by dostatecznie mnie widzieć. - Ty chyba też nie, skoro mnie pytasz o takie rzeczy - parsknął cicho z uśmiechem pod nosem.
- Zamierzam mieszkać - poprawiłam go, z powoli wstępującym na moje usta uśmiechem. - Ty też idziesz oglądać mieszkanie? - uniosłam jedną brew do góry. W mojej głowie powoli zaczynał rozwijać się plan. Plan dotyczący tego mieszkania. Jest duże, więc może… zmieścilibyśmy się tam we dwójkę? To wcale nie jest taki głupi pomysł. Czynsz zostałby podzielony na dwie osoby, przez co od razu wychodzi taniej. A towarzystwo też jest ważne. Przykro byłoby wracać do mieszkania, w którym nie ma ani jednej żywej duszy.
< Co tam rudy? >
+10PD
+10PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz